Co się gapisz
📌
Wojna na Ukrainie
- ostatnia aktualizacja:
Wczoraj 18:08
📌
Konflikt izrealsko-arabski
- ostatnia aktualizacja:
Dzisiaj 5:23
🔥
Spowodowała kolizję i uciekała
- teraz popularne
#wystawa
I nie ma, że boli, kurwa
Najlepszy komentarz (23 piw)
Pantilion
• 2018-06-01, 6:44
Chyba durnie pieniążki pogubili razem z dokumentami
Aż się niedobrze robi, gdy widzi się coś takiego. Jak już idą tym tropem, to powinni również Hitlera powiesić. On też umarł za swoje przekonania. Popierdolony kraj...
"Maksymilian Kolbe, który oddał życie w obozie zagłady za drugiego człowieka i islamscy terroryści to dla organizatorów wystawy „Muzeum Męczenników” ta sama kategoria, męczennicy za wiarę.
Wystawa, która od wczoraj pojawiła się w galerii Bethanien w Berlinie przedstawia portrety osób, które oddały życie za wiarę i przekonania. Obok Maksymiliana Kolbego, uznawanego przez Kościół Katolicki za świętego, czy Sokratesa, Mohamed Atta, który wraz ze sobą uśmiercił kilka tysięcy osób wbijając się samolotem w jedną z wież World Trade Center. Są także inni zamachowcy z Moskwy czy z Paryża, włączając morderców i rzeźników z sali koncertowej Bataclan.
Niemieckie media uznają wystawę za kontrowersyjną. Wystawa organizowana jest za pieniądze podatnika i budynek galerii należy do miasta, ale urzędnicy nie zrobili nic przeciwko instalacji. Jedynie politycy Alternatywy dla Niemiec poinformowali, że złożyli skargę do prokuratury, bo ich zdaniem jest to „publiczna akceptacja morderstwa”, co w niemieckim prawie karnym jest przestępstwem."
źródło: euroislam.pl
"Maksymilian Kolbe, który oddał życie w obozie zagłady za drugiego człowieka i islamscy terroryści to dla organizatorów wystawy „Muzeum Męczenników” ta sama kategoria, męczennicy za wiarę.
Wystawa, która od wczoraj pojawiła się w galerii Bethanien w Berlinie przedstawia portrety osób, które oddały życie za wiarę i przekonania. Obok Maksymiliana Kolbego, uznawanego przez Kościół Katolicki za świętego, czy Sokratesa, Mohamed Atta, który wraz ze sobą uśmiercił kilka tysięcy osób wbijając się samolotem w jedną z wież World Trade Center. Są także inni zamachowcy z Moskwy czy z Paryża, włączając morderców i rzeźników z sali koncertowej Bataclan.
Niemieckie media uznają wystawę za kontrowersyjną. Wystawa organizowana jest za pieniądze podatnika i budynek galerii należy do miasta, ale urzędnicy nie zrobili nic przeciwko instalacji. Jedynie politycy Alternatywy dla Niemiec poinformowali, że złożyli skargę do prokuratury, bo ich zdaniem jest to „publiczna akceptacja morderstwa”, co w niemieckim prawie karnym jest przestępstwem."
źródło: euroislam.pl
Najlepszy komentarz (51 piw)
mygyry
• 2017-12-01, 19:10
@up A ty nie rozumiesz różnicy między być zabitym za poglądy a zabijać za poglądy? Sory ale chujową masz tą perspektywę.
Ale czego mądrego oczekiwać od niemiaszków, dzisiaj już ewakuowali jarmark świąteczny bo im "męczennicy" paczkę zostawili...
Ale czego mądrego oczekiwać od niemiaszków, dzisiaj już ewakuowali jarmark świąteczny bo im "męczennicy" paczkę zostawili...
ale są w życiu sprawy naprawdę ważne
Straty oszacowano na 200 000$...
Górny, prawy...
Górny, prawy...
Najlepszy komentarz (76 piw)
qhash
• 2017-07-13, 20:08
i kto? oczywiście baba
jebane głupie pizdy
jebane głupie pizdy
U rzeźnika:
- Przepraszam, to na
wystawie, to świński ryj?
- Nie, to lustro.
- Przepraszam, to na
wystawie, to świński ryj?
- Nie, to lustro.
Biblioteka Narodowa w Osetii Północnej otworzyła stałą wystawę, poświęconą agresji USA i NATO, donosi dziennik Nasza Osetia.
Ekspozycja dotyczy wielu wydarzeń historycznych o charakterze wojennym. Sporo miejsca poświęcono m. in. wojnie w Wietnamie, bombardowaniu Belgradu w 1999 roku oraz konfliktom w Afganistanie, Iraku i Libii.
Oddzielna wystawa prezentuje temat starcia rosyjsko - gruzińskiego w sierpniu 2008 roku. Żaden z krajów uczestniczących w tym konflikcie nie jest członkiem Sojuszu Północnoatlantyckiego.
Wiaczesław Lagkuew, prezes przedsięwzięcia, powiedział że odbiera wiadomości z wielu regionów Rosji z prośbą „o uzupełnienie ekspozycji", ale brakuje miejsca mu miejsca na szerszą prezentację.
Powzięte z >>>>>>>>>>>>>
Od siebie dodam że inicjatywa jak najbardziej słuszna.
Ktoś w końcu wypunktował skurwysyństwo NATO i USraela.
Ekspozycja dotyczy wielu wydarzeń historycznych o charakterze wojennym. Sporo miejsca poświęcono m. in. wojnie w Wietnamie, bombardowaniu Belgradu w 1999 roku oraz konfliktom w Afganistanie, Iraku i Libii.
Oddzielna wystawa prezentuje temat starcia rosyjsko - gruzińskiego w sierpniu 2008 roku. Żaden z krajów uczestniczących w tym konflikcie nie jest członkiem Sojuszu Północnoatlantyckiego.
Wiaczesław Lagkuew, prezes przedsięwzięcia, powiedział że odbiera wiadomości z wielu regionów Rosji z prośbą „o uzupełnienie ekspozycji", ale brakuje miejsca mu miejsca na szerszą prezentację.
Powzięte z >>>>>>>>>>>>>
Od siebie dodam że inicjatywa jak najbardziej słuszna.
Ktoś w końcu wypunktował skurwysyństwo NATO i USraela.
Animals Inside Out czyli futurystyczna wystawa martwych zwierząt
zwłoki zwierząt poddane zostały procesowi plastynacji, czyli usunięciu z tkanek organizmu wody oraz tłuszczów żeby nie zgniły
Na koniec źródło i oficjalna strona projektu
animalinsideout.com/en.html
zwłoki zwierząt poddane zostały procesowi plastynacji, czyli usunięciu z tkanek organizmu wody oraz tłuszczów żeby nie zgniły
Na koniec źródło i oficjalna strona projektu
animalinsideout.com/en.html
Wchodzi facet do sklepu zoologicznego i mówi:
- Chciałbym kupić tego żółwia z wystawy, który stepuje.
- Stepujący żółw?! O kurwa! Zapomniałem wyłączyć grzałki do piasku!
- Chciałbym kupić tego żółwia z wystawy, który stepuje.
- Stepujący żółw?! O kurwa! Zapomniałem wyłączyć grzałki do piasku!
To jedyne tak duże zbiory w Polsce: są tu przestrzelone czaszki, połamane kości i poparzona skóra. Przedwojenna kolekcja opowiada historię morderców, samobójców i nieszczęśliwych wypadków. To relikt mrocznej przeszłości nauki - na co dzień nikt poza studentami nie może jej oglądać.
Oficjalnie we Wrocławiu nie istnieje takie muzeum - na co dzień zbiory są dostępne tylko dla studentów do celów dydaktycznych. To spadek po przedwojennym Institut für Gerichtliche Medizin und Naturwissenschaftliche Kriminalistik. Polscy naukowcy zastali niemiecką kolekcję w powojennym uniwersyteckim budynku. Składają się na nią fragmenty ludzkich ciał w formalinie, kości oraz narzędzia zbrodni. Brakowało jednak dokumentacji. Nie wiadomo dokładnie, jakie kryminalne zagadki poszczególne eksponaty pomogły kiedyś rozwiązać.
- Dzisiaj zgromadzenie takiej kolekcji byłoby niemożliwe, nie pozwala na to bioetyka. To relikt mrocznej przeszłości nauki - mówi dr Tomasz Jurek, kierownik Katedry Medycyny Sądowej wrocławskiego Uniwersytetu Medycznego. - Przed wojną nikogo nie obchodziły prawa pacjenta i autonomia jednostki, a medycyna była polem badań i eksperymentów. Z naukowego punktu widzenia to oczywiście bardzo cenny zbiór, ale dla zwykłego zwiedzającego może okazać się zbyt drastyczny.
To nie film
W filmach mordercy zabijają w luksusowych rezydencjach, z podświetlanymi basenami i pięknymi widokami w tle. Później na miejsce przyjeżdżają medycy sądowi, którzy przed końcem odcinka rozwiązują zagadkę - a ludzie oczekują tego samego w prawdziwym życiu. To tzw. efekt CSI, który ma niewiele wspólnego z pracą medyków sądowych.
W rzeczywistości zwłoki nie przypominają modelek, a miejsca zbrodni to zwykle meliny. Samo morderstwo też rzadko jest wyrafinowane. Zwykle chodzi o kobietę, pieniądze albo alkohol. Zabójca używa tego, co akurat ma pod ręką; wystarczy noga od stołu. Świadczą o tym m.in. zgromadzone we Wrocławiu eksponaty.
Tu nie wejdziesz
Przez drzwi, na których wisi tabliczka z napisem "Muzeum", mogą przejść tylko studenci i pracownicy wrocławskiej Katedry Medycyny Sądowej. Niewielkie dwupoziomowe pomieszczenie jest obudowane drewnianymi, przeszklonymi gablotami. Chociaż jest środek dnia, we wnętrzu panuje półmrok. Na półkach: czaszki, kości, fragmenty skóry, kolekcja błon dziewiczych i narzędzi zbrodni. W słojach pływają narządy wewnętrzne - płuca chore na raka i zatrute gazem, zmiażdżone serca, przestrzelone mózgi.
Obok sznurów i siekier jest tu też wyjątkowa pętla wisielcza spleciona z ludzkich włosów. - We Wrocławiu mieszkał kiedyś mężczyzna, który w tramwajach odcinał kobietom loki i zaplatał je w gruby warkocz. W końcu sam powiesił się na sznurze z włosów - mówi Agata Thannhauser, antropolog sądowy.
Na jednej z półek stoi kolekcja więziennych tatuaży, m.in. rysunek kobiety oplecionej wężem (zemsta na kochance), serca z inicjałami, Indianin i syrenka oraz krótki wiersz: "Zagraj na puzonie w klawym tonie", który właściciel kazał sobie wytatuować w pięciolinii na brzuchu.
- Tatuaże więzienne są zakazane, ale w każdym zakładzie jest ktoś, kto potrafi je robić - mówi mgr Thannhauser. - Niebieski kolor uzyskuje się z tuszu do długopisów, czarny więźniowie ścierają z podeszw butów, a czerwony to ceglany pył zmieszany z krwią. Do tego krem albo masło, żeby otrzymać odpowiednią konsystencję. Najważniejsze są tatuaże na twarzy i dłoniach - to one świadczą o hierarchii w celi.
Ślady dawnych tragedii
Miejsce w muzeum znalazł też znany w całych przedwojennych Ziębicach handlarz mięsem Karl Denke. Fotografie z oględzin domu kanibala odnalazł po latach prof. Tadeusz Dobosz, kierownik Zakładu Technik Molekularnych Katedry Medycyny Sądowej.
Denke zwabiał do swojego domu włóczęgów, żebraków i prostytutki, aby później ich zabić i przerobić na peklowane mięso, którym handlował na targu we Wrocławiu. Ze skór ofiar wyrabiał sznurowadła, szelki i rzemienie. Jego ofiarami byli często przyjezdni, których wypatrywał na dworcu kolejowym. Przypisuje mu się od 20 do 40 morderstw, nie wiadomo, czy sam też jadł mięso swoich ofiar. Denke wpadł w ręce policji, kiedy jednej z jego ofiar - żebrakowi Vincenzowi Olivierovi - udało się uciec. Kanibal z Ziębic został złapany i jeszcze tego samego dnia powiesił się w celi. Podczas przeszukania jego domu na parapecie znaleziono kilkadziesiąt dowodów tożsamości, a w szafkach stosy zakrwawionych ubrań. Na podłodze - rozrzucone kości.
Rozcięta krtań to pozostałość po pechowym wypadku. - Pewien mężczyzna szedł przez podwórko i palił po drodze fajkę. Dzieci, które bawiły się obok, tak niefortunnie uderzyły go piłką, że część fajki utkwiła w drogach oddechowych, a mężczyzna niedługo potem zmarł. Co było przyczyną zgonu? Zatrucie nikotyną. Duża dawka z cybucha została podana bardzo szybko i prawie dożylnie - przez otwartą ranę - mówi dr Łukasz Szleszkowski.
Język, w którym utkwił fragment fajki
Sądowe opowieści na Festiwalu Tajemnic
Część uniwersyteckich eksponatów można było zobaczyć w sierpniu podczas Festiwalu Tajemnic na zamku Książ w Wałbrzychu. O pracy medyka sądowego opowiadał tam dr Łukasz Szleszkowski: - Rany kłute często wyglądają niepozornie, ale mogą powodować duże obrażenia narządów wewnętrznych - mówił. - Zabójstwa z użyciem ostrych narzędzi często zostawiają na ciele dodatkowe, obronne obrażenia. Ofiara odruchowo próbuje złapać nóż, a ostrze zostawia ślad np. między kciukiem i palcem wskazującym.
Dr Szleszkowski podczas wykładu wyświetlał slajdy. Zbliżenie na ranę. Pijany mężczyzna usiadł na szklance, która wbiła się w pośladki na głębokość ośmiu centymetrów; sama rana miała szerokość dziewięciu. Badania wykazały, że miał ponad 4 promile alkoholu we krwi. Nie poczuł bólu, tylko ciepło rozlewające się wzdłuż nogawki spodni. Z tyłu sali usłyszeliśmy huk - jeden z uczestników wykładu stracił przytomność. Dostał wodę, ktoś wyprowadził go pod rękę z sali.
W Książu pracownicy Uniwersytetu pokazali też m.in., jak wygląda rozkład ciała po śmierci, przestrzelone czaszki, połamane kości i ofiary pożarów. Był też męski manekin ubrany w lateksowy fartuch i buty na obcasie. Na szyi miał obrożę, a w niewygodnej pozycji utrzymywała go smycz przywiązana do ściany.
- Tego mężczyznę znaleziono na jednym z wrocławskich podwórek, na placu zabaw. Początkowo sądzono, że to zabójstwo, jednak sekcja zwłok to wykluczyła - mówi Agata Thannhauser, antropolog sądowy. - Mężczyzna sam się podduszał, żeby zwiększyć doznania erotyczne. Tego dnia uprząż się zablokowała.
Anonimowe eksponaty, fragmenty układanek
Zbiory wrocławskiej Katedry Medycyny Sądowej są największe w kraju. Podobne kolekcje, chociaż na mniejszą skalę, mają jeszcze katedry w Krakowie i Poznaniu.
- To w większości anonimowe eksponaty, fragmenty układanek, o których niewiele wiemy, ale mają wielką wartość historyczną. Chciałbym, żeby w przyszłości przynajmniej część tej kolekcji była dostępna dla wszystkich zwiedzających, oczywiście z odpowiednim opisem i we właściwym kontekście - zaznacza Tomasz Jurek.
Dłoń męszczyzny który zmarł w wyniku porażenia prądem.
Zamumifikowane przedramię.
Krwiak wewnętrzny czaszki, który uciska mózg.
Postrzelony mózg.
Odłamki granatu, które utkwiły w mózgu.
Dr n. med Łukasz Szleszkowski oprowadza po wystawie.
Czaszka którą rozłupano za pomocą tępego narzędzia.
Narzędzie, które były w przeszłości używane podczas sekcji zwłok.
Mgr Agata Thannhauser oprowadza po wystawie.
Czaszka, którą znaleziono na śmietniku. Była wykorzystywana do praktyk okultystycznych.
Ślady na kościach po spaleniu ciała w krematorium.
Pocisk karabinowy tkwiący w II i III kręgu lędźwiowym. Ofiara zmarła po 94 dniach.
Skóra topielca, która oddzieliła się od ciała - tzw. rękawiczki śmierci.
Zmumifikowana głowa.
Sala wystawa na Zamku Książ podczas Festiwalu Tajemnic.
Inscenizacja miejsca zbrodni.
Dr Tomasz Jurek, kierownik Katedry Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego im. Piastów Śląskich we Wrocławiu.
artykuł całościowo skopiowany z GW (25.08.2013 21:00), treść i zdjęcia Joanna Dzikowska - tytuł orginału "Takie muzeum już nie powstanie. Relikt mrocznej przeszłości'' . Link do artykułu: wyborcza.pl/1,75476,14489852,Takie_muzeum_juz_nie_powstanie__Relikt_mr...
Oficjalnie we Wrocławiu nie istnieje takie muzeum - na co dzień zbiory są dostępne tylko dla studentów do celów dydaktycznych. To spadek po przedwojennym Institut für Gerichtliche Medizin und Naturwissenschaftliche Kriminalistik. Polscy naukowcy zastali niemiecką kolekcję w powojennym uniwersyteckim budynku. Składają się na nią fragmenty ludzkich ciał w formalinie, kości oraz narzędzia zbrodni. Brakowało jednak dokumentacji. Nie wiadomo dokładnie, jakie kryminalne zagadki poszczególne eksponaty pomogły kiedyś rozwiązać.
- Dzisiaj zgromadzenie takiej kolekcji byłoby niemożliwe, nie pozwala na to bioetyka. To relikt mrocznej przeszłości nauki - mówi dr Tomasz Jurek, kierownik Katedry Medycyny Sądowej wrocławskiego Uniwersytetu Medycznego. - Przed wojną nikogo nie obchodziły prawa pacjenta i autonomia jednostki, a medycyna była polem badań i eksperymentów. Z naukowego punktu widzenia to oczywiście bardzo cenny zbiór, ale dla zwykłego zwiedzającego może okazać się zbyt drastyczny.
To nie film
W filmach mordercy zabijają w luksusowych rezydencjach, z podświetlanymi basenami i pięknymi widokami w tle. Później na miejsce przyjeżdżają medycy sądowi, którzy przed końcem odcinka rozwiązują zagadkę - a ludzie oczekują tego samego w prawdziwym życiu. To tzw. efekt CSI, który ma niewiele wspólnego z pracą medyków sądowych.
W rzeczywistości zwłoki nie przypominają modelek, a miejsca zbrodni to zwykle meliny. Samo morderstwo też rzadko jest wyrafinowane. Zwykle chodzi o kobietę, pieniądze albo alkohol. Zabójca używa tego, co akurat ma pod ręką; wystarczy noga od stołu. Świadczą o tym m.in. zgromadzone we Wrocławiu eksponaty.
Tu nie wejdziesz
Przez drzwi, na których wisi tabliczka z napisem "Muzeum", mogą przejść tylko studenci i pracownicy wrocławskiej Katedry Medycyny Sądowej. Niewielkie dwupoziomowe pomieszczenie jest obudowane drewnianymi, przeszklonymi gablotami. Chociaż jest środek dnia, we wnętrzu panuje półmrok. Na półkach: czaszki, kości, fragmenty skóry, kolekcja błon dziewiczych i narzędzi zbrodni. W słojach pływają narządy wewnętrzne - płuca chore na raka i zatrute gazem, zmiażdżone serca, przestrzelone mózgi.
Obok sznurów i siekier jest tu też wyjątkowa pętla wisielcza spleciona z ludzkich włosów. - We Wrocławiu mieszkał kiedyś mężczyzna, który w tramwajach odcinał kobietom loki i zaplatał je w gruby warkocz. W końcu sam powiesił się na sznurze z włosów - mówi Agata Thannhauser, antropolog sądowy.
Na jednej z półek stoi kolekcja więziennych tatuaży, m.in. rysunek kobiety oplecionej wężem (zemsta na kochance), serca z inicjałami, Indianin i syrenka oraz krótki wiersz: "Zagraj na puzonie w klawym tonie", który właściciel kazał sobie wytatuować w pięciolinii na brzuchu.
- Tatuaże więzienne są zakazane, ale w każdym zakładzie jest ktoś, kto potrafi je robić - mówi mgr Thannhauser. - Niebieski kolor uzyskuje się z tuszu do długopisów, czarny więźniowie ścierają z podeszw butów, a czerwony to ceglany pył zmieszany z krwią. Do tego krem albo masło, żeby otrzymać odpowiednią konsystencję. Najważniejsze są tatuaże na twarzy i dłoniach - to one świadczą o hierarchii w celi.
Ślady dawnych tragedii
Miejsce w muzeum znalazł też znany w całych przedwojennych Ziębicach handlarz mięsem Karl Denke. Fotografie z oględzin domu kanibala odnalazł po latach prof. Tadeusz Dobosz, kierownik Zakładu Technik Molekularnych Katedry Medycyny Sądowej.
Denke zwabiał do swojego domu włóczęgów, żebraków i prostytutki, aby później ich zabić i przerobić na peklowane mięso, którym handlował na targu we Wrocławiu. Ze skór ofiar wyrabiał sznurowadła, szelki i rzemienie. Jego ofiarami byli często przyjezdni, których wypatrywał na dworcu kolejowym. Przypisuje mu się od 20 do 40 morderstw, nie wiadomo, czy sam też jadł mięso swoich ofiar. Denke wpadł w ręce policji, kiedy jednej z jego ofiar - żebrakowi Vincenzowi Olivierovi - udało się uciec. Kanibal z Ziębic został złapany i jeszcze tego samego dnia powiesił się w celi. Podczas przeszukania jego domu na parapecie znaleziono kilkadziesiąt dowodów tożsamości, a w szafkach stosy zakrwawionych ubrań. Na podłodze - rozrzucone kości.
Rozcięta krtań to pozostałość po pechowym wypadku. - Pewien mężczyzna szedł przez podwórko i palił po drodze fajkę. Dzieci, które bawiły się obok, tak niefortunnie uderzyły go piłką, że część fajki utkwiła w drogach oddechowych, a mężczyzna niedługo potem zmarł. Co było przyczyną zgonu? Zatrucie nikotyną. Duża dawka z cybucha została podana bardzo szybko i prawie dożylnie - przez otwartą ranę - mówi dr Łukasz Szleszkowski.
Język, w którym utkwił fragment fajki
Sądowe opowieści na Festiwalu Tajemnic
Część uniwersyteckich eksponatów można było zobaczyć w sierpniu podczas Festiwalu Tajemnic na zamku Książ w Wałbrzychu. O pracy medyka sądowego opowiadał tam dr Łukasz Szleszkowski: - Rany kłute często wyglądają niepozornie, ale mogą powodować duże obrażenia narządów wewnętrznych - mówił. - Zabójstwa z użyciem ostrych narzędzi często zostawiają na ciele dodatkowe, obronne obrażenia. Ofiara odruchowo próbuje złapać nóż, a ostrze zostawia ślad np. między kciukiem i palcem wskazującym.
Dr Szleszkowski podczas wykładu wyświetlał slajdy. Zbliżenie na ranę. Pijany mężczyzna usiadł na szklance, która wbiła się w pośladki na głębokość ośmiu centymetrów; sama rana miała szerokość dziewięciu. Badania wykazały, że miał ponad 4 promile alkoholu we krwi. Nie poczuł bólu, tylko ciepło rozlewające się wzdłuż nogawki spodni. Z tyłu sali usłyszeliśmy huk - jeden z uczestników wykładu stracił przytomność. Dostał wodę, ktoś wyprowadził go pod rękę z sali.
W Książu pracownicy Uniwersytetu pokazali też m.in., jak wygląda rozkład ciała po śmierci, przestrzelone czaszki, połamane kości i ofiary pożarów. Był też męski manekin ubrany w lateksowy fartuch i buty na obcasie. Na szyi miał obrożę, a w niewygodnej pozycji utrzymywała go smycz przywiązana do ściany.
- Tego mężczyznę znaleziono na jednym z wrocławskich podwórek, na placu zabaw. Początkowo sądzono, że to zabójstwo, jednak sekcja zwłok to wykluczyła - mówi Agata Thannhauser, antropolog sądowy. - Mężczyzna sam się podduszał, żeby zwiększyć doznania erotyczne. Tego dnia uprząż się zablokowała.
Anonimowe eksponaty, fragmenty układanek
Zbiory wrocławskiej Katedry Medycyny Sądowej są największe w kraju. Podobne kolekcje, chociaż na mniejszą skalę, mają jeszcze katedry w Krakowie i Poznaniu.
- To w większości anonimowe eksponaty, fragmenty układanek, o których niewiele wiemy, ale mają wielką wartość historyczną. Chciałbym, żeby w przyszłości przynajmniej część tej kolekcji była dostępna dla wszystkich zwiedzających, oczywiście z odpowiednim opisem i we właściwym kontekście - zaznacza Tomasz Jurek.
Dłoń męszczyzny który zmarł w wyniku porażenia prądem.
Zamumifikowane przedramię.
Krwiak wewnętrzny czaszki, który uciska mózg.
Postrzelony mózg.
Odłamki granatu, które utkwiły w mózgu.
Dr n. med Łukasz Szleszkowski oprowadza po wystawie.
Czaszka którą rozłupano za pomocą tępego narzędzia.
Narzędzie, które były w przeszłości używane podczas sekcji zwłok.
Mgr Agata Thannhauser oprowadza po wystawie.
Czaszka, którą znaleziono na śmietniku. Była wykorzystywana do praktyk okultystycznych.
Ślady na kościach po spaleniu ciała w krematorium.
Pocisk karabinowy tkwiący w II i III kręgu lędźwiowym. Ofiara zmarła po 94 dniach.
Skóra topielca, która oddzieliła się od ciała - tzw. rękawiczki śmierci.
Zmumifikowana głowa.
Sala wystawa na Zamku Książ podczas Festiwalu Tajemnic.
Inscenizacja miejsca zbrodni.
Dr Tomasz Jurek, kierownik Katedry Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego im. Piastów Śląskich we Wrocławiu.
artykuł całościowo skopiowany z GW (25.08.2013 21:00), treść i zdjęcia Joanna Dzikowska - tytuł orginału "Takie muzeum już nie powstanie. Relikt mrocznej przeszłości'' . Link do artykułu: wyborcza.pl/1,75476,14489852,Takie_muzeum_juz_nie_powstanie__Relikt_mr...
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych
materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony
oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów