Zeby byc sola w oku prawiczkow i innnego neoliberalnego oszolomstwa przedstawie tu tekst Pana Przemysława Prekla.
Z okazji Międzynarodowego Dnia Wykluczenia Społecznego oraz Światowego Dnia Żywności i Walki z głodem warto uświadomić sobie, że bieda w Polsce istnieje naprawdę. Nie jest wyimaginowanym obrazem „komuchów”, „lewaków” czy uwielbianym przez liberałów sloganem - demagogią. Polskie „elity”, mainstreamowe media oraz liberalne autorytety na temat polskiej biedy odpowiadają krótko – to mit, przecież polskie społeczeństwo się bogaci, ma coraz więcej samochodów, prawe każdy dziś ma swój telefon komórkowy, jest lepiej niż w PRL-u.
Postęp dokonuje się przecież wszędzie, nawet na Kubie, ale to nie znaczy, że bieda i ubóstwo znikają za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Niestety dane i statystyki pokazują zupełnie coś innego. Polska jest na szarym końcu, jeśli chodzi o ubóstwo wśród dzieci, a wykluczenie społeczne jest ogromne.
Liberałowie chwałą się na co dzień wzrostem gospodarczym, co nie przekłada się jednak po równo. Cytują tylko i wyłącznie te dane, które potwierdzają ich złudnie optymistyczne twierdzenia, że w Polsce biedy nie ma, a jeśli jest, to jest wpisana w cechy systemu. Poza tym modne dziś lansowane w neoliberalnym świecie hasła „wyścigu szczurów” także robi swoje. Myśląc o biedzie na pierwszy rzut oka maluje się obraz pijaka, menela, pospolitego lenia, któremu się nie chce chcieć. A w kapitalizmie przecież wystarczy tylko chcieć… Czyżby? Spójrzmy na kilka statystyk, które odbrązowią obraz szczęśliwej i pozbawionej biedy Polski.
W czerwcu br. a dokładnie w dzień Międzynarodowego Dnia Dziecka, dwie organizacje zajmujące się badaniem biedy upubliczniły szokujący raport, z którego wynika, że polskie dzieci znajdują się w najgorszej sytuacji materialnej w Europie! I mit, że tyle młodych osób posiada komórki jakoś nie pomógł… Idźmy więc dalej.
Aż 1,8 mln Polaków poniżej 19. roku życia cierpi z powodu ubóstwa. W naszym kraju, według raportu OECD, na dzieci wydaje się najmniej spośród wszystkich 32 krajów należących do tej organizacji. Sytuacja materialna dzieci w Polsce została również oceniona jako najgorsza spośród 21 krajów europejskich, które uwzględniono w raporcie UNICEF.
Czy te statystyki nikogo dziś nie wzruszają?! Bieda wśród dzieci przemawia do wyobraźni chyba najbardziej. Jedną z jej przyczyn jest z pewnością przemoc w rodzinie oraz jej konotacje takie jak alkoholizm rodziców, awantury itd. Na szczęście wprowadzona została, ku wielkim protestom prawicy, ustawa antyprzemocowa, która miejmy nadzieję, poprawi los naszych dzieci. I mimo, że ostatnio, jak podaje GUS, obserwuje się poprawę w zakresie ubóstwa wśród dzieci i młodzieży, to jednak dane przemawiają do wyobraźni. W 2009 roku w Polsce poniżej granicy ubóstwa relatywnego żyło 22 proc. dzieci, a nasz kraj należał do krajów o najwyższym stopniu zagrożeniem ubóstwa wśród dzieci i młodzieży!
Wiadomo nie od dziś, że praca uspołecznia, daje odskocznie, pozwala zaspokoić najpilniejsze ludzkie potrzeby. Już jedna osoba bezrobotna, stanowi duży balans, jeśli chodzi o ubóstwo. Wg. GUS-u w 2009 roku w gospodarstwach domowych posiadających w swoim składzie, co najmniej 1 osobę bezrobotną poniżej ustawowej granicy ubóstwa (czyli kwota, która zgodnie z obowiązującą ustawą o pomocy społecznej uprawnia do ubiegania się o przyznanie świadczenia pieniężnego z systemu pomocy społecznej) żyło ok. 19 proc. osób, z kolei w gospodarstwach bez osób bezrobotnych 7 proc. Stopa ubóstwa skrajnego wynosiła odpowiednio ok.14 proc. i ok. 5 proc. Nasze elity jak mantrę wpijają nam do głowy, że transformacja się nam udała, a przeciwności takie jak bezrobocie, zamykanie zakładów pracy i kiepskie wynagrodzenie, to tylko efekt uboczny. Jednak w niektórych latach transformacji bezrobocie przekraczało 20 proc., i rosły bieguny biedy i bogactwa. Średni zasiłek polskiego bezrobotnego wynosi dziś 601 zł, a minimum socjalne szacuje się na 900 zł miesięcznie. Ale już 30-31 proc. bezrobotnych nie ma zapewnionego minimum egzystencji. Wyobraźmy sobie jak wygląda ich codzienne życie…
Jednak to, co postuluje od lat lewica – godna praca i godna płaca – to dziś mrzonki. Liberałowie podkreślają, że Polska naprawdę rośnie w siłę, że ludziom żyje się lepiej, wzrasta PKB. Jednak nie usłyszymy z ich ust, jak skandalicznie wygląda płaca w naszym kraju, że płaca minimalna ośmiesza nas na tle UE. Choć dzięki zohydzonym w mediach związkom zawodowym udało się podnieść jej wysokość do 1.317 zł. Jednak machina antyzwiązkowa i lobby im przeciwne są ogromne i zbiera to niestety swoje żniwo. Dobrze znane są nam artykuły w prasie, pokazujące jakoby związkowcy byli tylko i wyłącznie „hienami” i „darmozjadami”, którzy rozbijają się luksusowymi autami i żyją ponad stan. Dostaje się zwłaszcza liderom związkowym, którym często przypomina się ich zarobki. Ma to oczywiście na celu zohydzenie związków zawodowych, nie wspomina się, że to pracownicy wypracowują swoje przywileje. Jednak pomija się, co bardziej istotne z punktu widzenia społeczeństw – zarobki prezesów państwowych spółek, które z kolei biją po oczach. Spójrzmy np. na zarobki prezesów PKN Orlen, które sięgają horrendalnych sum. W 2004 roku prezes PKN Orlen zarabiał – uwaga – milion złotych miesięcznie. Dla pobudzenia wyobraźni – to 1.400 zł na godzinę. Nikt nie twierdzi, że to źle. Pytanie tylko czy z punktu widzenia gospodarki to potrzebne i co bardziej zasadne, czy to sprawiedliwe?
Innym ważnym problemem społecznym, z którym III RP nie potrafi sobie poradzić, jest problem bezdomności. Szacuje się, że jest ich wg Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej – ok. 20-30 tysięcy, a z kolei Stowarzyszenie MONAR, które zajmuje się osobami bezdomnymi podaje, że jest ich 300-500 tys.
OTAKE POLSKE WALCZYLIM!!!
I dziwnym trafem takie zjawiska jak niedozywienie dzieci czy doroslych , bezrobocie, wyklucznieie społeczne czy bezdomnosc w PRL nie wystepowały. Ale przecież i tak każdy prawak wie że PRL to najwieksze zło ktore trzeba wymazać z kart historii a ten system obecnie panujacy to najwieksze dobro jakie moglo spotkac nasza ojczyzne