#akademik
Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Akademik UJ Prawo jakoś lata 90-te i wprowadził się murzyn. Oczywiście wszyscy chcąc mu pomóc przystosować się do życia w naszym społeczeństwie uczyli go mówić.
Efekt był taki, że jak otwierał drzwi mówił "Pana nie ma w domu".
Jak usłyszałem tą historię to o mało co się nie spierdoliłem z krzesła ze śmiechu.
Kolejna podobna historia:
Egipt, targ, handlarze wszystkim i oczywiście nauczeni, że po polsku "welcome" mówi się"wypierdalać".
Wyobraźcie sobie jakiegoś turbaniarza stojącego przed sklepem, machającego i wołającego "wypierdalać" do Polaków .
Znacie podobne historie - ładować w komenty.
autentyk historia (opowiedziana przez ojca kumpla, ktory byl "widzem"):
Wczesne lata 90'. Pewien mudżin jechal z Poznania do Warszawy za pomoca PKP.
Nie wiedzial jednak gdzie ma wysiasc, a ze po angielsku malo osob w tym czasie mowilo to mial problem. No i mu dobra dusza pomogla. Stal ten mudżin w przedziale z kartka w reku.
Na kartce napisano instrukcje po polsku: "wyjeb brudasa na centralnym".
- Za Janka,żeby zdał !
W pewnym momencie do pokoju wchodzi Janek.Koledzy krzyczą:
- I co Janek?Zdałeś ?
- Zdałem,zdałem.Tylko jednej nie przyjęli bo miała szyjkę obitą.
Jeżeli kiedykolwiek zastanawialiście się jak wygląda dom studencki od wewnątrz, macie niepowtarzalną okazję przekonać się na własne oczy
Studenciaki popili, wsadzili na ostatnim piętrze krzesło do windy, podpalili i kazali zjechać windzie na dół. Nie dojechała.
A to, co pokazują w filmiku to zbieractwo butelek. Pamiętam na juwenaliach nie jeden taki "kolekcjoner" był. A i puszki też "kolekcjonował".
Uprzedzam, będzie nieco obrzydliwie... ale też i zabawnie.
Z góry też dla uczciwości dodam, że jest to opowieść, której - stety albo niestety - nie byłem bezpośrednim świadkiem, ale skądinąd wiem, że jest w 100% prawdziwa.
Lat temu osiem albo dziewięć, nie pomnę, mieszkałem w akademiku, os. Przyjaźń w Warszawie, kto był ten wie - fińskie domki parterowe, bez recepcji, wszystko wybudowane metodą "trochę drewna, dużo azbestu". I, co ważne, jeden prysznic (literalnie - jeden) na około 40 osób.
Niedługo po rozpoczęciu nowego roku akademickiego, kiedy oprócz stałych mieszkańców pojawiło się sporo świeżej krwi, zaczęły dziać się rzeczy dziwne. Tudzież obrzydliwe.
Mianowicie, bliżej nieokreślony ktoś zaczął pod owym prysznicem... stawiać klocka. Może nie codziennie, ale z regularnością godną lepszej sprawy.
Pół biedy, gdyby stawiał go na glazurze, gdzie można puścić silny strumień wody i spłynie. Nie. Stawiał go na takiej drewnianej palecie (podobne coś do palet transportowych), która stała pod "słuchawką" prysznicową - żeby ludzie na gołych kafelkach nie stawali. Nie dało się go więc po prostu wziąć i spłukać, ktoś zdeterminowany musiał wziąć szczotkę i czyścić to drewniane. Drewnianego się szybko zresztą pozbyto, ale problemu nie - kupa cały czas pojawiała się pod prysznicem.
Ustalono więc, że trzeba wykryć sprawcę. Działo się to taką metodą, że osoby mieszkające najbliżej sanitariatu, słysząc, że ktoś tam wchodzi i zamyka drzwi, miały za zadanie dyskretnie obserwować, kto wszedł, kiedy wyszedł i co po sobie zostawił.
Po paru dniach obławy - trafiony - zatopiony, jeden z nowych w akademiku studentów został przyłapany na gorącym i ciepłym jeszcze uczynku - zarzekał się, że nie on, że już było, a jemu się spieszyło i nie spłukał przed sobą... No ale, jak to w reklamie - są twarde dowody, dostał więc parę kopów (bez przesady - to jeszcze nie były czasy gimnazjów, więc poziom zbydlęcenia ludzi był dużo niższy) oraz stanowczą informację, że od teraz jest w akademiku persona non grata i ma nazajutrz znaleźć nowe lokum.
Chłopak się wyniósł chcąc nie chcąc...
...a po tygodniu bądź dwóch, koledzy znaleźli pod prysznicem ogromną kupę z wbitym patykiem i nadzianą nań karteczką o treści: NIGDY MNIE NIE ZŁAPIECIE!!!
Ale faktem jest, że po tej karteczce incydenty ustały.
Chłopaki z Limo daliby radę:
Ten Pener to jakieś Wasze jebane Guru jest ?
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów