Niedawna akcja z autobusu (nie musicie szukać, nie było).
Kompletnie parszywy dzień, nie dosyć, że skurwił mi się samochód rano to jeszcze zapomniałem karty do bankomatu. W robocie kompletnie zjebane rzeczy, połowa źle poszła generalnie typowy dzień po którym chce się jak najszybciej znaleźć w domu z browarem w łapie.
Wracam autobusem zastępczym T2 w Poznaniu - każdy kto bywa w Poznaniu wie jakie to gówno jest i tego co wymyślił remont dwóch kluczowych węzłów komunikacyjnych w tej części miasta w tym samym czasie powinien zawisnąć jajami na Ratuszu i niech go kozły trykają w jaja codziennie, aż zdechnie - oczywiście bez biletu bo skąd wziąłbym kurwa pekiel na niego.
Ostatnie co by mi przyszło do głowy to że w autobusie, który nie ma rozkładu (!) i jeździ tak nieregularnie (teoretycznie co 5 minut jeden, ale w rzeczywistości może z 5 na godzinę, w nierównych odstępach) będą sprawdzać bilety. A jednak, zagapiony w telefon słyszę:
Kasowniki zostały zablokowane, proszę przygotować bilety do kontroli.
Nosz kurwa jego mać. Podnoszę wzrok z telefonu, przede mną stoi jakiś rom w czapce, białej puchowej kurtce i brudnych jeansach, stara babcia z balkonikiem i jakiś 50 letni chudy typek z licznikiem od gazu w ręce.
To był kanar (jednak nie licznik od gazu), a z drugiej strony autobusu od strony kierowcy stara gruba kanarowa. Dobrze w chuj, tylko 2, czyli jedne drzwi wolne, do przystanku może z 20 m więc może do mnie nie dojdzie, a stoję mnie więcej po środku odległości między środkowymi a ostatnimi drzwiami. Jakieś 4 osoby do przepytania.
Kanar podchodzi do pierwszego, a gostek się burzy, że w takiej gównianej linii sprawdzają i w ogóle. Bardzo dobrze, wydłuża czas, ale kanarowa w tępie ekspresowym przeszła przez gimnazjalistów wyposażonych w bilety miesięczne. Zatem kanar przekazał problemowatego typka kanarowej i uderzył do cygana.
A ten do niego:
- Jadę z babcią - i klepie staruszkę po ramieniu.
- I co z tego?
- No jest niepełnosprawna - rom wskazuje na balkonik
- Jakiś dokument
- Już, już - i zaczyna szukać w siatkach na ziemi, koło tej babci, która chyba zasnęła.
Dojeżdzamy do przystanku, ale jakiś pedał się zatrzymał samochodem tak, że nie można wypuścić pasażerów, a ze korek no to stoimi. Obracam się powoli w stronę drzwi i kanar podbija do mnie.
- Pana bilet też chce widzieć
No to udaję, że szukam, ale kanar sprytnie krzyknął do kierowcy żeby zablokował tylne drzwi. CZyli można tylko przejśc koło kanara. Chuj nie będę się przepychał, już chcę się przyznać i nagle:
- Niech mnie pan puści, ja pana nie znam - staruszka krzyknęła do roma który zaczął ją pchać do drzwi, żeby wyjść.
Kanar z kanarową zdębieli, drzwi się otworzyły i na czysto spierdoliłem. Jebany cygan też, tak że gruba baba się nawet nie puściła, kanar wyszedł i pogroził palcem tylko.
Haha, rozjebał system cygan pierdolony.