18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (4) Soft (5) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 22:48
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: 6 minut temu
🔥 Śmierć na tankowcu - teraz popularne

#honor

Podejrzewam, że się spodoba i może każdy dowie się czegoś nowego.



Enjoy.
Najlepszy komentarz (26 piw)
T................r • 2012-12-04, 14:25
uwazam ze gdyby wojna wybuchla 2 lata pozniej to bysmy mieli juz niezla armie z nowoczesnym sprzetem... ale prawda jest taka ze zawsze jestesmy za kazdym narodem wiec bylismy ruchani i bedziemy ruchani, dopóki nie zaczniemy walczyc z politykami ktorzy tylko napychaja sobie kieszenie, a narod biednym zostaiwaja... dzisiaj czytalem ze na rzad tuska poszlo w tym roku juz 40mln zl na nagrody i premie...
Medal Honoru
Cwieku • 2012-10-23, 18:58
Jako, że pierwsza historia się Wam spodobała, wrzucam kolejną moim, zdaniem naprawde świetną. Miłej lektury!

Kwatera Główna Dowództwa Sił Pacyfiku Armii Stanów Zjednoczonych, Honolulu, Hawaje, 18 kwietnia 1945 roku, godzina 5:00.
Brzęk rozbijanej szyby zabrzmiał jak wystrzał armatni. Kawałki szkła posypały się na podłogę, a postać w lotniczym mundurze zastygła w bezruchu wpatrując się w półotwarte drzwi do gabinetu.
Nic. Cisza.
Postać sięgnęła do gabloty i chwyciła medal w formie złotej gwiazdy na błękitnej wstążce ozdobionej trzynastoma małymi gwiazdkami. Przez chwilę przyglądała mu się z uwagą. Potem drżącą dłonią wsunęła medal do kieszeni i po cichu wyszła z gabinetu zamykając za sobą drzwi.
Przed budynkiem czekał jeep z dwoma lotnikami. Mężczyzna, który właśnie wykradł medal wskoczył na tylne siedzenie. Samochód natychmiast ruszył z miejsca.
Na lotnisku czekał już bombowiec B-29 Superfortress. Kiedy trzej ludzie weszli na pokład śmigła zaczęły się obracać i samolot pokołował na pas startowy.
Sześć tysięcy kilometrów na zachód w szpitalu wojskowym na wyspie Guam umierał w męczarniach człowiek, który jak nikt inny zasłużył na Medal Honoru.


Medal of Honor to najwyższe wojskowe odznaczenie w Stanach Zjednoczonych nadawane za akty wyjątkowej odwagi i bohaterstwa na polu walki. Wręcza go osobiście prezydent w imieniu Kongresu. Kryteria przyznawania tego Medalu są tak wyśrubowane, że najczęściej jest on nadawany pośmiertnie. Żyjący kawalerowie Medalu Honoru są powszechnie szanowani i cieszą się szeregiem przywilejów.
Istnieje m.in. zwyczaj, według którego żołnierzowi, który otrzymał Medal wszyscy przedstawiciele służb mundurowych salutują jako pierwsi, bez względu na różnicę stopni, z prezydentem USA włącznie.
Podczas Drugiej Wojny Światowej przyznano 464 te wyjątkowe odznaczenia. Każdy z udekorowanych dokonał czynu niezwykłego bohaterstwa, najczęściej poświęcając własne życie, by ratować towarzyszy broni.
Najbardziej niewiarygodny, nadludzki wręcz z tych czynów miał miejsce 12 kwietnia 1945 roku.
Pod koniec 1944 roku Amerykanie rozpoczęli wielką lotnicza ofensywę przeciwko Japonii. Z wysp Guam, Tinian i Saipan każdego dnia startowały superfortece B-29 systematycznie równając z ziemią japońskie miasta. Amerykanie używali do tego celu głównie bomb zapalających korzystając z faktu, że większość budynków w Japonii wykonana była z drewna.
W nocy z 9 na 10 marca 1945 roku nad japońską stolicę nadleciało 279 superfortec. Każda miała na pokładzie trzy tony ładunków zapalających. W burzy ogniowej zginęło 120 tysięcy ludzi, a 25% miasta zniknęło z powierzchni ziemi. Utworzyły się kominy gorącego powietrza, które podrzucało olbrzymie bombowce w górę jak piłeczki.

Bombowce B-29 Superfortress nad Japonią


12 kwietnia 1945 roku z bazy na wyspie Guam startuje 75 bombowców. Ich celem są zakłady chemiczne w Koriyamie, około 200 kilometrów na północ od Tokio. Powietrzną armadę prowadzi załoga superfortecy o nazwie City of Los Angeles. To już ich jedenasta misja bojowa, są więc ze sobą nieźle zgrani. Dowódcą i pierwszym pilotem jest kapitan Anthony Simeral, a obok niego w kokpicie siedzi porucznik Roy Stables. W głębi kadłuba ze słuchawkami na uszach siedzi 24-letni radiooperator z Alabamy sierżant Henry „Red” Erwin. Ma dzisiaj dodatkowe zadanie – kiedy znajdą się nad celem musi wziąć dziesięciokilową bombę dymną, otworzyć specjalną śluzę w podłodze, wyciągnąć zawleczkę i wyrzucić ładunek, który posłuży jako marker celu dla bombowców.
Lot przebiega bez większych problemów. W okolicach Tokio odzywają się działa przeciwlotnicze, ale ich ogień jest niecelny. Kapitan Simeral obniża lot. Na horyzoncie widać już cel.
- Gotów? – krzyczy przez interkom do Henry’ego.
- Gotów! – odpowiada jak echo sierżant.
Otwiera śluzę, bierze do ręki podłużny metalowy pojemnik wypełniony białym fosforem i sięga do zawleczki. Po jej wyciągnięciu ma sześć sekund na wyrzucenie bomby zanim zapalnik odpali ją. Zdecydowanym ruchem pociąga za druciane kółko.
Potężna eksplozja wstrząsa samolotem. Bomba jest wadliwa i eksploduje natychmiast. Ładunek białego fosforu płonącego z temperaturą 2000 stopni pryska sierżantowi w twarz, oślepia go i wtapia nos w twarz. Bomba dymna wypada mu z rąk i pchana siłą odrzutu pędzi wgłąb samolotu, w stronę luku bombowego. Ciągle płonąc zatrzymuje się o metr od setek bomb zapalających poukładanych jedna na drugiej. Wnętrze samolotu wypełnia się białym, trującym dymem. Jest on tak gęsty, że piloci nie widzą instrumentów. Bombowiec zaczyna pikować ku ziemi. Dziesięcioosobowa załoga zamiera z przerażenia. Wiedzą, że mają przed sobą tylko kilka sekund życia. Pytanie brzmi, czy zginą roztrzaskując się o ziemię, czy też bombowiec zamieni się w wielką kulę ognia zanim w nią uderzy.
Oślepiony i straszliwie poparzony sierżant Erwin pełznie ku lukowi bombowemu. Po omacku lokalizuje płonącą bombę, chwyta ją gołą ręką i taszczy ku dziobowi, by wyrzucić ją przez okno. Płonący biały fosfor zamienia go w żywą pochodnię, rozpalony do białości metal przepala dłoń aż do kości, ale mimo to sierżant nie upuszcza bomby. Płonąc żywcem z niewyobrażalnym wysiłkiem idzie przed siebie. Nagle napotyka przeszkodę – rozłożony stół nawigatora, który tarasuje mu drogę. Umierając z bólu wkłada płonącą bombę pod pachę i spalonym kikutem ręki usuwa przeszkodę. Nie ma już twarzy ani włosów. Spalone ubranie spada z niego razem ze zwęgloną skórą. Ale jeszcze żyje i co najdziwniejsze – nie traci przytomności.
- Otwórz okno! – wrzeszczy do Stablesa, który o mało nie mdleje z przerażenia widząc płonącego żywcem kolegę taszczącego rozpaloną bombę.
Henry Erwin nadludzkim wysiłkiem wypycha ładunek za okno i osuwa się na podłogę. Dym ucieka przez otwarte okno i w kabinie pilotów robi się widniej. Kapitan Simeral wyrównuje lot za wysokości stu metrów. Bombowiec natychmiast opuszcza armadę i kieruje się ku najbliższej amerykańskiej bazie na Iwo Jimie. Koledzy gaszą płonącego Erwina i aplikują mu potężne dawki morfiny.
Na Iwo Jimie natychmiast zajmują się nim lekarze. Przetaczają mu krew, usuwają zwęglone tkanki i podają olbrzymie dawki antybiotyków by zwalczyć infekcje. Godzinami usuwają drobiny białego fosforu wżarte głęboko w ciało.
Biały fosfor zapala się przy zetknięciu z powietrzem, więc ten zabieg powoduje kolejne fale niewypowiedzianego bólu u bohaterskiego sierżanta. Nikt z personelu nie ma wątpliwości – Erwin umrze za kilka, najdalej za kilkanaście godzin. I szczerze mówiąc – wszyscy mu tego życzą. Śmierć będzie dla niego wybawieniem od niewyobrażalnych cierpień.

Sierżant Henry "Red" Erwin w otoczeniu kolegów z załogi


Ale jak na razie w zwęglonym ciele lotnika nadal tli się iskierka życia. Jego koledzy zbierają się w mesie i wspólnie piszą raport o całym wydarzeniu rekomendując kolegę, który uratował im skórę kosztem własnej do Medalu Honoru. Raport zostaje natychmiast przewieziony do Dowództwa Sił Powietrznych na wyspie Guam. Tam o piątej rano adiutant budzi generała Curtisa LeMaya – dowódcę lotnictwa bombowego w rejonie Pacyfiku. Zaspany generał bierze do ręki raport i zaczyna czytać. Senność znika w ułamku sekundy. Natychmiast podpisuje raport i każe przesłać go do Waszyngtonu. Ponadto rozkazuje odnaleźć brata bohaterskiego sierżanta, który służy w piechocie morskiej na Pacyfiku i sprowadzić go natychmiast na Iwo Jimę.
W Waszyngtonie raport trafia na biurko pełniącego obowiązki prezydenta Harry’ego Trumana (prezydent Roosevelt zmarł dzień wcześniej). Ten zaraz po jego lekturze przyznaje sierżantowi Medal Honoru i poleca jak najszybciej odesłać dokumenty na Guam.
Zazwyczaj procedura przyznawania Medalu Honoru ciągnie się miesiącami, a nawet latami. Ta sytuacja była wyjątkowa – chodziło o to, by bohaterski lotnik otrzymał odznaczenie póki jeszcze żył.

Istnieją trzy wersje Medalu Honoru, po jednej dla każdego z rodzajów amerykańskich sił zbrojnych. Różnią się od siebie drobnymi detalami. Na zdjęciu Medal Honoru Sił Powietrznych USA - taki sam, jaki otrzymał sierżant Henry Erwin.


W międzyczasie Henry Erwin zostaje przetransportowany z Iwo Jimy na Guam, gdzie czeka go lepsza opieka lekarska. Jego stan jest nadal krytyczny i nikt nie ma wątpliwości, że dzielny sierżant za dzień lub dwa umrze.
Kiedy dokumenty potwierdzające przyznanie Medalu Honoru docierają na Guam okazuje się, że jedyny taki Medal znajduje się w Kwaterze Głównej Dowództwa Sił Pacyfiku na Hawajach. Koledzy Erwina natychmiast lecą bombowcem na Hawaje, dokąd docierają w środku nocy. W kwaterze Dowództwa nie ma nikogo, kto mógłby im wydać Medal spoczywający w ozdobnej gablocie w gabinecie komendanta, więc po prostu włamują się do środka, rozbijają gablotę, biorą Medal i natychmiast wracają na Guam. 19 kwietnia generał LeMay przypina odznaczenie do pokrytego grubą warstwą bandaży sierżanta.
To nieprawdopodobne, ale Henry „Red” Erwin przeżył. W ciagu 30 miesięcy przeszedł 43 operacje, podczas których lekarze zdołali przywrócić mu wzrok i zrekonstruować twarz. Odzyskał także władzę w jednej ręce. Opuścił Siły Powietrzne w 1947 roku w stopniu starszego sierżanta i rozpoczął pracę w Biurze do Spraw Weteranów. Wiele czasu spędził w szpitalach pomagając ofiarom poparzeń. W 1997 roku Amerykańskie Siły Powietrzne ustanowiły coroczną nagrodę jego imienia.

Starszy sierżant Henry "Red" Erwin w 1995 roku


Starszy sierżant Henry „Red” Erwin, człowiek, który przeszedł przez piekło, by ratować swoich towarzyszy zmarł 16 stycznia 2002 roku w Birmingham w Alabamie.

Źródło: Blogbiszopa.pl
Najlepszy komentarz (52 piw)
Casei • 2012-10-23, 19:19
Zajebiście się to czyta. Czekamy na więcej.
Operacja Warfighter - film
Zubar • 2012-10-21, 8:40
Z okazji premiery gry Medal of Honor Warfighter, która odbędzie się 25 października 2012 r, Jednostka Wojskowa GROM wraz z polskim oddziałem Electronic Arts umożliwiły graczom i fanom gry wspólne ćwiczenia wraz z czynnymi operatorami tej jednostki specjalnej.
Najlepszy komentarz (39 piw)
Morghar • 2012-10-21, 22:53
Aż żal komentarze czytać. Firma zrobiła fajną akcję promocyjną a polaczki jebane tylko narzekają bo już im się coś nie podoba. Ogarnijcie się barany.

PS no dobra, muzyka rzeczywiście kijowa
Medal of Honor: Warfighter bez tajemnic, czyli wywiad z byłym operatorem GROM-u. Żołnierz pełnił funkcję konsultanta przy produkcji najnowszej gry Electronic Arts.

Wywiad:


Reklama TV (polecam, z wiadomych przyczyn):
Pamiętaj o Polsce...
Kiechu • 2012-08-03, 23:36
Filmik jeżeli chodzi o wartość edukacyjną jest gówno warty bo żadnych opisów nie zrobiłem. Chciałem bardziej żeby ruszyło kogoś kto wie co i jak, ale chyba takich głąbów co nie będą wiedzieli co jest przedstawione w filmiku będzie mało.

Normalnie bym tego nie dodał, ale jak wiadomo w grze jest wątek patriotyczny, to i honory trzeba czynić:



Trzeba oglądać w HD i na pełnym ekranie, a jakość w playerze sadisticowym będzie pewnie chujowa. Daję więc od razu "link" do yt: watch?v=7aiLV4VW8FU
Honor i Ojczyzna
turas86 • 2012-06-01, 16:10
...w waszych sercach lewizna nie HONOR I OJCZYZNA !
Najlepszy komentarz (46 piw)
S................x • 2012-06-01, 17:13
bloodwar napisał/a:

Głupsza od wierzenia w Polskę, Honor i Ojczyznę jako coś, czemu warto poświęcać życie jest chyba tylko wiara w UFO, Saskłasza i wrestling



Pierwsze honorowe zabójstwo w Polsce
R................r • 2012-05-11, 0:07
Prokurator domagał się kary dożywotniego więzienia. Sąd zdecydował, że nie wyda najsurowszego wyroku. Skazał Naeema A. (40 l.), Pakistańczyka, oskarżonego o zabójstwo żony Agnieszki A. (+32 l.), na 15 lat więzienia. Dlaczego? Uzasadnienie zostało utajnione, jak zresztą cały proces. W 2009 r. cała Polska szukała Agnieszki A. (†32 l.) z Łodzi. Matka czworga dzieci zniknęła nagle, 7 czerwca. Po 10 dniach znaleziono jej zwłoki. Została zabita dwoma ciosami noża w brzuch. O zabójstwo został oskarżony jej mąż, Naeem A. Pakistańczyk od lat prowadzi w Polsce interesy. To tu narodziło się ich uczucie. Tu na świat przyszły dzieci: Adam (11 l.), Sandra (10 l.), Renata (9 l.) i Ania (8 l.). Kiedy w 2004 r. Agnieszka wyjechała do Pakistanu, pojęła, że w rodzinnym kraju męża nie będzie traktowana na równi z nim. Przy posiłkach dostawała resztki jedzenia i wodę. Członkowie jego rodziny zwracali się do niej wulgarnie, ubliżali i poniżali na każdym kroku. Postanowiła uciec. Nie było to łatwe, bo mąż zabrał jej i dzieciom paszporty. Ale zdesperowanej kobiecie udało się skontaktować z ambasadą. W 2008 roku wyjechała wreszcie do Polski. Zatrzymała się u mamy, Haliny (55 l.). W ciasnym, małym pokoiku nie było jednak warunków do wychowania czworga dzieci. Starała się o lokal socjalny. Ale wcześniej dotarł do niej Naeem. Zobowiązał się płacić na dzieci alimenty, wynajął im mieszkanie. Miał pełną kontrolę nad kobietą, szantażował ją, że zabierze jej dzieci. Koszmar Agnieszki trwał. Aż nadszedł 7 czerwca. Rankiem, na ulicy, patrol policji spotkał błąkającego się chłopczyka. To był Adaś. Był zmartwiony, bo mamy, która kładła go spać, rankiem nie było w domu... To się nigdy wcześniej nie zdarzyło. Agnieszka była bardzo opiekuńcza, za dzieci oddałaby wszystko. Przez 10 dni policjanci szukali kobiety i prowadzili śledztwo. Przyniosło najgorsze: 17. czerwca ktoś znalazł ciało Agnieszki przy trasie pomiędzy Dobroniem a Pabianicami. Zatrzymano Naeema A. Postępowanie wykazało, że kobieta została zabita w jej mieszkaniu. Znaleziono tam ślady jej krwi. Ubrudzone nią było również ubranie Naeema.Zdaniem biegłych z zakresu orientalistyki, piszących o zbrodni w aktach sprawy, motyw był jednak jasny: Naeem chciał zmyć hańbę, jaką okryła go Agnieszka uciekając do Polski i zabierając dzieci. Według religii Naeema to mężczyzna ma prawo i obowiązek decydować o losach swojej kobiety. To jego własność. Może ją sprzedawać i kupować. Kobieta nie ma prawa głosu, nie może wyjawiać swoich poglądów. Ucieczka od męża jest zaś czynem wysoce niemoralnym, nagannym. Powinna być ukarana, bo ma godzić w honor mężczyzny. Uznaje się go wówczas za społecznego impotenta, a stygma przywiera do całej jego rodziny.
Zhańbiony może odzyskać honor jedynie zabijając, dokonując tzw. zabójstwa honorowego, w Pakistanie znanego jako karo-kari. Nie jest to tam przestępstwo, ale uprawniony akt, wymierzenie kary komuś, kto łamie porządek. Jednak w Polsce nie ma to nic wspólnego z prawem. Jest po prostu zbrodnią, za którą przysługuje najsurowsza kara.
Imiona dzieci zostały zmienione

Cz 1.


Cz 2.
Najlepszy komentarz (37 piw)
Kapral Poproszek • 2012-05-11, 0:15
Jak ja nie trawie takiej upośledzonej kultury brudasów, jak można w ogóle próbować zadawać się z takimi ludźmi, przepraszam bydłem bo oni wieprzowiny nie jedzą, a jak wiemy jesteś tym co jesz. Z dwojga złego wolę być świnią niż takim bydłem.
Bóg, Honor, Ojczyzna
owek • 2012-01-30, 10:31
Bóg, Honor, Ojczyzna czyli agresywne hasła na Marszu Niepodległości wg. stacji TVN. Stare ale jare.

Najlepszy komentarz (37 piw)
blakot • 2012-01-30, 10:39
wypierdalaj już z tym politycznym gównem