Daję specjalnie na główną, biorę wszystko na klatę.
#sowieci
Daję specjalnie na główną, biorę wszystko na klatę.
Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
W 1938 roku w Zakładach Kirowskich w Leningradzie rozpoczęto konstruowanie ciężkiego czołgu przełamania mającego zastąpić w przyszłości wozy T-28 i T-35. Głównym konstruktorem czołgu SMK (skrót od Siergiej Mironowicz Kirow) był inż. A.S.Jermołajew. Na pierwszym projekcie czołg posiadał trzy wieże, jedną z armatą 76mm i dwie z armatami 45mm, pancerz miał mieć grubość do 60mm. 9 grudnia 1938 roku projekt i model czołgu przedstawiono Stalinowi, i jak wieść niesie, wódz osobiście zdjął jedną wieżę nakazując pogrubienie pancerza. Po zamieszczeniu poprawek w projekcie od stycznia 1939 roku przystąpiono do budowy pierwszego, już dwu-wieżowego czołgu SMK.
20 września 1939 roku czołg był prezentowany na poligonie w Kubince przedstawicielom władz partyjnych i komisariatu obrony. Wkrótce potem rozpoczęto próby techniczne. W grudniu 1939 zapadła decyzja o wysłaniu czołgu SMK do Finlandii, abt tam kontynuować testy w warunkach bojowych. Pierwszy bój czołg stoczył 17 grudnia 1939 roku w rejonie Hottinen, a 19 grudnia został unieruchomiony podczas ataku na umocnienia fińskie pod miastem Summa, i pozostawiony przez załogę. Finowie wielokrotnie próbowali odholować czołg SMK, lecz bez rezultatu, powodem był brak odpowiedniego sprzętu i artyleria sowiecka. Do uszkodzonego czołgu SMK wojska sowieckie dotarły dopiero w lutym 1940 roku. Ze sporymi problemami odtransportowano czołg do fabryki w Leningradzie, lecz ostatecznie zrezygnowano z wyremontowania czołgu SMK.
W 1914 r. inż. N. Lebedenko zaprojektował i z poparciem Cara Mikołaja II zbudował prototyp maszyny bojowej, testy poligonowe odbywały się w 1915 r. Sam pojazd był dosyć oryginalną konstrukcja przypominającą bicykl, przednie koła o średnicy 9 m, pomiędzy nimi znajdowała się kabina załogi, pod nią jedna z wieżyczek, po bokach umieszczono wieżyczki artyleryjskie.
Pojazd był napędzany, dwoma silniki Maybach o łącznej mocy 500 km. Silniki pozyskano z wraku zestrzelonego zeppelina.
Potężne koła przednie miały ułatwić pokonywanie trudnego terenu, niestety po testach poligonowych okazało się że napęd jest za słaby, dodatkowo pojazd został źle wyważony i przy poruszaniu się tylne koło ugrzęzło w ziemi.
Komisja wojskowa stwierdziła że pojazd jest niepraktyczny i ostatecznie zaniechano dalszą dotacje projektu, rozważano użycie mocniejszych silników, lecz z braku środków porzucono pojazd na poligonie. Czołg Car został zabrany z poligonu i złomowany dopiero w 1923 r.
Taki mały temacik.
Przede wszystkim, musicie wiedzieć że kacap kacapowi nierówny. Rosjanie z zachodniej części Rosji byli odrobinę bardziej cywilizowany, od wszelkiej maści mongołów, tatarów, czeczenów, turków etc. Największy strach budziły oddziały złożone z tych właśnie sołdatów. Stąd wzięło się określenie: "Dzicz ze wschodu".
1. 19 stycznia 1945, Włocławek. Pierwsze sowieckie oddziały wkraczają do miasta. W jednym z domów, na ulicy Łęgskiej zmarła blisko 80 letnia kobiecina. Nie doczekała "wolnej Polski". Wszystkie domy były przeczesywane i rabowane -"Wy skrywajecie giermańca". Staruszka nie otworzyła drzwi, więc weszli z drzwiami. Cała drużyna sobie dogodziła, póki ciepła.
2. 20 stycznia 1945, Włocławek. Bohaterscy żołnierze bratniej armii czerwonej panują już nad miastem. Niemcy kaput, z wyjątkiem kilku Łotyszów którzy zabarykadowali się w wieży kościoła na ulicy Brzeskiej i prowadzą sporadyczny ostrzał sowietów. Ruskie robią to co potrafią najlepiej - plądrują. Z wystaw sklepowych ginie WSZYSTKO. W tym beczki z kitem. Kit i zniszczone beczki walają się po ulicy. Później oficer, dowódca garnizonu, miał przyznać iż jego żołnierze pomylili kit z chałwą.
3.27 stycznia 1945, okolice Wyrzyska(powiat Pilski). W okolicznej gorzelni (ważny punkt strategiczny!) pozostawiono drużynę armii czerwonej. Oficer, który kwaterował w miasteczku wydał nieludzki rozkaz. Zakaz spożywania alkoholu w gorzelni. 28 stycznia, rano. Oficer wraca do gorzelni, sprawdzić sołdatów. Wszyscy pijani w sztok, nieprzytomni. Wydał kolejne rozkazy. Gorzelnie zaminowano i wysadzono w powietrze. Z drużyną jej "broniącą" w środku"
Na koniec mały bonus. Kojarzycie zdjęcie, na którym kacap stawią czerwoną flagę, w Berlinie?
Zostało ono edytowane. na ręce którą trzymał flagę miał pięć zegarków.
Zachęcam do wpisywania podobnych historii, zasłyszanych tu i ówdzie.
A przy okazji polecam książkę "Berlin 1945", traktuje ona o końcówce wojny, w szczególności o drodze Armii Czerwonej przez Polskę i Prusy na berlin. To co oni wyprawiali to się w pale nie mieści.
Obiekt 279
Głównym konstruktorem projektu był L. Trojanów. Prace nad tym wozem rozpoczęto w 1957 roku. Czołg cechował się nietypową konstrukcją przy zachowaniu klasycznego układu - przedział kierowania z przodu, bojowy w środku, napędowy z tyłu. Zbudowano jeden prototyp, który został w pełni wyposażony i wysłany na testy poligonowe. W niektórych źródłach podaje się istnienie dwóch kolejnych wozów, ale dane są zbyt ogólne, aby określić w jakim stopniu ukończenia były kolejne wozy i czy były to gotowe czołgi, czy tylko skorupy pancerza. Załogę czołgu stanowiło 4 ludzi.
Kadłub czołgu był spawany z odlewanych elementów i dodatkowo pokryty cienką warstwą stali o większej wytrzymałości, tworzącej ekrany przeciw-kumulacyjne. Kadłub odlany był tak, aby jak najbardziej zwiększyć rykoszetowanie pocisków. Wiele osób nazywa ten czołg UFO-tankiem z racji - kształtu kadłuba, nazwa ta jest nieoficjalna i nie powinna być stosowana w przypadku tego wozu. W różnych publikacjach na temat tego czołgu można także znaleźć wzmianki jakoby taki kształt kadłuba miał zmniejszać wpływ fali uderzeniowej wybuchu bomby atomowej (w praktyce wątpliwe jest aby konstrukcja taka miała jaki kolwiek wpływ na polepszenie stabilności wozu oraz odporności na falę uderzeniową). Pancerz kadłuba miał miejscami grubość do około 270 mm.
Wieża czołgu była całkowicie odlewana. Pancerz wieży sięgał 305 mm. Umieszczono w niej armatę M-65 kalibru 130 mm, tę sama co w pozostałych wozach. Dodatkowym uzbrojeniem był karabin maszynowy 14,5 mm KPWT sprzężony z armatą. Dodatkowym wyposażeniem wieży był półautomatyczny system ładowania (podajnik), który miał ułatwiać ładowanie pocisków - pamiętajmy, że amunicja były dwuczłonowa: najpierw pocisk, a potem drugi człon czyli łuska z ładunkiem miotającym. Kolejnym zastosowanym w wieży dodatkowym elementem był system stabilizacji w dwóch płaszczyznach systemu Groza (Burza). Czołg wyposażony był także w automatyczny (półautomatyczny według niektórych źródeł) system kierowania ogniem oraz celownik-dalmierz TPD-2C. Zapas amunicji wynosił 24 pociski do armaty.
Największą ciekawostka w przypadku tego czołgu jest chyba jego układ napędowy, składający się z 4 gąsienic. Dzięki zastosowaniu takiego układu nacisk jednostkowy na grunt był wyjątkowo mały - około 0,6 kg/cm2 (niektóre źródła podają, że był on mniejszy niż nacisk ludzkiej stopy). Obiekt 279 miał zawieszenie hydropneumatyczne z regulowanym prześwitem. Efektem takiej konstrukcji układu jezdnego były znakomite właściwości trakcyjne czołgu. Mógł on bardzo łatwo poruszać się po bardzo błotnistym terenie lub głębokim śniegu, w którym inne czołgi zakopywały się i grzęzły, przy czym masa czołgu była słuszna i wynosiła około 60 ton. Układ napędowy mimo swoich znakomitych właściwości był stosunkowo problematyczny w obsłudze i sprawiał wiele trudności w prawidłowej konserwacji i użytkowaniu. Zastanawiającą sprawą jest także sposób w jaki miała wyglądać naprawa np. zerwanej gąsienicy znajdującej się w środkowej części podwozia. Konstrukcja układu jezdnego uniemożliwiała bezpośredni dostęp do wewnętrznych gąsienic w związku z czym prawdopodobnie w przypadku zerwania gąsienicy, założenie nowej polegało na "najechaniu" na nią, ponieważ czołg w przeciwieństwie do klasycznych czołgów miał możliwość poruszania się na 2/3 gąsienicach z 4 jakie miał. Dodatkowo można dodać, że w pylonach podtrzymujących zawieszenie znajdowały się zbiorniki paliwa. Napęd czołgu stanowił 16-cylindrowy silnik DG-1000 w układzie H o mocy 950 KM przy 2500 obr./min. W źródłach występuje także drugi silnik 2DG-8M różniący się od pierwszego osiągami - 1000 KM przy 2400 obr./min. Czołg osiągał prędkość 55 km/h na drogach i zasięg na drogach około 250 km.
Czołg pomyślnie przeszedł próby poligonowe, na których wykazał znakomite właściwości jazdy w terenie, jednakże ujawniło się też wiele wad wozu, związanych głównie z dość skomplikowaną konstrukcja układu jezdnego. W sierpniu 1960 roku na konferencji w Moskwie poświęconej perspektywie rozwoju sprzętu pancernego, w której wzięły udział prawie wszystkie osoby związane z przemysłem pancernym oraz przedstawiciele rządu i wojska; podjęto decyzję o całkowitym zaniechaniu prac nad czołgami ciężkimi. Związane to było z niechęcią sekretarza KC-KPZR N. Chruszczowa do czołgów. Był to kres wszystkich projektów czołgów ciężkich w Związku Radzieckim.
Obecnie jedyny zachowany Obiekt 279 znajduje się w Muzeum Broni Pancernej w Kubince gdzie wzbudza duże zainteresowanie zwiedzających. Czołg ten jest bardzo tajemniczą konstrukcją i bardzo ciężko znaleźć na jego temat bardziej szczegółowe dane. Dostępne dane należy także brać z pewnym dystansem gdyż jest w nich wiele błędów i niedomówień.
A i prośba do adminów , nie dawajcie tego do historii i dokumentu , bo raczej to mało ludzi zobaczy , a szkoda ...
Poza tym ze w Powstaniu Warszawskim NZS zajmowalo sie gownie wylapywaniem i mordowaniem Zydow ktorzy mysleli ze wreszcie moga bezpiecznie wyjsc. Poza tym ze Brygada Wilenska NZS wspolpracowala z Niemcami. Poza tym ze ideologicznie pomiedzy hitlerowcami z SS a faszystami z NZS wlasciwie nie bylo roznic. Itp.
Widzę, że propaganda PRLu działa i ma się dobrze w tych starszych pokoleniach "polaczków" łykających każde gówno z wyborczej/TVNu czy też innego postkomunistycznego gówna
Oddział „smiert okupantam” mordował mieszkańców nie oszczędzając kobiet i dzieci. Bandyci okrążyli wioskę, wszystko podpalono, każde zwierzę, każdego człowieka zabito. Jeden z moich kolegów wziął kobietę, położył jej głowę na kamień i zabił ją kamieniem” – bandyci chwalili się swoim bestialstwem.
Oprawcy byli tylko jednym z oddziałów, które działały na Kresach realizując zbrodniczą politykę Stalina. Żydowsko-sowieckie oddziały dokonywały bezwzględnych pacyfikacji polskich wiosek, rabowały i mordowały, np. tylko w województwie nowogródzkim zabito około dwóch tysięcy osób wspomagających Armię Krajową na tym terenie.
Mord w Koniuchach nie został osądzony do dziś. Śledztwo, które w tej sprawie prowadzi IPN utknęło w martwym punkcie, mimo, że znani są sprawcy tamtej zbrodni. Część z nich zostawiła po sobie pamiętniki, a jeden z bandytów, Genrikas Zimanas (Henoch Ziman), został odznaczony przez władze PRL… orderem Vitruti Militari.
Jak jeszcze kiedyś jakiś żyd będzie czegoś od was chciał, to spytajcie się go, czy żydzi zrobili coś dla Polaków po 1945 roku? Czy istniała żydowska Żegota?
Czy może żydzi, tak licznie reprezentowani na szczytach sowieckiej machiny terroru, wykorzystywali swoje wpływy nie do ratowania, a do katowania Polaków, którzy za hitlerowskiej okupacji ryzykowali życiem by im pomagać?
Żydzi odznaczyli tytułem „Sprawiedliwy wśród narodów świata” ponad 20 tysięcy osób, które bez względu na grożące im niebezpieczeństwo ratowali Żydów podczas holokaustu.
Z pośród wszystkich narodów świata najwięcej wyróżnionych jest Polaków (6339) pomimo, że tylko na ziemiach polskich za ukrywanie Żyda groziła kara śmierci.
Nigdy nie słyszałem o sprawiedliwych Żydach ratujących Polaków przed stalinowcami, jednak będąc dalekim od uprzedzeń postanowiłem ich znaleźć. Nie zależy mi na 20 tysiącach, tysiącu, czy setce, tak naprawdę postanowiłem odnaleźć chodź jednego jedynego Żyda sprawiedliwego wśród narodów świata, który uratował przynajmniej jednego Polaka przed działaniem NKWD, GRU, UB, Informacji Wojskowej czy KGB.
Żydzi mieli takie możliwości, ponieważ wśród komunistycznych urzędników, tajnej policji, służb bezpieczeństwa i wywiadowców działających na ziemiach Polskich właśnie osoby narodowości żydowskiej i pochodzenia żydowskiego stanowiły większość – co jest powszechnie znanym faktem historycznym. Czym wyżej w hierarchii tym odsetek ten był większy i większe możliwości decyzyjne – co oczywiście miało swoje praktyczne uzasadnienie, gdyż osoby nie związane z narodem prześladowanym były bardziej bezwzględne, bardziej skuteczne w działaniu i bardziej lojalne w stosunku do stalinowskiej władzy. A przy tym w odróżnieniu od Rosjan znali język Polski.
Czy mamy prawo oczekiwać, że wśród takiej masy ludzi (a aparat komunistyczny był bardzo rozbudowany) znajdą się przyzwoici Żydzi, którzy podobnie jak Polacy podczas okupacji niemieckiej okażą się czysto ludzkimi uczuciami i uratują ludzi innej nacji przed prześladowaniem? Uważam, że tak. Zwłaszcza, że wielu żydowskich komunistów przetrwało holokaust właśnie dzięki Polakom, którzy ich ukrywali, dokarmiali, dawali pracę, rekrutowali do partyzantki, wyrabiali im fałszywe dokumenty i chronili w taki czy inny sposób przed niemieckim ludobójstwem. Warto dodać, że Polacy jako jedyny naród nie współdziałali systemowo z machiną niemiecką oraz nie uczestniczyli instytucjonalnie w niemieckim planie eksterminacji Żydów. Więc nie tylko powinna się pojawiać z ich strony ludzka przyzwoitość ale i zwykła wdzięczność . Jeśli nawet nie w sposób masowy to byc może chociaż jednostkowy.
Jeden sprawiedliwy Żyd ratujący jednego Polaka – oto całe zadanie.
Rzecz nie wydawała się trudna, zważywszy, że na przedwojennych ziemiach polskich, ponad 10% populacji kraju stanowili ludzie wyznania mojżeszowego, a osób pochodzenia żydowskiego było dwa razy więcej. Zaznaczam, że obiektem mojego zainteresowania nie są Żydzi działający w czasie wojny w strukturach Armii Krajowej, gdyż były to działania głównie skierowane przeciwko Niemcom – a nie o Niemców tutaj chodzi – i stała za nimi (ich decyzjami) polska organizacja wojskowa oraz polskie państwo podziemne. Chodzi mi o świadectwo działania jednostki w obliczu zagrożenia bliźniego-Polaka ze strony władz sowieckich, czy komunistycznych.
W pierwszej kolejności przejrzałem więc zasoby internetowe w poszukiwaniu relacji takiej osoby bądź informacji o niej. Nie znalazłem. Być może źle szukałem, ale faktem jest, że mi się nie udało.
W kolejnym kroku zwróciłem się do Żydowskiego Instytutu Historycznego, którego misją jest – o czym informuje na swoim portalu - upowszechnianie wiedzy na temat dziedzictwa tysiącletniej obecności Żydów na ziemiach polskich.
Świadectwo uratowania Polaka przez Żyda byłoby wspaniałym dziedzictwem tego narodu i z przyjemnością bym upowszechnił taki fakt.
Zwróciłem się więc do nich z następującym mailem:
Korespondencja z 14.11
Kod:Witam,<br> przygotowujemy materiał na temat sprawiedliwych Żydów, którzy ratowali prześladowanych Polaków w czasach stalinizmu, przez UB, NKWD i Informację Wojskową.<br> Prosimy o nadesłanie listy takich osób i jakiś konkretny opis konkretnego przypadku żydowskiego bohatera. Materiał potrzebny jest nam w ciągu 10 dni. Nie wątpię, że macie państwo zarchiwizowane takie historie.<br> Jesteśmy także zainteresowani listą Żydów, którzy ratowali Polaków z rąk Sowieckich w okresie po 17 września 1939 po wkroczeniu sowietów na ziemie Polskie. Interesuje nas też oczywiście szczegółowy opis (relacja) jednego z tych przypadków.<br> Pozdrawiam<br> Tomasz Parol – Redaktor Naczelny Nowego Ekranu
W dniu wczorajszym, tj dnia 19 listopada 2012 o godz. 14:39 otrzymałem następującą odpowiedź:
Kod:Szanowny Panie!<br> W odpowiedzi na Pana list informujemy, że nie prowadzimy badań dotyczących prześladowań politycznych w Polsce Ludowej. Sugerujemy zwrócenie się w tej sprawie do Instytutu Pamięci Narodowej.<br> z wyrazami poważania<br> Michał Czajka, archiwista, Żydowski Instytut Historyczny
Muszę szczerze przyznać, że informacja ta mnie bardzo zaskoczyła. Zrobiłem bowiem kwerendę zasobów archiwalnych ŻIH i jako pierwszą znalazłem informację, która bynajmniej nie wskazuje, że istnieje tematyka dotycząca Żydów Polskich wyłączona z badań instytutu:
Kod:Archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego posiada największy w Polsce zbiór dokumentów dotyczących historii Żydów polskich w XX wieku. Przez cały okres powojenny aż do dnia dzisiejszego Archiwum ŻIH uzupełnia kolekcję relacji i pamiętników dotyczących Zagłady Żydów. Obecnie zbiór relacji liczy 6967 jednostek archiwalnych, a pamiętników – 346. Archiwum wciąż gromadzi, choć już na niewielką skalę, dokumenty i relacje dotyczące dziejów Żydów w Polsce.
Mało tego, zasoby Instytutu wskazują, że jak najbardziej jest on zainteresowany okresem działalności Żydów w Polsce Ludowej.
Mamy m.in. następującą publikację dotyczącą okresu stalinowskiego:
Kod:To był mój dom. Żydowski Dom Dziecka w Krakowie w latach 1945–1957<br> Noemi Bażanowska<br> Książka<br> Wydawnictwo Żydowski Instytut Historyczny
Natomiast reszta archiwaliów ujawnia zainteresowanie Instytutu działalnością Żydów na ziemiach polskich, aż do 2008 r.
jhi.pl/uploads/attachment/file/40/Spis_zespolow_archiwum.pdf
Przypomnijmy, Żydowski Instytut Historyczny dysponuje zbiorem 6967 różnych relacji, a archiwista z Instytutu, a więc osoba bardzo dobrze poinformowana twierdzi, że nie zajmują się tego typu badaniami i wysyła mnie do IPNu. Nie potrafię tego zinterpretować inaczej niż tak, że mając w swoich zasobach prawie 7 tys. relacji Żydów Instytut nie spotkał się z żadnym przekazem, całą relacją lub tylko fragmentem, dokumentującym chociaż jeden przypadek uratowania Polaka przez Żyda z rąk komunistycznych oprawców, czy ukrycia jednego Polaka przed sowiecką machiną terroru.
A zwracam uwagę, że zapytałem także o lata okupacji sowieckiej po 17 września 1939 roku, do czego archiwista Michał Czajka nie odniósł się w ogóle. Więc wtedy też nie? Ani jednego? Wygląda na to, że Żydowski Instytut Historyczny poinformował mnie właśnie, iż taka jest prawda.
Bo jeśli nie oni, beneficjenci największych zasobów archiwalnych na temat żydowskich losów i badań prowadzonych w sposób ciągły od 1945 roku to kto?
IPN?
Tutaj mam poważne wątpliwości, gdyż jeśli Żyd ukrył skutecznie Polaka przed UB lub Informacją Wojskową to bezpieka, której akta znajdują się w IPN, miała prawo nic na ten temat nie wiedzieć. Chyba, że była to historia wyciagnięcia Polaka przez Żyda z łap stalinowców – to możliwe – ale jeśli tak, to jakim cudem żadna z żydowskich relacji będących w posiadaniu ŻIH nie zawiera nawet sladu takiego działania? Czyżby jednak faktycznie nigdy żaden Żyd Polakowi nie pomógł?
Okaże się to niebawem, gdyż tego samego dnia co wysłałem list do ŻIH zwróciłem się z identycznym zapytaniem do organizacji Yad Vashem, instytucji zajmującej się ofiarami holokaustu i przyznającej wspomniany tytuł „Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata”. Co prawda optyka zainteresowania tej organizacji jest inne i moje zapytanie poza nią wykracza, ale być może wśród setek tysięcy (a może milionów) relacji Żydów, którzy uniknęli zagłady, znajdzie się ta jedna o sprawiedliwym Żydzie ratującym po wojnie Polaków. Czy chociażby podczas pierwszej sowieckiej okupacji. Wszak ludzie ci nie wzięli sie z nikąd i wielu z nich w Polsce zostało. Jestem przekonany, że dla jerozolimskiego Yad Vashem zarówno okoliczności powstania zagrożenia dla jednostki, jak i dalsze losy ofiar holokaustu, które go przeżyły są ważnym świadectwem.
Dla pewności, w ślad za listem po polsku zwróciłem się także do nich w języku angielskim, chociaż wiem, że wielu działaczy pracujących w Yad Vashem posługuje się językiem polskim swobodnie, więc nie na tym powinna polegać ew. trudność.
Staram się jednak rzecz maksymalnie ułatwić.
Obecnie czekam na odpowiedź, jeżeli się nie doczekam lub mnie poinformują, że nie zajmują się takimi badaniami – co będzie świadczyć nie mniej ni więcej, iż nie znają takiego przypadku, to będzie się trzeba zmierzyć ze smutną prawdą, że nie ma przykładu jednego sprawiedliwego Żyda.
Co w zupełnie innym świetle powinno postawić naród Polski, w którym, pomimo zagrożenia życia całych rodzin (a znamy wszak przypadki wymordowania przez Niemców polskich rodzin za ukrywanie Żyda), znalazło się tysiące przykładów osób sprawiedliwych, przyzwoitych i odważnych.
Jakoś w głowie mi się nie mieści, że może zaistnieć sytuacja, iż w naszej relacji z „Braćmi Starszymi” (ciekawe zresztą, że nikt nigdy nie słyszał by nas nazwano „Braćmi Młodszymi”) odwaga, sprawiedliwość i przyzwoitość działała tylko w jedną stronę, za co odpowiada się nam niewdzięcznością, podłością i roszczeniami finansowymi.
Czyżby wizytówką Polaków na zawsze pozostała Sendlerowa i Żegota, a Żydów Stefan Michnik i odmowa ekstradycji zbrodniarza Salomona Morela przez państwo Izrael?
Czy jedynym sposobem zmiany tego stanu rzeczy pozostanie na zawsze zakłamywanie prawdy o postawie Polaków i zamazywanie prawdy o postawie Żydów, gdyż brakuje innych argumentów i przykładów?
Jak na czymś takim skutecznie budować wzajemną przyjaźń między dwoma narodami?
Jak w przypadku ujawnienia takiej sytuacji Oni mogą mieć do Nas pretensje o cokolwiek?
Czy eskalacja ataków medialnych Żydów na Polaków, ich oczekiwań finansowych i oskarżeń o jednostkowe przykłady szmalcownictwa czy domniemane przykłady pogromów, nie wynika wprost z tego, że to co w stosunku do Nas domniemane i jednostkowe, u Nich było typowe i instytucjonalne?
„Cóż dobrego Ci uczyniłem, że mnie tak nienawidzisz”– oto stare żydowskie przysłowie.
Czyżby działało bez wyjątków?
Nie uprzedzajmy jednak faktów.
Póki co pozostaję z nadzieją, że prawda jest inna, w oczekiwaniu na odpowiedź z Jerozolimy.
ŁŁ
Ps. Jeżeli ktoś z Państwa zna przykłady takiej postawy, której poszukuję bardzo proszę o udokumentowaną informację w komentarzu lub za pośrednictwem skrzynki e-mail: redakcja@nowyekran.pl. Być może przywrócicie mi wiarę w ludzi. Tych ludzi.
Bardzo wymowny plakat niezwykle poruszającego filmu, ukazującego szokującą historię sowieckiego reżimu.
Rewolucja Październikowa w Carskiej Rosji, o której mowa miała miejsce w nocy z 6 na 7 listopada 1917 roku. Na czele bolszewickich wywrotowców stanął Włodzimierz Lenin. Człowiek, który jako pierwszy wprowadził w życie ideologię komunizmu. Sama nazwa rewolucji, określona mianem październikowej, została wprowadzona ze względu na miesiąc rozpoczęcia rewolucji, gdyż w przedbolszewickiej Rosji obowiązywał kalendarz juliański. Zgodnie z nim rewolucja rozpoczęła się 24 października.
Tyle jeżeli chodzi o krótką i ogólną notkę historyczną, dotyczącą samej rewolucji. Jej genezy opowiadać nie będę, gdyż żadne, w moim odczuciu, powody nie są w stanie wytłumaczyć i usprawiedliwić tak zbrodniczego reżimu. Najogólniej mówiąc bolszewicy, podobnie jak naziści, chcieli stworzyć nowego człowieka, podporządkowanego ideologii proletariackiej. Jednak komuniści nie zamierzali indoktrynować, przekonywać i wychowywać. To właśnie wtedy powstaje do dziś stosowane pojęcie „wroga ludu”. Takiego wroga czekać mogła tylko jedna kara-śmierć. Wywrotowcy z Leninem na czele wymordowali przeszło 10 milionów takich wrogów. Porażająca liczba, jakiej do tej pory ludzkość nie odczuła w najgorszych snach.
Portret Stalina, przedstawiający go jako "ojca" narodu, kochającego dzieci. Jednocześnie ponosi on odpowiedzialność za śmierć milionów dzieci na terenie Związku Radzieckiego.
Co za tym idzie, po „wrogach ludu” pozostały miliony sierot błąkających się po dworcach i ulicach miast, żebrzących o chleb i pomoc. Fakt ten odbijał się szerokim echem i oburzeniem na Świecie. Problem ten postanowił rozwiązać I Sekretarz Generalny Komunistycznej Partii ZSRR, Józef Stalin. Zarządził on by wszystkie dzieci powyżej 12 roku życia wymordować. Wiele młodszych umierało z głodu lub zimna. Wiele też trafiło do nieludzkich obozów pracy dla dzieci. Dziecięce łagry uwieńczyły dzieło dehumanizacji tych nieszczęsnych maluchów. Paradoksalnie komuniści od zawsze głosili swą niezwykłą wrażliwość i słabość do dzieci. Już Lenin i Stalin często pokazywali się z nimi na plakatach propagandowych jako wspaniali i czuli „ojcowie narodu”. W komunistycznej Polsce także w przyszłości nie zabrakło „kochającego” dzieci Bieruta czy Gierka.
Odprawa oficerów polskiego pułku kawalerii na froncie południowym w 1920 roku podczas wojny polsko-bolszewickiej.
W między czasie aspiracje Lenina szły dużo dalej niż władza w Rosji. Postanowił więc doprowadzić do rewolucji światowej. Do tego jednak potrzebował ogromnych zastępów militarnych, których de facto nie posiadał. Oczywiście armia bolszewicka była bardzo pokaźna, jednak Lenin nie zdążył w tak krótkim czasie uzbroić się dostatecznie. Bowiem już w 1920 roku wyrusza na Polskę, po której „trupie” zamierza opanować Europę. Podczas Bitwy Warszawskiej zostaje zatrzymany i pobity przez Polaków. Wszystkiemu przyglądał się uważnie przyszły sowiecki dyktator, wspomniany już Józef Stalin. Jego polityka lat 30. odnosiła się głównie do zbrojenia i eliminowania wrogów politycznych. Stalin przejął i rozwinął po rządach Lenina bezwzględną policję polityczną ("Czeka") oraz system obozów koncentracyjnych Gułag, w którym począwszy od 1933 roku przebywało na stałe 10 milionów więźniów. Mordy wewnątrz kraju coraz mocniej nabierały zbrodniczych wymiarów. Nie zabijano już tylko wrogów politycznych, ale przypadkowych ludzi. W poszczególnych sowieckich republikach Stalin zarządził 10 % eksterminacji ludności. Zabijano „na oślep”. Komisarze prosili jednak o coraz to większe limity by móc mordować jeszcze więcej za co oczywiście byli nagradzani.
Niezwykle bestialskim i jednym z największych planów masowych eksterminacji był Wielki Głód na Ukrainie. Szczególnie ucierpiała wieś. Rolnikom zabierano wszelkie zapasy jedzenia, konfiskowano zboże, wszelkie warzywa itp. Ludzie nie mieli nawet możliwości posadzenia czegoś czy zasiania na nowo. Zabroniono im także podróży koleją i odwiedzania miast. Mieszkańcy wsi pozostali bezradni. Dochodziło do aktów kanibalizmu. Ludzie umierali w samotności w swoich domach bądź padali na ulicach. Dzieci szukające pożywienia na polach były mordowane przez popleczników aparatu władzy. Zakopywali oni często ludzi żywcem stwierdzając że i tak już umierają. Wielki Głód na Ukrainie w latach 1932-1933 pochłonął 7 milionów ludzkich istnień. Świat nie zrobił nic by im pomóc.
Ulica w Charkowie - 1932 rok. Przechodnie mijają zmarłych z głodu ludzi.
Miliony ton zboża odebrane rolnikom na Ukrainie Sowieci transportowali do Niemiec by tam wspomóc gospodarkę zbrojeniową nazistów. Był to szeroki plan Stalina, by pomścić klęskę rewolucji światowej swojego poprzednika. Tym razem militarnie Sowieci byli gotowi do wojny, posiadając armię większą niż wszystkie armie Świata razem wzięte. Kwestią czasu więc była II Wojna Światowa wywołana przez Sowietów.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów