18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (2) Soft (2) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 19:49
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 13:56
🔥 Jeb w łeb - teraz popularne

#sąd

Groźny nieletni przestępca
k................5 • 2013-04-15, 16:08
Wiadomo jak to jest, najpierw przebiega na czerwonym świetle a potem zabija, gwałci i pali.

Cytat:

Trafiła do sądu za przejście na czerwonym świetle
15-letnia Patrycja Kozik chciała zdążyć na autobus i przebiegła przez ulicę na czerwonym świetle. Policjanci zatrzymali nastolatkę. Sprawę przekazali do Wydziału Rodzinnego i Nieletnich Sądu Rejonowego.

Dopiero kilkanaście dni temu o całym zajściu i prowadzonym postępowaniu dowiedział się ojciec nastolatki, Adam Kozik.

- Wina córki była oczywista, ale żeby od razu kierować sprawę do sądu. To się w głowie nie mieści. Przecież za poważne przestępstwa sąd praktycznie nie karze nieletnich, a tutaj, za przejście na czerwonym świetle, uruchamia się całą machinę sądową. Patrycja chciała zapłacić mandat, jednak funkcjonariusze od razu powiedzieli, że sprawę skierują do sądu. Chyba nie na tym ma polegać rola policji - nie kryje żalu Kozik.

Chciałam zdążyć na autobus
Sąd rodzinny w Rzeszowie prowadzi postępowanie wyjaśniające wobec nieletniej. Ma ustalić, czy wykazuje ona przejawy demoralizacji polegające na tym, że "9 stycznia na skrzyżowaniu ulic Powstańców Warszawy z Graniczną nie zastosowała się do sygnalizatora SP-5 przechodząc przez jezdnię na czerwonym świetle”.

- Widziałam nadjeżdżający autobus. Upewniłam się, że ulica jest pusta i przebiegłam, żeby go złapać. Policjanci mnie zatrzymali. Ani nie przeklęłam ani nie zachowywałam się wobec nich wulgarnie. Może chcieli sobie po prostu poprawić statystyki - zastanawia się nastolatka.

Pan Adam złożył zażalenie na postanowienie sądowe. Jednak sąd zlecił kuratorowi zawodowemu przeprowadzenie wywiadu środowiskowego na okoliczność przejawów demoralizacji nieletniej. Sprawa jest w toku.

- Jestem zbulwersowany, że przejście na czerwonym świetle może być powodem badania tego, w jakim stopniu zdemoralizowana jest moja córka. Przecież to czysty absurd, do którego może dojść jedynie w Polsce – denerwuje się Kozik.

Policja: takie jest prawo
Dlaczego funkcjonariusze drogówki od razu skierowali sprawę do sądu rodzinnego?

- O wykroczeniach popełnianych przez nieletnich zawsze informowany jest sąd rodzinny (…). Wykroczenia w ruchu drogowym, określane są jako przejawy demoralizacji (popełnienie czynu zabronionego (art. 4 UPN). Zawsze materiały dotyczące popełnienia czynu karalnego bądź zagrożenia demoralizacją kierowane są do sądu rodzinnego, który podejmuje działania przewidziane w ustawie. Nie twierdzimy, że nastolatka jest zdemoralizowana. Jesteśmy zobowiązani każde takie zajście skierować do sądu - informuje podkomisarz Adam Szeląg, rzecznik komendanta miejskiego policji.

To absurd
Inne zdanie ma prof. Czesław Kłak, karnista z WSPiA.
- To absurd. Podstawą skierowania wniosku do sądu w odniesieniu do nieletniego może być podejrzenie demoralizacji. W omawianym przypadku nie było takiej podstawy.

Nie sposób wykazać, że naruszenie przepisów prawa o ruchu drogowym było wynikiem szczególnie intensywnego nieprzystosowania społecznego, czy też wykolejenia jednostki. Jednorazowe zachowanie nastolatki w żadnej mierze nie pozwala wnioskować o jakiejkolwiek demoralizacji, było raczej związane z sytuacją i incydentalnym charakterem zachowania - wyjaśnia karnista.

Ryszard Soboń, dyr. Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 4 w Rzeszowie.

- Nie miałem żadnych sygnałów od nauczycieli, aby ta gimnazjalistka sprawiała jakieś problemy wychowawcze. Jak na swój wiek, jej zachowanie nie odbiega od rówieśników - mówi.

Na czym polega obecnie postępowanie wyjaśniające prowadzone w sprawie nastolatki?

- Zbiera się dane o osobie nieletniego, jego warunkach wychowawczych, zdrowotnych i bytowych oraz gromadzi się i utrwala dowody. Po przeprowadzeniu wywiadu przez kuratora i uzupełnieniu braków formalnych zażalenia przez ojca nieletniej, sprawie zostanie nadany dalszy ciąg - wyjaśnia Krzysztof Jucha, wiceprezes Sądu Rejonowego w Rzeszowie.

W III Wydziale Rodzinnym i Nieletnich zatrudnionych jest siedmiu sędziów, którzy w ubiegłym roku mieli do rozpoznania 4331 spraw. Ile z nich dotyczyło przejścia na czerwonym świetle przez nieletnich nie wiadomo. Sąd nie prowadzi takiej ewidencji.



źródło
Najlepszy komentarz (63 piw)
okrężnica • 2013-04-15, 16:31
Kolejna brawurowa akcja policji Polowanie na obywatela to na porządku dziennym, ale dziecko do sądu od razu? W dupach sie poprzewracało.
Pakistański chrześcijanin, Younis Masih, został dzisiaj rano zwolniony z więzienia na mocy decyzji Sądu Najwyższego w Lahore. Younis Masih, ojciec czworga dzieci, przebywał w więzieniu od listopada 2005 r. z powodu fałszywego oskarżenia o bluźnierstwo przeciwko islamskiemu prorokowi Mahometowi. W maju 2007 r. został na tej podstawie skazany na karę śmierci.
Sąd Najwyższy w Lahore nie ugiął się pod niezwykle silną presją radykalnych islamistów, którzy liczną grupą przybywali na salę rozpraw domagając się utrzymania wyroku skazującego. Decyzja ta jest wielkim zwycięstwem wszystkich walczących o zniesienie haniebnego prawa o bluźnierstwie i daje nadzieję, że stanie się ona precedensem, który pozwoli na uniewinnienie kolejnych niesłusznie skazanych i przetrzymywanych latami w więzieniu osób.



Younis Masih został oskarżony o bluźnierstwo przeciwko Mahometowi, gdy poskarżył się na hałas, jaki dochodził z islamskiej uroczystości religijnej, odbywającej się o północy w pobliżu jego domu. Nazajutrz tłum muzułmanów pobił go i napadł na jego żonę, Meenę, gdy ta próbowała mu pomóc. Następnie czterystu muzułmanów, uzbrojonych w kije i cegły, splądrowało domy chrześcijan, niszczyło Biblie i obrzuciło kamieniami miejscowe kościoły. Ponad sto rodzin chrześcijańskich musiało uciekać z obawy o własne życie.
W pakistańskich więzieniach wciąż przebywają inni chrześcijanie oskarżeni o bluźnierstwo, w tym skazana na śmierć, Asia Bibi, oczekująca na rozprawę apelacyjną w swojej sprawie.

Gdzie tu sprawiedliwość?
Podarli biblie- ok tłum wkurwionych zhańbionych ciapatych
Podarliby koran- promowanie nienawiści, rasizm, homofobia, hiv aids i eurosceptyzm... Co to sie porobiło na świecie...
Najlepszy komentarz (137 piw)
juki • 2013-04-05, 20:58
Tyle:

Trzymajmy kciuki za naszego (miejmy nadzieję) przyszłego bohatera narodowego!!!

Najlepszy komentarz (74 piw)
majer • 2013-05-09, 16:56

Pan W. postanowił, że nie chce emerytury. „Rezygnuję” – pisał – „z wszelkich praw wobec ZUS”. Gdy spojrzał na sumę figurującą na jego „koncie ubezpieczonego” (658 tys. 426 złotych i 48 groszy), uznał, że z taką forsą w kieszeni sam się o siebie zatroszczy.

Gdyby ZUS nie poinformował pana W. ile ten przez lata zaoszczędził, prawdopodobnie pan W., który jest po sześćdziesiątce, „nadal spokojnie oczekiwałby wejścia w wiek emerytalny”.

Ale poinformował.

Źródło: wikimedia commons
Pan W. przepracował 40 lat jako behapowiec (mówi, że 40 lat pracy i płacenia składek to stanowczo za dużo), więc zna się na prawie. Uważa że:

po pierwsze: W każdym państwie prawa jest ogólnie obowiązująca zasada prawna, że co nie jest zabronione jest dozwolone (ostatnie słowo Pan W. wypowiada ze szczególnym naciskiem);

po drugie: W ustawie o Funduszu Ubezpieczeń Społecznych nie ma takiego zapisu który by mówił, że pieniądze na osobistym koncie ubezpieczonego są własnością ZUS, czyli skarbu państwa. Jeżeli pieniądze na „koncie ubezpieczonego” nie należą do ZUS, czyli skarbu państwa, ich właścicielem jest ubezpieczony, czyli Pan W., który z tej racji uznał, że lepiej jeśli odbierze z ZUS swoje oszczędności. Sporządził w tej sprawie stosowne pismo. „Wnoszę o przekazanie kapitału początkowego na moje konto”. Podał numer swojego konta w Eurobanku. Z odpowiedzi jaką otrzymał (rzecz jasna odmownej: „kapitał początkowy stanowi nierozerwalną część emerytury (…) przepisy nie przewidują zwrotu kapitału początkowego” itd.), zdaniem Pana W., wynika że;

po trzecie: urząd państwowy zgodnie z art. 7 Konstytucji RP oraz (wymienionymi jednym tchem) art. 6,7,8,9, kodeksu postępowania administracyjnego ma działać na podstawie prawa. Jeżeli w jakiejkolwiek sprawie urząd zajmuje stanowisko negatywne, musi powołać się na ustawę i konkretny artykuł prawny. Nie wystarczy – twierdzi Pan W. – ogólne stwierdzenie, że przepisy nie przewidują zwrotu pieniędzy, jakie zebrał on w ZUS. Pan W. chce wiedzieć, gdzie to jest napisane – jaki artykuł tej ustawy o tym mówi. Uważa, że jeśli urząd pisze do niego „nie, bo nie”, działa niezgodnie z prawem, bo jedynie „na zasadzie widzi mi się”, a to jest działanie bezprawne (ostatnie słowo Pan W. wypowiada z naciskiem). Gdyby – mówi pan W. – takie zachowanie było w urzędach państwowych dopuszczalne to wówczas żadne ustawy nie byłyby urzędom potrzebne.

po czwarte: ZUS w tej sprawie nie wydał decyzji administracyjnej od której służy obywatelowi odwołanie do sądu. A dlaczego nie wydał? – pyta pan W. i zaraz odpowiada – bo musiałby podać podstawę prawną odmowy przekazania pieniędzy, a takiej podstawy nie ma (ostatnie słowa Pan W. wykrzykuje). Więc „cwaniaki” zakończyły z Panem W. korespondencję „tylko zwykłym pismem”.

po piąte: zgodnie z art. 8 k.p.a ZUS ma obowiązek działać tak, aby budził zaufanie obywateli do władzy publicznej.

Pan W. mówi, że jego zaufania nie wzbudzili.



ma to sens? można tak z nimi walczyć? jak się skończyło z tym panem co wypowiedział umowę zusowi?
Regulamin wymaga, aby post był opisany, lecz mi ciężko to skomentować.

Parę dni temu w USA jednego dnia skazano hakera z Anonimowych i dwóch gwałcicieli.

Kto dostał cięższy wyrok?

Wklejam treść artykułu:

Cytat:

W stanie Ohio w sierpniu 2012 roku dwóch nastolatków odurzyło, pobiło i zgwałciło młodą dziewczynę. Całe zajście dla zabawy nagrali telefonem komórkowym. Sprawa ta bardzo szybko rozprzestrzeniła się w Internecie, a historię opisał nawet dziennik New York Times. Status amerykańskiej sprawy narodowej (podobnie, jak u nas przypadek małej Madzi z Sosnowca) historia zgwałconej dziewczyny zyskała, gdy zaangażowali się w nią Anonimowi. Grupa postanowiła ujawnić wiele szczegółów dotyczących zajścia, w tym wykradziony film z komórki sprawców oraz listę zamieszanych w to przestępstwo osób. Zasadniczo, Anonimowi opublikowali wszystkie te informacje, których nie mógł opublikować dziennik z uwagi na fakt, iż sprawcy byli niepełnoletni.

Drugim "bohaterem" tego artykułu jest "Weev", inaczej Andrew Auernheimer. To haker, jak sam siebie określa, członek Anonimowych, który brał udział w gigantycznej operacji zhakowania operatora AT&T w 2010 roku, za co został aresztowany.

Auernheimer oraz dwóch gwałcicieli - Ma'lik Richmond i Trent Mays - nie mieliby ze sobą nic wspólnego, gdyby nie fakt, że w dniu wczorajszym wszyscy trzej zostali skazani za swoje przestępstwa. Zastanawiacie się, dlaczego historia ta trafiła na łamy serwisu, zajmującego się tematyką IT? Spieszę z wyjaśnieniami.

Mianowicie Weev został skazany na 41 miesięcy pozbawienia wolności za publiczne ujawnienie luki bezpieczeństwa w systemie AT&T i poinformowanie o tym mediów.. Amerykański wymiar sprawiedliwości znalazł na to paragrafy: kradzież tożsamości oraz konspirowanie w celu uzyskania nieautoryzowanego dostępu do komputera.

Nieletni gwałciciele, którzy, nie bójmy się słów, zniszczyli pewnej nastolatce życie, po dwóch latach znów zobaczą zachód słońca. Obaj dostali wyrok 24 miesięcy pozbawienia wolności w placówce dla nieletnich.





źródło: chip.pl/news/wydarzenia/prawo-i-polityka/2013/03/dwa-wyroki-tego-sameg...
Najlepszy komentarz (43 piw)
Hades231 • 2013-03-23, 10:25
Przez kogo stracili więcej pieniędzy? Ano przez hakera. A zgwałcona dziewczynka kokosów do kasy nie przynosiła. Czysty kapitalizm.
Zeznania w Sądzie
wodzioKRK • 2013-03-07, 16:50
Pracuję w Sądzie. Ciekawych historii jest wiele ale ta z dzisiejszej rozprawy szczególnie mnie zaskoczyła.
Rozprawa o napad z użyciem noża.

Oskarżony chciał dźgnąć nożem pewnego człowieczka lecz kumpel który szedł z pokrzywdzonym złapał za ostrze noża.

Tenże człowieczek zeznaje jako świadek:

Kod:
[S]ędzia: "Co świadek pamięta z tego zajścia?"<br> <br> [Ś]wiadek:"Ja tam tej sytuacji nie pamiętam, ja nie pamiętam co się działo 2 tygodnie temu."<br> <br> [S]:"To pan tak często jest bity i raniony nożem, że nie zapamiętuję takich sytuacji?"<br> <br> [Ś]:"No nie często... No ale pamiętam jedną sytuację z 2000 roku kiedy dostałem 13 noży, 2 siekiery w plecy i złamali mi kilof na głowie, od tej pory mam problemy neurologiczne."<br> <br> Sędzia, Prokurator, oskarżony, świadkowie, policjanci i ja złapaliśmy karpika O.o  <br>


Materiał własny.
Najlepszy komentarz (46 piw)
wodzioKRK • 2013-03-07, 19:34
lobominator, Mea Culpa, zapomniałem o obrońcy. Ja jestem urzędasem państwowym zwanym potocznie protokolantem albo w rozmowach ludzi "te chuje, darmozjady za nasze piniądze".
czyli co ma do powiedzenia redaktor naczelny gazety wyborczej



Brat Adama, Stefan Michnik-Szechter – stalinowski kat, morderca sądowy, żydowski komunista – orzekał z zapałem
wyroki śmierci przeciwko członkom polskiego podziemia niepodległościowego.
Do 1948 r. wyroki śmierci wykonywały plutony egzekucyjne, później wyselekcjonowani funkcjonariusze UB stosowali bez wyjątku "katyńską metodę uśmiercania" strzelając skazańcowi znienacka w potylicę w więziennych piwnicach.
Pod koniec pażdziernika br. polski wymiar sprawiedliwości dostarczył szwedzkiemu europejski nakaz aresztowania stalinowskiego sędziego Stefana Michnika

Z dr. hab. Krzysztofem Szwagrzykiem, naczelnikiem pionu edukacyjnego wrocławskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, rozmawia Zenon Baranowski:

Jaką rolę odegrał Stefan Michnik jako sędzia wojskowy w stalinowskim aparacie represji?
– Stefan Michnik na pewno nie był człowiekiem, który ponosi jakąś wielką odpowiedzialność za skalę represji w latach 40. i 50. Na pewno nie był to człowiek pokroju Heleny Wolińskiej, której zakres kompetencji był znacznie większy. Ale nie oznacza to, że Stefan Michnik był nic nieznaczącym prawnikiem, który niczego złego w tym okresie nie zrobił. Musimy pamiętać, że w latach 50. uczestniczył w procesach politycznych i orzekał wyroki śmierci. W tej chwili wiemy o kilkunastu wyrokach śmierci, które były jego udziałem.

Wcześniej mówiło się co najmniej o dziewięciu, teraz padają liczby rzędu dziewiętnastu.
– Dotąd nikt nie prowadził specjalnych badań nad orzecznictwem Stefana Michnika. Jeżeli osoby, które analizują represje z lat 50., stwierdzają, że tych wyroków śmierci jest już kilkanaście, to pokazuje to skalę problemu. Pamiętajmy jeszcze o nieznanej wciąż liczbie (idącej zapewne w setki) wyroków, w których zapadały kary wieloletniego więzienia. Udział Stefana Michnika w procesach politycznych jest faktem bezsprzecznym i co do tego nikt z historyków badających ten okres nie ma najmniejszych wątpliwości. Kiedy oceniamy tę postać, musimy pamiętać jeszcze o innej sferze jego aktywności w tamtym okresie. W latach 50. niezależnie od tego, że uczestniczył w procesach politycznych, był jeszcze agentem, a później rezydentem Informacji Wojskowej.

Fakt do niedawna zupełnie nieznany…
– Tak. Była to całkiem nieznana sprawa. Dopiero połączenie tych dwu informacji: o roli Stefana Michnika jako sędziego uwikłanego w procesy polityczne i jego roli jako agenta i rezydenta Informacji Wojskowej, pozwoli nam określić jego właściwą funkcję w systemie stalinowskim. W mojej ocenie, decyzja sądu jest krokiem w dobrą stronę. Chodzi tutaj o pociągnięcie do odpowiedzialności osób, które kształtowały skalę terroru w Polsce w okresie stalinowskim. Chciałbym, żeby w tym przypadku starania podjęte przez wymiar sprawiedliwości wreszcie okazały się skuteczne. Dotychczas, jak wiemy, wszystkie działania skierowane przeciwko sędziom i prokuratorom wojskowym były, niestety, bezskuteczne. Helena Wolińska nie jest tutaj wcale jedynym przykładem.

Stefan Michnik w wywiadach próbuje się częściowo tłumaczyć, że był wówczas “młody i głupi”…
– Swego czasu zajmowałem się analizą orzecznictwa wymiaru sprawiedliwości z lat 40. i 50. Przebadałem biografie kilkuset osób, które wydawały wyroki śmierci, i mogę wskazać takie nazwiska ludzi, o których można jednoznacznie stwierdzić, że się zagubili w tamtym systemie. Trafili do tego sądownictwa i widać było, że to, co tam robili, było działaniem pod przymusem. Unikali uczestniczenia w procesach politycznych, starali się właściwie wykonywać swoje obowiązki, za co byli karani np. poprzez opinie służbowe. Na pewno do takich osób nie zaliczyłbym Stefana Michnika. Od początku był to człowiek silnie zindoktrynowany politycznie. Z głębokim przekonaniem ideologicznym wykonywał swoje obowiązki. Nie traktował ich jako konieczności wywiązywania się z nałożonych na niego zadań. Robił to z pełnym, wewnętrznym przekonaniem, co widać z treści tzw. wstępniaków umieszczanych w wyrokach. To były ideologiczne uzasadnienia wyroków, które zapadały w tamtym okresie. Jestem absolutnie przekonany, że Stefan Michnik nie może być uznany za niczego nieświadomą, młodą ofiarę systemu komunistycznego, która nie bardzo wiedziała, co czyni.

Sprawa szpiegostwa na rzecz ZSRR

Według publikacji IPN Ozjasz Szachter (ojciec Adama Michnika) miał zostać skazany na osiem lat pozbawienia wolności w tzw. procesie łuckim w 1934 za szpiegostwo na rzecz ZSRR. Adam Michnik zażądał od IPN sprostowania informacji o działalności szpiegowskiej ojca, a wobec odmowy skierował sprawę do sądu. W rzeczywistości bowiem został skazany nie za szpiegostwo, a za próbę zmiany przemocą ustroju Państwa Polskiego i zastąpienia go ustrojem komunistycznym oraz oderwania od państwa polskiego południowo-wschodnich województw. Ponieważ czyn ten był wedle ówczesnego prawa zagrożony wyższą karą niż szpiegostwo, sąd pierwszej instancji powództwo Adama Michnika oddalił.

20 listopada 2009, Sąd Apelacyjny zmienił wyrok Sądu pierwszej instancji i nakazał IPN-owi przeprosić Adama Michnika za podanie nieprawdziwych informacji o jego ojcu, Ozjaszu Szechterze.

IPN przeprosił za nazwanie Ozjasza Szechtera szpiegiem, na swojej stronie internetowej oraz w Rzeczpospolitej.

oraz aspekt historyczny..



Od siebie dodam tylko tyle, że PRL w Polsce nie został rozliczony, a przypadkowe procesy UBeków to farsa.
Zresztą kto miał by je wydawać, środowisko sądownicze nigdy nie doczekało się lustracji !

"Władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy" - pierwszy sekretarz KC PZPR (1956-1970) Władysław Gomułka, podczas przemówienia w 1945r

...
Najlepszy komentarz (169 piw)
ru_ziolo • 2013-03-01, 16:48
Żydowskie ścierwo.
Zdarzył się cud
BongMan • 2013-02-27, 16:16
Nadeszła wiekopomna chwila w naszej krainie totalnego zacofania i galopującego absurdu. Zdarzył się cud nad cudami! Polskie prawo stanęło po stronie pokrzywdzonego, co dzieje się naprawdę bardzo rzadko. Warto o tym wspomnieć. Oby tak dalej.

Cytat:

Prokuratura Rejonowa w Legnicy umorzyła postępowanie w sprawie właściciela domu, który broniąc się przed złodziejem na swojej posesji, ugodził go nożem

Prokurator uznał, iż reakcja mężczyzny mieściła się w ramach obowiązującego prawa, gdyż działał on w obronie koniecznej w celu odparcia bezpośredniego i bezprawnego zamachu na swoje życie, zdrowie i mienie.

- Każda osoba zaatakowana i broniąca się przed atakiem ma prawo użyć takiego przedmiotu, który pomoże i zapewni jej jego odparcie, nawet w takiej sytuacji, gdy atakujący posługuje się jedynie rękami. Dopuszczalne jest więc posłużenie się niebezpiecznym narzędziem, na przykład nożem, nawet wtedy, jeżeli napastnik używa tylko siły fizycznej, a napadnięty nie dysponuje innym środkiem obrony. Każda osoba, atakując dobro chronione prawem, a przede wszystkim dopuszczając się zamachu na zdrowie lub życie napadniętego, musi liczyć się z obroną z jego strony, czyli taką, która będzie konieczna do odparcia zamachu i w związku z tym powinna liczyć się z każdą konsekwencją, jaka może nastąpić, nawet z ryzykiem doznania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, czy nawet utratą życia - informuje prokurator Liliana Łukasiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Legnicy.

Wydarzenie miało dramatyczny przebieg. Gdy pokrzywdzony mężczyzna wrócił do domu po pracy, usłyszał dobiegające z pierwszego piętra odgłosy. W kuchni zauważył wybitą szybę i leżący na podłodze kamień. Wystraszony chwycił dwa leżące w kuchni noże. Wtedy w jego stronę zbiegł po schodach napastnik, trzymając w ręku żelazko i krzycząc, że go zabije.

Mężczyzna, uciekając przed napastnikiem, wybiegł z domu do ogrodu. Włamywacz, którym okazał się 26-letni recydywista pobiegł za nim i zamachnął się na niego ukradzionym żelazkiem. W ogrodzie między mężczyznami doszło do szamotaniny. Wtedy pokrzywdzony ugodził kilkukrotnie przestępcę nożem w brzuch i w udo. Kiedy pokrzywdzony uwolnił się od napastnika, natychmiast wezwał policję.


rp.pl/artykul/984968.html
Najlepszy komentarz (29 piw)
virusotron • 2013-02-27, 17:01
Powinno być tak, że jak ktoś mi włazi na posesje to mam prawo go odstrzelić. Każdy złodziejaszek by się zastanowił czy warto zginać za kilka PLN.
Zawód producent
~Faper Noster • 2013-02-10, 11:38
W sądzie:
– Jaki jest zawód świadka?
– Przy mężu.
– Zawód męża?
– Producent.
– Dzieci?
– Nie, parasoli.
Najlepszy komentarz (34 piw)
Dzichader • 2013-02-10, 20:03
Nie rozumiem albo to jest tak proste, że jest chujowe.
Kretynka w sądzie
Pener • 2013-02-06, 3:20
Adios, głupia kurwo
Najlepszy komentarz (150 piw)
kufel01 • 2013-02-06, 9:05
Haha myślała że przytnie idiotke i bedzie super zabawa, Mega wielki browar dla dziadka zajebisty gość.