18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
Główna Poczekalnia (2) Soft (9) Dodaj Obrazki Dowcipy Popularne Losowe Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 20:05
📌 Konflikt izrealsko-arabski Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 20:49

#tragedia

Pewnej Soboty...
Zeton • 2013-04-19, 11:42
Historia znaleziona na Fb. Nie jestem wstanie stwierdzić jej autentyczności jesli jest wyssana z palca to musial to pisac dobry dramaturg..



Cytat:

Jak każdej soboty, byłem na zakupach w ogromnym centrum handlowym, kiedy zobaczyłem małego chłopca, który mógł mieć może 5 czy 6 lat rozmawiającego z kasjerem.
Kasjer powiedział: "Przykro mi, ale nie masz wystarczająco dużo pieniędzy, aby kupić tę lalkę. Wtedy chłopiec zwrócił się do kasjera i zapytał: czy jesteś pewien, że nie mam wystarczająco dużo pieniędzy?'' Kasjer przeliczył pieniądze ponownie i odpowiedział:'' Wiesz, naprawdę nie masz wystarczająco dużo pieniędzy, aby kupić tę lalkę, mały'' chłopczyk wciąż trzymał w ręku lalkę..
W końcu podszedłem do niego i zapytałem, komu chce kupić tę lalkę. "To jest lalka, o której marzyła moja siostra. Chciałem kupić jej ją na prezent urodzinowy.
Muszę dać lalkę mojej mamusi, by mogła przekazać ją mojej siostrze kiedy odejdzie. "Jego oczy były tak smutne gdy to mówił.. "Moja siostra odeszła do Bozi.. Tata mówi, że mama też tam niedługo pójdzie, więc pomyślałem, że może wziąć lalkę ze sobą by dać ją mojej ukochanej siostrze...''
Moje serce zamarło. Chłopiec spojrzał na mnie swymi błękitnymi wielkimi oczyma i powiedział: "Powiedziałem tacie żeby poprosił mamę by jeszcze nie odchodziła, nie zanim nie wrócę z centrum handlowego." Potem pokazał mi śliczne zdjęcie, na którym się śmiał. Powiedział mi: "Chcę aby mama wzięła moje zdjęcie ze sobą, tak by moja siostra mnie nie zapomniała". "Kocham moją mamę i żałuję, że musi mnie zostawić, ale tata mówi, że musi iść, aby być z moją młodszą siostrą. Spojrzał jeszcze raz na lalkę smutnym wzrokiem i zaszlochał, lecz bardzo, bardzo cicho..
Szybko sięgnąłem po portfel i powiedziałem chłopcu." Na wszelki wypadek sprawdźmy jeszcze raz czy nie masz wystarczająco pieniędzy na tę lalkę..''
"Dobrze", powiedział: "Mam nadzieję, że mam dość." Dodałem z portfela parę złotych do jego oszczędności i zaczęliśmy liczyć. Okazało się że jest ich wystarczająco dużo na lalkę, a nawet parę groszy więcej.
Mały chłopiec powiedział pod nosem: "Dziękuję Boże za to że mam wystarczająco dużo pieniędzy!" Potem spojrzał na mnie i dodał: "Wczoraj, zanim zasnąłem poprosiłem Boga, abym miał dość pieniędzy, żeby kupić tę lalkę, tak, by mama mogła dać ją mojej siostrze. Wysłuchał mnie!'' ''Chciałem również mieć wystarczająco dużo pieniędzy, aby kupić białą różę dla mojej mamusi, ale nie odważyłem się prosić Boga o zbyt wiele. Tymczasem dał mi wystarczająco, by kupić lalkę i białą różę. Moja mamusia kocha białe róże.''
Skończyłem zakupy w stanie zupełnie odmiennym niż kiedy je zacząłem. Przez cały czas nie mogłem zapomnieć o małym chłopcu. Wtedy przypomniałem sobie artykuł w lokalnej prasie, który czytałem dwa dni wcześniej, w którym odczytałem wzmiankę o pijanym mężczyźnie z ciężarówki, który uderzył w samochód którym jechała młoda kobieta z dziewczynką. Dziewczynka zmarła na miejscu, a matka pozostaje w stanie krytycznym. Rodzina musiała zadecydować, czy odłączyć maszynę podtrzymującą życie, bo młoda kobieta nie ma szans na wyjście ze śpiączki. Czy to rodzina małego chłopca?
Dwa dni po spotkaniu z małym chłopcem, czytałem w gazecie wiadomość, że młoda kobieta zmarła.. Nie mogłem się powstrzymać, przed kupnem bukietu białych róż z którymi poszedłem na pogrzeb. Ciało młodej kobiety było wystawione w kaplicy, by rodzina i przyjaciele mogli ją pożegnać.
Była tam, w trumnie, trzymając piękną białą różę w ręku wraz ze znajomym zdjęciem małego chłopca i lalką umieszczoną na piersi. Pozostawiłem to miejsce ze łzami w oczach, czując, że moje życie zmieniło się na zawsze ...
Miłość którą chłopiec darzył swoją matkę i siostrę jest trudna do opisania, wyobrażenia. I w ułamku sekundy, pijany kierowca to wszystko zniszczył.
Proszę nie prowadź samochodu po alkoholu.


Link do postu
Najlepszy komentarz (94 piw)
J................o • 2013-04-19, 11:49
Streszczenie tego ckliwego pierdolenia:

Jechali sobie rodzinką i przyjebał w nich pijany kierowca.
Proszę uprzejmie
Gimbusiarnia się bawi...
Sombrero360 • 2013-02-22, 17:53
Poprostu brak mi słów (artykuł z wp.pl) :

Dwóch nastolatków podejrzewanych o rzucanie brył lodu na samochody jadące autostradą A4 zatrzymała małopolska policja. Jedna z brył uszkodziła szybę tira, co spowodowało wypadek, w którym zginął 47-letni kierowca - poinformowała małopolska policja.

Do wypadku doszło w czwartek wieczorem w miejscowości Biadoliny Radłowskie (Małopolskie). Zrzucona z wiaduktu bryła lodu uderzyła w szybę przejeżdżającego pod nim tira i wpadła do kabiny.

Kierowca stracił panowanie nad pojazdem i wjechał w energochłonne bariery po prawej stronie drogi. Pomimo reanimacji zmarł.

Policja ustaliła, że związek ze sprawą mogą mieć dwaj młodzi mieszkańcy powiatu brzeskiego. - Chłopcy zostali zatrzymani do wyjaśnienia. 16-latek trafił do policyjnej izby dziecka - materiały w jego sprawie będą przesłane do sądu dla nieletnich, natomiast 17-latek został zatrzymany w policyjnym areszcie - powiedziała Katarzyna Cisło z zespołu prasowego małopolskiej policji.

ŹRÓDŁO
Najlepszy komentarz (43 piw)
parker_91 • 2013-02-22, 18:15
kurwa odstrzelić. czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci. później tylko rozdają mieszkania za upuszczone dzieciaki...
Balladyna
wowku • 2013-02-20, 20:21
Spotyka się Juliusz Słowacki (JS) ze swoją koleżanką (K) pisarką:
(JS) - Ty słuchaj, napisałem nową książkę. Nazwałem ją "Balladyna". Chcesz to dam Ci do przeczytania, to ocenisz.
(K) - No dobra. Dawaj

Spotykają się po pewnym czasie:
(JS) - I jak ci się podobała?
(K) - no tragedia, po prostu tragedia
Wpis zawiera treści oznaczone jako przeznaczone dla dorosłych, kontrowersyjne lub niezweryfikowane
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis
Najlepszy komentarz (31 piw)
koperfilc • 2013-02-21, 0:33
BukaMuka napisał/a:

Balladyna - tragedia w pięciu aktach, napisana przez Juliusza Słowackiego tak dla nie kumatych.


Pisze się "niekumatych" a nie "nie kumatych".
Tak dla niekumatych.
Bogdan
R................Q • 2013-01-25, 16:30
Opis z YT:

Trudne dzieciństwo, problemy osobiste, choroba, bezrobocie i nieszczęśliwy wypadek sprawiły, że Bogdan stał się bezdomny.
W jaki sposób radzi sobie z dramatyczną sytuacją?
Najlepszy komentarz (53 piw)
mr_9mm • 2013-01-25, 18:52
Przeczytałem Bongman w tytule.
tragedia Górnośląska
trucker80 • 2013-01-18, 22:37
wiem ze w chuj dlugie ale kto lubi takie tematy ten poczyta

Tragedia Górnośląska 1945-48
Tragedia Górnośląska obejmowała szereg działań o charakterze zbrodniczym wobec cywilnych mieszkańców Górnego Śląska. Rozpoczęła się wraz z wkroczeniem wojsk radzieckich i polskich pod koniec stycznia 1945 r. na terytorium ówczesnej Prowincji Górnośląskiej. Wiązała się z masowymi mordami, gwałtami, grabieżami i dewastacją materialnego dziedzictwa, tworzeniem przyzakładowych obozów pracy oraz obozów koncentracyjnych, a także z deportacjami do Związku Radzieckiego oraz wysiedleniami Ślązaków zweryfikowanych jako Niemcy. Tym działaniom towarzyszyły nadużycia o charakterze materialnym oraz nieuzasadnione aresztowania. Równolegle z wydarzeniami odbywała się skomplikowana akcja osadnicza -określanych eufemistycznie- repatriantów, którzy zostali wypędzeni z Kresów Wschodnich. Górnośląska Tragedia kończy się w 1948 r., kiedy zrealizowano plan wysiedleń oraz zwolniono ostatnich więźniów z obozów będących pod zarządem radzieckim.
Tragedia Górnośląska wpisuje się w szerszy kontekst budowy państwa jednonarodowego, państwa jednolitego etnicznie. Projekt przedwojennej endecji został przejęty przez polskich komunistów i wdrożony tuż po zakończeniu wojny. Prowadził do eliminacji całych grup narodowościowych i etnicznych uznanych za “element niepewny”. Jego bezpośrednimi ofiarami byli Ślązacy, Mazurzy, Słowińcy, Warmiacy, Kaszubi, Niemcy, Ukraińcy czy Łemkowie.

Masakry dokonywane przez Armię Czerwoną
Wydarzenia związane z bezpośrednim przejściem frontu wschodniego otwierają krwawe karty historii Tragedii Górnośląskiej. Mordy dokonywane na ludności cywilnej Śląska były przez dziesięciolecia pomijane w historiografii peerelowskiej. Przykładem ukrywanej prawdy była masakra w Miechowicach. Zbadaniem tej sprawy zajął się dopiero III RP Instytut Pamięci Narodowej. 27 stycznia 1945 r. po zajęciu miejscowości przez żołnierzy 309 pułku 291 Dywizji Piechoty Armii Czerwonej rozpoczął się krwawy odwet. W dokumentach USC podano godziny śmierci między 5.00 a 18.00 200 osób. Z domów i piwnic wyciągano mężczyzn i na miejscu lub pod lasem, gdzie ich odprowadzano, strzelano do nich lub czasami mordowano, bijąc ich po całym ciele kolbami karabinów. Ponadto wiele rannych osób zmarło wskutek obrażeń kilka dni później. Zginęło wielu inwalidów, bo żołnierze zakładali, iż kalectwa nabawili się na wojnie, choć wielu z nich było rencistami kopalnianymi. Dopiero po tygodniu, 3 lutego, sytuacja się na tyle unormowała, że mieszkańcy przestali obwiać się wychodzić z domów. Zaczęli poszukiwać ciał bliskich i zajmować się pochówkiem ofiar. Przyjmuje się, że w miejscowości zostało zamordowanych ponad 240 osób. Wiele kobiet, w tym kobiet w ciąży, zostało zgwałconych. Dokładna liczba i rozmiar nie zostaną już nigdy wyjaśnione. (Koj, 2012: 74-78). Zbadane w miarę szczegółowo wydarzenia z Miechowic miały miejsce w wielu górnośląskich miastach i wsiach.

Polityka weryfikacji mieszkańców Górnego Śląska
Ustawa z 6 maja 1945 r. o wyłączeniu ze społeczeństwa polskiego wrogich elementów objęła swym obowiązywaniem również terytorium Województwa śląsko-dąbrowskiego. Jej założenia stały w sprzeczności z sytuacją społeczną Górnego Śląska, gdyż przyjmowały dychotomiczny podział na Niemców i Polaków. Absurdalną praktyką było opierania weryfikacji na niemieckiej liście narodowej (Deutsche Volksliste-DVL) oraz kryterium znajomości języka polskiego. Warto przypomnieć, że na Górnym Śląsku wpis do DVL był obowiązkowy w przeciwieństwie do terenów Generalnej Guberni, gdzie miał charakter fakultatywny. Ponadto sam Rząd Polski na Uchodźstwie nalegał by, w celu uniknięcia represji Górnoślązacy podpisywali volkslistę.
Zweryfikowana jako Niemcy ludność Górnego Śląska miała zostać osadzona w obozach, a następnie przewieziona no radzieckiej i brytyjskiej strefy okupacyjnej. Zarządzenie Wojewody śląsko-dąbrowskiego z 10 lipca 1945 r. zintensyfikowało akcję weryfikacyjną poprzez powołanie oprócz gminnych, miejskich i powiatowych komisji weryfikacyjnych. W toku weryfikacji dochodziło ze strony funkcjonariuszy MO i UB do łamania prawa, nadużyć o charakterze materialnym (zabieranie mienia osobistego, żywności) oraz nieuzasadnionych aresztowań i osadzania w obozach pracy.

Deportacje
Zatrzymywanie i wywózki górników rozpoczęły się już na początku lutego 1945 r. Na terenie miast i wsi Górnego Śląska rozplakatowano ogłoszenia wzywające do zgłaszania się do pofrontowych prac porządkowych. Sugerowano w nich zabranie ze sobą koców, przyborów toaletowych, sztućców i żywności na kilka dni. W przypadku nie zgłoszenia się do punktu zbiorczego groził sąd wojskowy. Do niewolniczej pracy w ZSRR ściągano często z ulicznych łapanek lub wyciągano z domu. Zdarzały się zatrzymywania całych zmian górniczych wyjeżdżających na powierzchnię, jak miało to miejsce w kopalni „Bobrek” w Bytomiu.
Ujętych przewożono do podobozów w Nowym Bytomiu, Pszczynie, Sosnowcu-Radoszcze, Cieszynie, Giszowcu, Chorzowie, Knurowie, Szopienicach, Mysłowicach, Kończycach Wielkich, Siemianowicach, Świętochłowicach, Katowicach-Ligocie, Czeladzi, Bielsku, Wojkowicach, Blachowni, Kędzierzynie, Kluczborku. Zatrzymanych później kierowano do większych obozów (np. w Łabędach k. Gliwic na 5 tyś. osób), skąd od końca marca zaczęto ich deportować w bydlęcych wagonach do ZSRR. Wielu nie przeżyło samej podróży wskutek dramatycznych warunków sanitarnym i braku żywności. Górnoślązacy pracowali w kopalniach, fabrykach zbrojeniowych lub kołchozach w przede wszystkim w Zagłębiu Donieckim, Syberii i Kazachstanie. Tylko nie wielu wróciło po latach do swoich rodzin. Przytoczmy relację syna jednego z deportowanych.

„Z opowiadań ojca (Karola B.) wiem, że pracował w nieludzkich warunkach w kopalni węgla w Donbasie. Obóz, w którym przebywał, był silnie strzeżony. Wokół znajdowały się wieże obserwacyjne i druty kolczaste. Strażnicy byli wyposażeni w broń oraz towarzyszyły im psy. Ucieczki kolegów z reguły kończyły się niepowodzeniem. Po schwytaniu uciekinierów sprowadzano ich z powrotem do łagru. Następnie na oczach kolegów, dla odstraszenia nieludzko torturowano ich. Pokład, w którym pracował ojciec, miał 60 cm wysokości. Głód i choroby wykańczały internowanych. Z wywiezionych do ZSRR współtowarzyszy kopalni »Bytom« prawie nikt nie ocalał. Do 1947 r. ojciec był świadkiem ich śmierci. Brał udział w ich »pogrzebie«. Ofiary represji zostały ulokowane w bunkrze pełnym wody. Gdy nastąpił rozkład ciał, kazano mojemu ojcu usunąć zmarłych. Musiał to robić gołymi rękami. Trupy zostały załadowane na wóz i następnie wrzucone do wykopanego dołu”.
(List R. Piecki, Śląska tragedia, „Górnik” 1992, nr 14 z 4 kwietnia.)

“Szacuje się, że można mówić o liczbie około 150 do 200 tysięcy osób wywiezionych z całego obszaru Górnego Śląska w głąb Związku Sowieckiego. Ludzie ci byli traktowani gorzej nawet od niemieckich jenców wojennych, którzy -aczkolwiek Związek Radziecki nie podpisał porozumienia w tym względzie- teoretycznie mogli powoływać się na Konwencję Genewską.” – prof. Roman Kochnowski

Obozy
Obozy represji, do których kierowano ludność autochtoniczną Górnego Śląska, można podzielić na dwie kategorie: 1. będące pod zarządem NKWD – powstawały tuż po zajęciu przez Armię Czerwoną Górnego Śląska, osadzano w nich jeńców wojennych, a także więźniów osadzonych bez nakazów prokuratorskich, ludność cywilną zatrzymaną z różnych powodów. Usytuowane m. in. w Blachowni, Zdzieszowicach, Kędzierzynie, Oświęcimiu, Gliwicach, Łabędach, Mysłowicach, Jaworznie działały do połowy 1948 r. 2. obozy koncentracyjne, obozy przejściowe, w których gromadzono ludność rodzimą – mające różne eufemistyczne określenia (obozy dla wysiedlonych Niemców, izolacyjne lub odosobnienia, obozy pracy); zarządzane przez polski aparat bezpieczeństwa i stworzone na potrzeby akcji weryfikacyjnej. Kierowano do nich ludność autochtoniczną uznaną za niemiecką celem przesiedlenia do radzieckiej i brytyjskiej strefy okupacyjnej, Ślązaków powracających z ewakuacji, żołnierzy Wermachtu pochodzących z Górnego Śląska zatrzymani przez UB i MO, a także funkcjonariusze NSDAP i innych formacji paramilitarnych. W obozach znalazł się również znaczny odsetek Ślązaków zweryfikowanych jako Polacy (w Gliwicach stanowili 70%, a w powiecie opolskim 90%).
Obozy drugiej kategorii były tworzone na mocy zarządzeń Wojewody śląsko-dąbrowskiego z 18 czerwca i 2 lipca. Aby uszczegółowić kontekst przybliżmy funkcjonowanie jednego z nich, obozu w Łambinowicach. Powstał on na mocy decyzji starosty niemodlińskiego, Władysława Wędzicha. Poniżej poufny protokół z zebrania organizacyjnego (oryginalna pisownia):

Zebrani postanowili na podstawie danych przedstawicieli Starostwa Powiatowego, Zarządu m. Niemodlina, Komendy Powiatowej, Milicji Obywatelskiej, Komisariatu M.O. w Niemodlinie, Powiatowej Komendy U.B.P.,Sekretariatu powiatowego kom.P.P.R. oraz Państwowego Urzędu Repatriacyjnego, w obliczu niemożliwości rozwiązania innymi drogami problemu osiedlenia na terenie naszego powiatu — stworzenie obozu koncentracyjnego dla niemców.
Obrano były karny obóz jeńców wojennych w Łambinowicach, mogący pomieścić bez trudności ok. 20 000 ludzi.
Komendantem obozu zaproponowano ob. członka M.O. Gemborskiego Czesława.
Postanowiono:Komenda Powiatowa M.O. zawiadomi natychmiast Wojewódzką Komendę Milicji o powziętym kroku i poprosi o odpowiednią pomoc i instrukcje. Komenda Powiatowa M.O. zwróci się do Wojewódzkiego Wydziału Więzieńnictwa przy Wojewódzkiej Komendzie U.B.P. w Katowicach o bezzwłoczne przesłanie wyszkolonej kadry więzienników w liczbie 50 osób, dla prowadzenia obozu.
Komenda Powiatowa U.B.P. zawiadomi odnośne władze o powziętym kroku i poczyni starania o przysłanie instrukcji i pomocy w tej materii.
Sekretariat Powiatowej Kom. P.P.R. wyśle pismo zawiadamiające Wojew. Kom. P.P.R. o powziętej decyzji z prośbą o poczynienie kroków w celu uzyskania broni i pomocy w postaci instrukcji i interwencji u innych władz.
Obóz będzie zdolny do przyjęcia pierwszych oddziałów więźniów najdalej 25 lipca 1945.
W Niemodlinie stworzono pomocniczy dobrze wyposażony obóz (na 500 osób), który posłuży jako punkt przejściowy z obozu łambinowickiego.
Prace w celu zorganizowania i przeprowadzenia wyżej wymienionych zamierzeń zaczyna się od dnia dzisiejszego (14 lipca 45)
Opieramy się o instrukcje Wojewody Śląsko- Dąbrowskiego Nr 88 Ldz. Nr. W-P-r-10-2/45 z dnia 18-6-45.
Szczegóły przeprowadzenia akcji zostaną ujęte w dokładne instrukcje i opracowane przez przedstawicieli wyżej wymienionych władz.
[Za: Nowak: 1991,64]

Obóz rozpoczął funkcjonowanie końca lipca 1945 r. Pierwszym komendantem został Czesław Gęborski, który przekształcił go na obóz represji. Trafiali do niego mieszkańcy z okolicznych wiosek: Kuźnia Ligocka, Lipowa, Jaczowice, Grodziec, Ligota Tułowicka, Wierzbie, Przechód, Szydłów, Magnuszowice Wielkie, Jakubowice, Klucznik, Przędza, Oldzydowice, Łambinowice, Wesele, Szczepanowice. O akcji przesiedleńczej ludność wspomnianych miejscowości była informowana na kilka godzin przed. Pozwalano jej zabrać niewiele rzeczy osobistych, które zresztą konfiskowano po osadzeniu w obozie. Poniżej przedstawiamy dwie relacje opisujące wspomniane wydarzenia:

28 września 1945 r. wieś Ligota Tułowicką została otoczona przez MO i UB. Rozkazano nam wszystkim zebrać się na pastwisku. Ponieważ nie byliśmy uprzedzeni o wysiedleniu, zdążyliśmy zabrać tylko odzież i trochę żywności. Nie wiedzieliśmy, co nas czeka, jednak wszyscy spodziewali się, że wywiozą nas z wioski. Osadnicy czekali już na gospodarstwa i mieszkania. Pytano się, kto jest Polakiem. Matka zgłosiła się, że potrafi mówić po polsku. Ponieważ reszta rodziny nie potrafiła, wszystkich nas zabrano do obozu. Mężczyźni szli pieszo. Kobiety z dziećmi jechały na samochodach
(Łucja Kurian z Ligoty Tułowickiej, za: Nowak, 1991: 81-82)

W dniu 30 lub 31 sierpnia 1945 r. mieszkańcy wsi Kuźnica Ligocka, a w tej liczbie i ja — zostali wysiedleni przymusowo i umieszczeni w obozie w Łambinowicach, pow. Niemodlin. Akcja wysiedleńcza wyglądała następująco: o świcie do naszej wsi przyjechały samochody ciężarowe w liczbie około pięciu, z wojskiem i osobami cywilnymi. Wśród nich rozpoznałem wówczas ówczesnego wicestarostę z Niemodlina — Stani¬sława Nowaka i szefa PUBP — Filipka [...]. Wojsko i cywile w sposób brutalny wypędzali ludzi z mieszkań, a następnie grupowali ich w ogrodzie Jana Lisonia. Widziałem osobiście, że podczas tej akcji żołnierze i cywile bili miejscową ludność oraz rabowali ubrania, obrączki i inne wartościowe przedmioty. Do wspomnianego ogrodu spędzeni zostali wszyscy mieszkańcy wsi Kuźnicy Ligockiej, w tej liczbie również kobiety, starcy, dzieci. Następnie zebrano nas na podwórku przedszkola, skąd pieszo wyruszyliśmy do Łambinowic odległych o 12 km. W czasie drogi żołnierze i cywile bili tych ludzi, którzy nie mogli iść lub wychodzili z kolumny. W czasie drogi do Łambinowic śpiewaliśmy po polsku pieśń kościelną Pod Twoją obronę. Po przybyciu na teren obozu w Łambinowicach zostaliśmy dotkliwie pobici przez strażników tegoż obozu, po czym umieszczono nas w barakach
(Jan Staisz, sołtys wsi Kuźnica Ligocka, za: Nowak, 1991: 82-83)

Obóz składał się z 6-8 baraków mieszkalnych (każdy o pojemności ok. 1000 osób). Barak złożony był z izb, w których umieszczono piętrowe prycze. Każdy internowany dostawał dwa koce i siennik. Początkowo osadzeni byli rozdzielani na podstawie miejsca zamieszkanie, jednak wkrótce dokonano selekcji wg płci i wieku. Poszczególne baraki zajmowali mężczyźni, kobiety z dziećmi, dziewczęta i chłopcy powyżej 14 lat.
Dla zatrzymanych uruchomiono warsztaty pracy oraz urządzenia sanitarne. Obóz zabezpieczony był drutem kolczastymi i kilkoma wieżami wartowniczymi wyposażonymi w broń maszynową.

W obozie w Łambinowicach dochodziło do przypadków śmierci w wyniku słabego odżywiania lub epidemii tyfusu. Natomiast często (zwłaszcza w pierwszym okresie istnienia obozu) miało miejsce brutalne traktowanie, bicie oraz znęcanie prowadzące do śmierci. Nie ulega wątpliwości, iż dochodziło tu również do morderstw. Dokonywano również gwałtów na kobietach i dziewczętach. Najtragiczniejszym wydarzeniem był pożar z początku października 1945 r. W trakcie jego gaszenia w nieuzasadniony sposób strażnicy otwarli w kierunku internowanych ogień.
Obóz został zlikwidowany w październiku 1946 r
Innym przykładem podobnego obozu represji był obiekt w Świętochłowicach-Zgodzie. Miał on prawdopodobnie najbardziej zbrodniczy charakter. Działał od lutego do listopada 1945 r. Jego komendantem został mianowany Salamon Morel, Polak żydowskiego pochodzenia. Traumatyczne wydarzenia opisał Gerhard Gruschka, który jako czternastoletni chłopak został bezpodstawnie internowany.

Często też Morel i jego przyboczni z milicji lub UB znajdywali powody, aby urozmaicić sobie życie kosztem więźniów bloku 7. Na przykład w dniu kapitulacji Niemiec, w nocy, grupa milicjantów uderzeniami pałek i pejczami przegoniła więźniów w poprzek ulicy obozowej do umywalni. Tam odkręcono całkowicie kurki pryszniców, a następnie przegoniono nas mokrych i zziębniętych na plac apelowy. Jeden z milicjantów ryczał „padnij”, a cała ich grupa przebiegła po naszych ciałach. Kto z nas nie leżał dość płasko na ziemi, był deptany brutalnie butami po pośladkach, plecach lub głowie. Następnie rozległo się „powstań”, ponownie załomotały razy i jeszcze raz przepędzono nas do baraku – umywalni.
(Gruschka, 1998: 45)

W ciepłych tygodniach lata niezliczone ilości much składały jaja w otwartych ranach torturowanych więźniów. Po jakimś czasie wykluwały się z nich małe, białe robaki, które wywoływały u więźniów groźne powikłania i straszliwe męczarnie. Dla tych więźniów, za wskazaniem lekarza obozowego, gotowaliśmy regularnie wywar z ziół pozostawionych jeszcze w ambulatorium przez Niemców, który to wywar rozpylany był na ropiejącą ranę. Wskutek tego robaki wychodziły na powierzchnię rany, a następnie odpadały z niej lub były ostrożnie zeskrobywane z ran.
(Gruschka, 1998: 50)

Nad obozem rozszerzała się szczególna, niesamowita atmosfera powściągliwości i grozy. Gdy w dzień przechodziło się przez baraki, nie widziało się już ani jednej pryczy bez leżącego tam więźnia chorego na tyfus. Na podłodze również leżeli wycieńczeni więźniowie. Ich jęki i skomlenia były nie do zniesienia, tak samo jako silny smród uryny i kału. Nikt już nie był w stanie uciec przez chmarami wszy, które mnożyły się wszędzie bardzo obficie oraz nocą przed pluskwami, które spadały na więźniów z sufitu baraku lub górnych pięter prycz, atakując ich znanym sposobem
(Gruschka, 1998: 51)

Obozy koncentracyjne nie zostały zlikwidowane, lecz przejęte przez nowych właścicieli. Najczęściej kierowane są przez polską milicję. W Świętochłowicach (Górny Śląsk) ci jeńcy, którzy nie zginęli jeszcze z głodu lub nie zostali pobici na śmierć, muszą noc w noc stać po szyję zanurzeni w wodzie, dopóki nie umrą.
(Raport R.W.F. Bashford do Brytyjskiego Foreign Office z 1945, za: Gruschka, 1998: 72)

Że na co dzień widziało się u nas zmarłych, to była rzecz zupełnie naturalna… Umierali oni wszędzie, w umywalni, w toalecie, oraz obok pryczy…, a gdy chciało się pójść do toalety, to krążyło się pomiędzy trupami, tak jakby to była najnormalniejsza sprawa.
(Eric von Calsteren, za: Gruschka, 1998: 73-74

Nie było żadnej zasadniczej różnicy pomiędzy tym, co przeżył więzień w niewoli i torturach zadawanych pod symbolem trupiej czaszki SS czy polskiego orła. Wszystkim, którzy przeżyli, pozostały nadal w psychice: bezsenne noce z ich straszliwymi i niezapomnianymi obrazami, niebezpieczeństwo emigracji wewnętrznej, a w ogólności nadmierna wrażliwośći na duchowe i nerwowe bodźce, niezależnie od tego czy ich moment aresztowania zakończył się w maju 1945 roku lub później”.
(więzień obozu ZGODA, za: Gruschka, 1998: 75)

O obozie w Świętochłowicach-Zgodzie pisał również John Sack w publikacji „Oko za oko”, gdzie przedstawia sylwetki Żydów pracujących dla Urzędu Bezpieczeństwa.

Liczba ciał była ogromna, ale Szlomo nie zapominał o tym, że wciąż jeszcze żyje sześciuset mężczyzn z brunatnego baraku, oraz tysiąc ośmiuset “kolaborantów” i sześćset “kolaborantek”. On sam nic tknął ich jeszcze (osobiście zajmował się tylko mieszkańcami z brunatnego baraku), ale strażnicy zaczęli bić wszystkich: jeżeli nie salutowali, jeżeli nic mówili po polsku “Tak, proszę pana”, jeżeli nic pozbierali swoich włosów w zakładzie fryzjerskim, jeżeli nie zlizywali własnej krwi. Zapędzali Niemców do psich bud i bili ich, jeśli ci nie chcieli szczekać. Zmuszali Niemców do bicia siebie nawzajem: do skakania sobie na plecy, do walenia się po nosach, a jeśli jakiś więzień markował swoje ciosy, strażnicy mówili: – Pokażę ci jak się to robi – i walili tak mocno, że kiedyś jednemu uderzonemu wyleciało szklane oko. Gwałcili Niemki -jedna trzynastolatka zaszła w ciążę – i szkolili swe psy w ten sposób, że na komendę “Sic!” gryzły Niemców w genitalia. A i tak pozostało jeszcze trzy tysiące więźniów, i Szlomo nienawidził ich bardziej niż w lutym, nienawidził ich za to że nie chcieli usłużnie umierać.
(Sack, 1995: 178)



Mogiła zbiorowa ofiar masakry sowieckiej w Miechowicach 25-27 stycznia 1945 r., fotografia z 1968 r


Jedno z nielicznych fotografii przedstawiających więźniów obozu w Łambinowicach. Górnoślązaczki dokonują ekshumacji ciał jeńców wojennych



Akt zgonu podpisany przez Komendanta obozu Salomona Morela



Szkic obozu w Świętochłowicach-Zgodzie
Małżeństwo N. wysypało żwir na dróżkę, która prowadzi do ich działki, by nie brnąć w błocie po kolana. Nadzór budowlany nakazał "drogę rozebrać", bo to samowola budowlana.
Zaczęło się od kontroli. Kto ją wezwał? Państwo N. przypuszczają, że sąsiedzi, bo nadzór budowlany sam z siebie w takie tereny (chodzi o jedną z podopolskich wsi) się nie zapuszcza.

Kontrola wykazała, że przy płocie ciągnie się odcinek około 30-metrowy o szerokości 5 metrów w pierwszej części utwardzony tłuczniem, a na kolejnym odcinku stwierdzono ułożenie gruzu ceglanego. - Ta droga prowadzi do naszej działki. Wcześniej w razie deszczu czy po roztopach to wszystko grzęzło w błocie, przejść nie szło. Wysypaliśmy więc trochę piasku i żwiru, by można było spokojnie dostać się do naszej działki.

Adwokat państwa N. zaznaczył również w pozwie, że odcinek choć do nich nie należy ma ustanowioną służebność i mogą oni po tym odcinku swobodnie przechodzić, przejeżdżać, a nawet jakby chcieli to pędzić nim bydło. Adwokat przekonuje również, że odcinek jest fragmentem działki rolnej i dlatego nie podlega regulacjom prawa budowlanego.

Mimo to nadzór budowlany kazał drogę rozebrać. Dlaczego? Bo droga powstała bez żadnego zezwolenia, informacji o jej budowie, słowem żadnego dokumentu, jest więc - zdaniem nadzoru - ewidentna samowolą budowlaną. Tak stwierdził nadzór powiatowy, a potem poparł go również wojewódzki.

- Sprawa jest kuriozalna, bo kazano mi rozebrać drogę, choć to nie jest żadna droga. Nie ma np. systemu odprowadzającego wodę... a zresztą to jest po prostu usypany żwir umożliwiający mi dostanie się w cywilizowany sposób na własną działkę. Nie rozumiem skąd te decyzje nadzoru.

Sprawą zajmie się teraz Wojewódzki Sąd Administracyjny, do którego trafiła skarga pana N. - konstruktora "drogi" - na decyzję nadzoru budowlanego. - Ja tej sprawy tak nie zostawię, bo to jest jakiś absurd - mówi.

Kod:
http://opole.gazeta.pl/opole/1,35114,12983191,Usypal_sam_droge__wiec_ma_sprawe_w_sadzie.html#ixzz2H6xtzLXC
Najlepszy komentarz (42 piw)
k................k • 2013-01-05, 16:22
kurwa, az rece opadaja. ze sie chce komus o taka bzdure komus utrudniac zycie. jebac sasiadow-konfidentow, jebac nadzor budowlany, jebac ich rodziny, przodkow no i tuska.
Zmyty ze skały
torro • 2012-10-02, 16:47
Co on tam miał na plecach,wędkę czy strzelbę?I po co tam polazł?
Ostatni Lot Tupolewa
VicRattlehead • 2012-05-19, 17:00
Jak w temacie!

Najlepszy komentarz (284 piw)
MMAchu • 2012-05-19, 17:26
@up, człowieku to jest sadistic, jak Ci taki poziom humoru nie podpasował to spadaj na kwejka czy inny serwis z "kulturą".
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.

Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:

  Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów