18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (5) Soft (5) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: 6 minut temu
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 4:40
🔥 Koniec jazdy - teraz popularne

#pendolino

Polski MITOR kontra Pendolino
Frostu • 2013-11-25, 10:17
Tarnów, obydwa zdjęcia na peronie pierwszym.



W końcu coś się zaczęło dziać na kolei, kostkę ładną ułożyli.
Najlepszy komentarz (46 piw)
quark • 2013-11-25, 11:48
żuk na pewno rzadziej sie psuł
Się rozpędził
roman_negocjator • 2013-11-25, 1:13
Każdy Narzeka, ale Polska jest "Właścicielem" rekordu prędkości pociągu w Europie Środkowo - Wschodniej. 293 km/h.
Najlepszy komentarz (120 piw)
KrzysztofFejk • 2013-11-25, 1:59
Białoruś, Ukraina, Bośnia i Hercegowina, Serbia, Czarnogóra... Doprawdy wielki sukces!

Jakby wywalili w błoto więcej kasy, kupili coś szybszego niż pendolino i przygotowali odpowiedni odcinek równych torów to wynik mógłby być jeszcze lepszy! Moim zdaniem to, że nikt nie kupuje superszybkich pociągów jeśli nie ma odpowiedniej infrastruktury świadczy o zdrowym podejściu. Ty przedstawiasz to jako sukces a dla mnie to sromotna porażka bo został kupiony pociąg za górę kasy, który większość kraju będzie mógł objeżdżać z prędkością niewiększą od pospolitych osobówek. Za pieniądze polaków została zakupiona kiełbaska wyborcza, żeby ryży mógł przed wyborami powiedzieć: "Unowocześniliśmy kolej! Teraz po naszych torach poruszają się superszybkie składy, które do tej pory mogliśmy oglądać jedynie w krajach zachodnich i Japonii".

Można było zainwestować w polskie konstrukcje takie jak Impuls, ale wtedy nie można by się chwalić takimi wynikami. A jeszcze nie daj borze nasza gospodarka by miała przy tym jakieś zachwianie ku górze...

Możesz sobie szpachlować Dżordża dalej do wyników prędkości Pendolino, ale zdradzę Ci taki sekret: Jeśli zrobiliby pomiar średniej prędkości między Gdańskiem a Zako to wynik byłby znacznie mniej interesujący, ale za to odzwierciedliłby stan infrastruktury i zweryfikował potrzebę posiadania składu za 84mln/szt
Wieszyk o pendolino
fiszer • 2013-08-31, 10:13
Znalezione w komentarzach na onecie

Stoi na stacji skład Pendolino.
Drogi i cudny, jak we wsi kino.
Albo kasyno.
Stoi i wyje, dyszy i płacze,
Kiedyż was, tory, wreszcie zobaczę?
Ech, jak kiepściutko...
Ach, jak puściutko...
Och, jak cieniutko...
Uff, jak głupiutko...
Już ledwo stoi, już ledwo zipie,
A jeszcze Nowak pieniędzmi sypie.
Media do niego podoczepiali
I dziennikarzy, żeby klaskali:
Cmok, jakie piękne...
Cmok, jakie cudne...
Ech, jakie to dziennikarstwo trudne.
W pierwszym wagonie siedzi elita,
Nikt tu o koszty więc nie zapyta.
W drugim platforma, o jaka śmieszna
Jaka tragiczna, lecz jak pocieszna.
W trzecim pan premier z panem Nowakiem.
W czwartym lokalni - burak z burakiem.
A w piątym, baczność, minister Vincent
Dał za to miejsce dolarów pińcet.
W szóstym lemingi ślepo wpatrzone
W obrazek wyspy szczawiozielonej.
W siódmym już czeka red. Sobieniowski,
By PiS-em przesłonić ponure wnioski,
Że skład ten i pociąg, wielki, błyszczący
To bzdet jedynie nic nie znaczący.
Bo nie ma torów, jest tylko pic.
I wciąż pytanie dudni: jak żyć?
A władza rzecze: chłopcze, dziewczyno,
Żyjcie tak właśnie, jak Pendolino!
Na bocznej stacji, bez żadnych szans,
Bo przecież ważny jest tylko lans.
Niech was nie zwiodą ci z opozycji,
Że co innego w życiu się liczy.
Niech będzie zawsze, jak do tej pory:
Jest w Polsce władza, i są pisiory!
Pierwszy przejazd Pendolino
69KoWaL69 • 2013-08-20, 17:43


Każdy czekał na jakiś szał, a wyszło jak zawsze...
PS. To chyba jakiś fejk..
Najlepszy komentarz (34 piw)
____ • 2013-08-20, 18:01
Pendolino pojedzie z tą samą prędkością, po rozjebanych torach tylko pociąg z napędem antygrawitacyjnym śmignie na pełnej piździe.
Alstom, producent Pendolino, zajął w konkursie na najgorszą firmę roku 2013, organizacji „Public Eye” siódme miejsce. Drugi był były pracodawca tak lubianego niegdyś premiera Kazia – Goldman Sachs. Bank ten nagrodzono za współudział w doprowadzeniu z tamtejszymi politykami Grecji do bankructwa.

Alstom niewątpliwie wygrał w kategorii korupcja. Uzasadnienie podkreśla jego niesamowitą konsekwencję w tym temacie, pomimo rozbudowanego szwajcarskiego antykorupcyjnego śledztwa z 2011 roku. Tej konsekwencji może dorównać jedynie konsekwencja ze strony polskiej dążenia do zakupu Pendolino.„Gdyby PKP kupiła szybkie pociągi "Pendolino", mielibyśmy do czynienia z jedną z największych afer finansowych.” Janusz Wojciechowski, prezes NIK, rok 2000.

O bezsensie zakupu i korupcyjnych aferach producenta pisałem 2 lata temu. W międzyczasie dzięki Szwajcarom sporo wyszło na jaw. Pięćdziesięciu policjantów przeszukało tam biura tej firmy. Największa znana łapówa, to 200 mln $ czyli 15 % sumy zapłaconej za budowę tamy i elektrowni w Brazylii, też w tym kraju w Sao Paulo 6,8 mln $ za zamówienia dla metra. W Polsce po zakupie wagonów metra były wiceprezydent Warszawy i został oskarżony o przyjęcie łapówki 2 mln zł. Były dyrektor metra w 2010 został aresztowany w wyniku śledztwa CBA. A potem zapadła cisza.

Alstomowi też udowodniono łapówki w Zambii, Słowenii, Włoszech, Meksyku gdzie karnie wykluczono go na 2 lata ze wszelkich przetargów. Toczą się śledztwa, , USA, Australii, we Francji i w UK były aresztowania. Właściwie nie ma takiego kraju, w którym ta firma nie miałaby biura i nie była zamieszana w jakieś afery. W Szwajcarii, Tunezji, Malezji na Łotwie pieniądze szły poprzez „konsulting” ponad 30 ml euro.Wall Street Journal poświęcił temu cykl artykułów. Firma wystąpiła na drogę sądową przeciw autorom a potem z tego zrezygnowała.

Jak jest z Pendolino, w tłumaczeniu – wahadło? Więc to „Wahadło” u nas się nie waha, nie przechyla na łukach, bo by trzeba przebudowywać tory na zakrętach i sygnalizację wszędzie na wewnątrz kabinową. Jeździ to to w temperaturze od – 25 stopni, poniżej stoi. Nie ma u nas torów po których mogłoby jechać szybko (250/h), i wiele lat nie będzie, choć pieniądze na nie z UE były - niewykorzystane.

Oczywistym jest nawet dla przedszkolaka, że ten zakup nie ma sensu. Że powinniśmy kupić pociągi w polskich firmach. PESA z Bydgoszczy staje się powoli światowym potentatem w dziedzinie budowy pociągów. Mogłaby się stawać szybciej, gdyby dostała ten kontrakt, zamiast konia trojańskiego we własnym kraju. Jest Nawag, … . No ale po co państwo ma mieć dochody z podatków, Polacy mają mieć pracę. Oni mają mieć długi a wybrani prowizje. Od 2,5 mld to będzie tak maximum 400 mln, przeliczając na brazylijskie standardy tej firmy.

Od tych 2,5 mld zapłacimy pewnie jeszcze kolejne z 2 mld odsetek, no bo przecież kupuje się to, jak wszystko, na kredyt. No ale wyżerającym szczaw z nasypów Polakom przyjemnie będzie sobie obejrzeć majestatycznie, powoli sunące po rozklekotanych torach Pendolino.

W Chinach po aferze korupcyjnej dotyczącej budowy trakcji kolejowej superszybkie pociągi zwolniły do 250 km/h. Więc jak będzie z tymi nielicznymi przebudowywanymi odcinkami u nas? Podobnie?

Już lepiej by było, gdyby wyżsi urzędnicy kupili sobie na dojazdy do pracy Ferrari Testarossa. Też coś droższego trudno znaleźć, dróg nie ma, żeby to szybko jeździło. Za to taniej dla nas by wyszło. Zresztą najtaniej byłoby, gdyby to prywatni przewoźnicy kolejowi płacili za pociągi a my za bilety. Fakt, że wszędzie na świecie są te bilety dotowane ale efektywność prywatnych firm inna. Tory powinny zostać państwowe, to naturalny monopol.

Korupcja jest w stanie zniszczyć kraj bardziej niż wojna, okupacja. Najeźdźcę można szybko wygonić a długi trzeba spłacać pokoleniami i nie ma przebacz. Blokują one rozwój, nakręcają emigrację, duszą jak pętla na szyi. Czynią nas, nasze dzieci, wnuki, prawnuki niewolnikami odrabiającymi pańszczyznę dla banków. Już 1/10 wydatków państwa to obsługa długu. Przyjęcie jurgieltu od obcego koncernu nie różni się niczym od przyjęcia pieniędzy od obcego państwa. To taka sama zdrada.

Dlatego jestem za przywróceniem ustawy podpisanej przez Witosa w 1921 roku przewidującą karę śmierci dla urzędników biorących łapówki. Choć myślę, że do tego dojdzie, gdy będzie za późno, gdy znajdziemy się na obecnym poziomie Grecji - kryzysu i upadku. To już niedługo. Tam teraz skazuje się za to na dożywocie.

Tekst zajebany stąd Źródło


Alternatywne przedstawienie cudu techniki kolejowej, czyli super nowoczesnego Pendolino dawno się tak nie uśmiałam oglądając wiadomości.
Enjoy.
Najlepszy komentarz (144 piw)
voidinfinity • 2013-08-13, 0:14
Prawda jest taka że to konkretne pedolino nie pojedzie przy temperaturze niższej niż -25C - a jak wiadomo Polska jest ciepłym krajem (tak jak słoneczna italia) i takie problemy u nas nie występują

Powtarzam to samo co zawsze przy okazji tematów związanych z PO - ta ekipa potrafi spierdolić nawet to czego spierdolić się nie da

Kurwa impreza z powodu zakupu pociągu - białe Zimbabwe.
Ciekawy artykuł na temat naszego producenta taborów kolejowych.
Pokazuje jak to jest być przedsiębiorcą w naszym Kraju

UWAGA: Dużo czytania !

- Jesteśmy naiwni gospodarczo jak małe dzieci i nie dbamy o swoje interesy. Będziemy mieli w Polsce włoskie Pendolino, ale widzieli państwo, aby ktoś z władz walczył, żeby w tych pociągach były jakieś polskie elementy? Wydajemy 2,7 mld zł i jest nam to obojętne! - mówi Tomasz Zaboklicki,właściciel Pesy, człowiek, który sprzedaje polskie pociągi niemieckim kolejom
Leszek Kostrzewski, Piotr Miączyński: W ubiegłym roku rynek kolejowy oniemiał. Jakaś polska firma wygrała kontrakt na dostawę pociągów dla Deutsche Bahn o wartości 1,5 mld euro. W ostatnich dniach podpisaliście kolejny na produkcje pociągów dla włoskich kolei Trenitalia na 140 milionów euro. Jak to się robi?


Tomasz Zaboklicki, współwłaściciel i prezes zarządu Pesa Bydgoszcz: Planowaniem, uporem w działaniu i zdobytymi certyfikatami.

Nie wiem, czy panowie wiecie, że jesteśmy jedynym krajem w Europie, gdzie zakłady naprawiające, modernizujące i budujące tabor w ogóle nie są certyfikowane. Jeżeli chcą panowie wymienić opony zimowe, to idą do warsztatu, który ma na ścianie certyfikat, że spełnia wymogi bezpieczeństwa i że ma odpowiednie urządzenia do bezpiecznej wymiany. W Polsce każdy, nawet w szopie, może naprawiać pociąg, który będzie jeździł 200 km na godzinę.

Nie ma takich wielkich szop.


- To w hali. Urząd Transportu Kolejowego czeka, aż Bruksela wprowadzi ujednolicone normy dla wszystkich krajów UE. I tak czekamy już wiele lat.

Tylko że do tego czasu w Polsce można robić, co się chce. My uznaliśmy, że na taki brak certyfikatów nie możemy sobie pozwolić, i choć nikt od nas tego nie wymagał, przyjęliśmy normy niemieckie. Zdobyliśmy wszystkie dokumenty, wszystkie certyfikaty, jakie wymagają Niemcy od swoich firm z branży. Ba, postanowiliśmy być nawet jeszcze dokładniejsi i precyzyjniejsi niż oni. I Niemcy to docenili.

Kontrakt na wagony dla Niemców wygraliście z potentatami w branży, często wspieranymi przez swoje rządy. Ile trwały przygotowania do podpisania umowy?

- Pięć lat. W tym czasie niemieccy inżynierowie przyjeżdżali do nas, oceniali, sprawdzali każdy szczegół, każdy metr zakładu, sposób zarządzania firmą i kompetencje pracowników.

Co dokładnie będziecie robić dla Deutsche Bahn?

- Pociągi spalinowe w różnych wariantach. Bo poszczególne landy mają różne wymagania. W sumie 470 pojazdów z dostawą od 2015 roku. Wygraliśmy nie tyle ceną, ile elastycznością. Możemy zrobić wszystko, co chcą. W dziale badań i rozwoju pracuje u nas 250 osób. To największe biuro konstrukcyjne w naszej części Europy, porównywalne z biurami wielkich koncernów: z francuskim Alstomem, hiszpańskim CAF czy szwajcarskim Stadlerem.

Niemiecki rynek jest najtrudniejszy, najbardziej wymagający w Europie. Wzbudzamy teraz większe zaufanie. I dzięki temu pojawiają się kolejne zlecenia.

Ostatni nasz wygrany kontrakt, z maja, obejmuje 40 spalinowych pociągów dla kolei włoskich Trenitalia. Kontrakt zawiera także możliwość rozszerzenia zakupu o kolejnych 20 sztuk.

Mało brakowało, a do umowy z Deutsche Bahn by nie doszło. Niemieccy związkowcy podnieśli bunt: "Jak to, jakaś nieznana firma z Polski będzie robić nam pociągi? Zabiorą nam pracę. Nie pozwolimy!". Grozili strajkiem, jeżeli wygracie.

- Zaproponowaliśmy, żeby silniki i zespoły hamulcowe do robionych przez nas pociągów dostarczali niemieccy producenci.

Dziwił pana ten opór związkowców?

- Absolutnie nie. Szanuję ich. My, Polacy, powinniśmy się od nich uczyć. W przeciwieństwie do innych krajów nie dbamy o własne interesy. Jeżeli uczestniczymy w przetargach we Włoszech, Czechach, Niemczech, to tamte państwa - owszem - dopuszczą konkurencję, ale chcą, aby coś z takich kontraktów zostało u nich w kraju.

A my? Jesteśmy naiwni gospodarczo jak małe dzieci i nie dbamy o swoje interesy. Strasznie mnie to denerwuje.

Co pan ma na myśli?

- Będziemy mieli w Polsce włoskie Pendolino, ale widzieli państwo, aby ktoś z władz walczył, żeby w tych pociągach były jakieś polskie urządzenia, polskie elementy? Wydajemy 2,7 mld zł i jest nam to obojętne!

Owszem, w końcu być może pewne rzeczy do Pendolino będą zrobione w Polsce, ale nie dlatego, że my tego się domagaliśmy. To tylko dobra wola Alstomu - właściciela zakładów Fiat Ferroviaria, który wygrał kontrakt z PKP.

Inny przykład - Ministerstwo Obrony Narodowej. Szukając nowych samolotów szkoleniowych dla wojska, resort nie wymaga, żeby były serwisowane czy składane w Polsce!

MON się broni, że zgodnie z prawem zamówień publicznych w takich przetargach nie może być zapisany np. wymóg produkcji sprzętu w Polsce lub cokolwiek innego, co ograniczałoby konkurencję.

- Jakoś inne kraje nie mają z tym problemu. Kolej niemiecka i tamtejszy rząd są zainteresowane, aby pasażerowie i opinia publiczna widzieli, że oni dbają o interes narodowy. Wygraliśmy przetarg? To musieliśmy znaleźć rozwiązanie, które zadowoli obie strony.

Dlaczego w Polsce nie może być podobnie?

- Politycy wytworzyli takie wrażenie, że polscy przedsiębiorcy to kombinatorzy. Lepiej się z nimi nie pokazywać. A już na pewno żadnych zdjęć, bo będą posądzeni o lobbing czy łapówki. Jest zasada: "Jak mamy prywatną firmę - to nie zbliżamy się do niej, niech sobie sama radzi".

Widzę, że pan wicepremier Janusz Piechociński i pan minister Radosław Sikorski chcą coś zmienić. I za to mam do nich wielki szacunek. Bo nie jest wstydem, żeby premier czy wicepremier Szwajcarii pojechał z firmą szwajcarską do Rosji, Białorusi czy Polski. Nie jest wstydem, że kanclerz Niemiec czy prezydent Francji jadą ze swoimi firmami do Rosji. Po wizycie w Moskwie Angeli Merkel Siemens zawarł duży kontrakt [chodzi o 2,5 mld euro]. Dlaczego? Bo byli z nią przedstawiciele firmy. A politycy walczyli w interesie Siemensa.

Nawet Król Hiszpanii jeździł do Kazachstanu w sprawie kontraktów prywatnych firm hiszpańskich z naszej branży.

Chciałby pan, żeby Donald Tusk zabierał pana ze sobą do samolotu, jadąc za granicę?

- A dlaczego nie? W 2010 i w 2012 roku, kiedy byłem z naszymi nowymi pociągami na targach w Berlinie, zbieraliśmy świetne oceny. Żaden z polskich polityków czy ambasadorów do nas nie zajrzał. A zachodni politycy odwiedzali wyłącznie stoiska swoich firm. Byli tam ministrowie Niemiec, Rosji, Francji... Nasz minister infrastruktury miał inne, ważniejsze obowiązki. Przyjeżdżali na targi wiceministrowie, ale bardziej incognito.

Dwie trzecie naszego PKB tworzą przedsiębiorcy. Jak można się ich wstydzić i unikać? Jak można się wstydzić kogoś, kto przynosi do tego kraju pieniądze?

Rząd potrzebuje pieniędzy z podatków na rozwój, płace urzędników, emerytury itp. Przedsiębiorcy, aby je zapłacić, muszą mieć zlecenia. Rządowi powinno więc zależeć, abyśmy mieli ich jak najwięcej.

Inni o tym wiedzą. My się dopiero uczymy.

I?

Niedawno wygraliśmy przetarg na budowę pociągów dla Czechów. I co się dzieje? Przyjechał do nas, do Bydgoszczy ambasador Czech w Polsce z sześcioma firmami czeskimi, prosząc, abyśmy coś od tych firm kupili do tego czeskiego kontraktu. Prosił sam ambasador. Nie jakiś pracownik placówki dyplomatycznej czy niższej rangi urzędnik. On się nie wstydził. Nie bał się, że będzie pomówiony o jakieś układy z prywatnymi firmami. Po prostu postanowił wspierać czeską gospodarkę.

Wyobraża pan sobie naszego ambasadora odwiedzającego razem z polskimi firmami francuski Alstom, który ma nam wyprodukować Pendolino?

- Nie wyobrażam sobie. U nas attaché handlowi podlegają pod ministerstwo gospodarki, ambasadorowie pod MSZ. Czy oni tworzą jakieś zespoły obsługi polskich firm? Czy oni ze sobą współpracują? Nie jestem o tym przekonany.

Dzisiaj powinniśmy prowadzić nie tyle dyplomację polityczną, ile dyplomację gospodarczo-polityczną. W ambasadach nie ma przetłumaczonych kodeksów handlowych danych krajów, nie ma dostępnych przepisów związanych z zamówieniami publicznymi. To jak oni chcą nam pomagać?

Może nie potrzebujecie pomocy. Jakoś sobie radzicie.

- Sami wynajmujemy prawników, tłumaczy i wszystko sami załatwiamy. Ale my już jesteśmy dużą firmą. W Polsce jest mnóstwo średnich firm, które mogłyby i chciałyby rozwijać się za granicą. One potrzebują pomocy.

Rząd musi zmienić nasze placówki dyplomatyczne - one muszą pomagać przedsiębiorcom. Polscy ambasadorowie powinni być rozliczani z tego, ile będzie polskiego eksportu do kraju, w którym urzędują. A rozmieszczenie ambasad i liczba zatrudnionych tam osób powinny być uzależnione od interesów gospodarczych, jakie mamy w danym kraju.

Zanim PESA zaczęła podbijać Europę, była państwowym, związanym z PKP, Zakładem Naprawczym Taboru Kolejowego w Bydgoszczy.

W czasie transformacji ustrojowej zakład był przeznaczony do likwidacji. Byliśmy pacjentem, który miał zejść z tego świata. Poszczególne części bydgoskiego zakładu miały już swoje przeznaczenia.

Z płuca chcieli zrobić dworzec autobusowy, z nerki miejsce na targ.

Tak jak rozleciał się pobliski Romet produkujący rowery, tak też mieliśmy rozlecieć się my. W 1991 roku załoga wybrała mnie do rady nadzorczej. Mimo że nie byłem w żadnym związku zawodowym.

To czym pan sobie zasłużył na wybór?


- Docenili moją fachowość. Mówiłem prawdę. Nie przekonywałem, że jakoś to będzie. Mówiłem prosto w oczy, że jesteśmy w tragicznej sytuacji i potrzebujemy ostrej terapii.

Inaczej nikt nie będzie miał pracy. Byliśmy zadłużeni po uszy. Brakowało pieniędzy na światło, na pensje. Cały zarząd postanowił więc szukać nisz na rynku. I znaleźliśmy. Wymyśliliśmy kryte wagony do przewozu zboża. Do tej pory przewożono je w węglarkach, to powodowało, że zboże się psuło. Budowaliśmy też wagony do przewozu drewna, na które szybko można było towar załadować i rozładować.

Kiedy jakoś się pozbieraliśmy i firma zaczęła wychodzić na prostą, zdarzyła się kolejna tragedia. W rządzie premiera Jerzego Buzka powstała lista firm, głównie zagranicznych, które miały mieć wyłączność na kontrakty z PKP na naprawę i dostarczanie pociągów. Nie wiem, kto za tym lobbował, ale jacyś posłowie koniecznie chcieli tak uregulować rynek. Gdyby premier Buzek podpisał listę, nas by już nie było. Rynek byłby pozamykany. Na szczęście tego nie zrobił.

W 2001 r. pan i sześć osób z kierownictwa wykupiliście zakład od państwa. Utworzyliście spółkę menedżerską. Udziały wykupiliście za kredyt pod zastaw prywatnych majątków: domów, samochodów. Żona panu pozwoliła?


- Zaufała. Do dzisiaj jej za to dziękuje.

Bała się?

- Pewnie. Sam też, jak nigdy w życiu. Nieprzespane noce, stres. Ale wiedzą panowie, co dawało mi wiarę, że się uda? Mądra załoga i związkowcy, którzy nigdy nie mówili o strajku.

Choć musieliśmy przeprowadzić ostrą restrukturyzację. Z 1800 osób zostało 770. Pozbyliśmy się ośrodków wczasowych, orkiestry dętej. Cięliśmy do kości. Związkowcy mieli jednak pełny wgląd do wszystkich dokumentów i planów firmy. Do dzisiaj mają.

Co ze zleceniami?

- Uznaliśmy, że na produkcji czy remontach wagonów towarowych za daleko nie zajedziemy. Musieliśmy nauczyć się pływać kompletnie innym stylem.

Przewidywać, co będzie potrzebne na rynku. Uznaliśmy, że niezagospodarowanym i przyszłościowym rynkiem jest komunikacja w miastach, bo będą musiały modernizować bądź wymieniać swoje stare tramwaje czy autobusy.

W 2002 roku wyprodukowaliśmy spalinowy szynobus, później był pociąg elektryczny i pierwszy w Polsce tramwaj niskopodłogowy. Mało kto wie, jak bardzo innowacyjną firmą jest PESA.

Robiliśmy pierwsze pojazdy, które posiadały hamulce tarczowe, pierwsze pociągi jednoprzestrzenne, czyli takie, po których można przejść bez otwierania i zamykania drzwi. Pierwsi w Polsce zrobiliśmy pociągi, które mogą jeździć ponad 200 km na godzinę. Tylko że nie było gdzie tak szybko nimi jeździć, dlatego obniżaliśmy prędkość elektronicznie.

Spalinowe pociągi ATR zamówiły od nas włoskie regiony: Bari, Mediolan, Bolonia. Mer Bolonii, który wcześniej był rektorem Uniwersytetu Bolońskiego, kiedy zobaczył, jak nasz pociąg wjeżdża na peron, powiedział: "Teraz rozumiem, dlaczego Polska zasłużyła na to, żeby być w UE".

W końcu przyszła Warszawa. Kontrakt na 1,5 mld zł.

- To ciekawe, bo na początku bardziej nasze produkty dostrzegały inne państwa. Dopiero jak polski rynek zobaczył, dla kogo robimy, posypały się zamówienia z kraju.

W 2006 r. wygraliśmy przetarg na dostarczenie 186 tramwajów PESA Swing dla Warszawy. Wcześniej tramwaje wyprodukowaliśmy dla Elbląga i Łodzi.

Ma pan wiele propozycji, aby firmę sprzedać i za każdym razem mówi pan nie. Dlaczego?

- Cały czas przychodzą oferty. Ostatnia była miesiąc temu. Pamiętam, jak pojawiała się pierwsza. Z całym zarządem zobaczyliśmy te setki milionów, popatrzyliśmy jeden na drugiego i powiedzieliśmy sobie: "I co nam z tego? Co my z tymi pieniędzmi mamy niby robić?". Nas kręci tworzenie czegoś, pokazanie, że Polacy potrafią coś zrobić. W końcu przecież orzeł może.

Tomasz Zaboklicki to współautor jednego z najbardziej udanych procesów przekształceń w polskiej gospodarce: od państwowych, związanych z PKP, Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego (ZNTK) wyłącznie naprawiających pojazdy - do spółki akcyjnej, która dziś zatrudnia 3800 osób.

Pociągi, tramwaje, lokomotywy produkowane w jego firmie obecne są całej Polsce, a także we Włoszech, na Węgrzech, Litwie, Ukrainie, Białorusi, w Rosji, Rumunii, Czechach i Kazachstanie. PESA ma dwa zakłady w Bydgoszczy (zatrudnia tu 3300 pracowników) i w Mińsku Mazowieckim (700 osób).

Zaboklicki trenuje karate, w którym ma tytuł sensei (czyli mistrza). Według japońskich koncepcji zarządzania sensei mówi się o mistrzu oszczędnego zarządzania, który posiada wieloletnie doświadczenie w usprawnianiu firmy.
Najlepszy komentarz (29 piw)
Lololoney • 2013-06-23, 17:32
I to jest właśnie najgorsze, co wyrządziła nam komuna... Wpisała nam w mentalność sranie do własnego gniazda, takie wszechobecne przeświadczenie o bylejakości polskich produktów i braku chęci w zmianie tego przeświadczenia... Bo wszystko co zagraniczne (a najlepiej zachodnie) to ku*wa lepsze...
Ku*wa wystarczy zrobić eksperyment - kupić 100 chińskich długopisów, pozdzierać z nich nalepki i powiedzmy na 10 nakleić "made in Poland", na kolejnych 10 "made in germany", na następnych "made in russia" nawet, itd. potem położyć wszystkie na jednym stoliku gdzieś na rynku w jakimś mieście by ludzie mogli sobie wybrać 1 za friko... Mogę się założyć, że po te z napisem "made in Poland" ludzie zaczną sięgać dopiero, gdy się reszta skończy... A najśmieszniejsze jest to, że ta spirala się nakręca - rząd nie wspiera przedsiębiorców, bo co oni mogą dobrego wytworzyć? Poza tym to kombinatorzy, lepiej rozwinąć czerwony dywan i powitać jakiś inwestorów z zachodu. Ludzie nie kupują polskich produktów, bo lepiej kupić drożej zagraniczne, "bo lepsze". Zachodnie firmy wykupują polskie marki (np. piwa) i wypuszczają na nasz rynek gorsze partie, a te lepsze wysyłają za granicę (kto nie wierzy niech porówna sobie jakieś piwo "export" i to z naszego rynku), przez co polscy konsumenci utrwalają się w przekonaniu o bylejakości naszego rynku... A najgorsze jest to, że nikt nawet nie próbuje tego zatrzymać, bo nawet nie wiadomo jak... Jedno jest pewnie, my w tej Unii to będziemy regionem przemysłowym, który będzie im wszystko produkował za psie pieniądze...