Wiadomo czemu PiS chce tej głupoty co nazywa się płacą minimalną.
#rząd
Wiadomo czemu PiS chce tej głupoty co nazywa się płacą minimalną.
Zrzutka na serwery i rozwój serwisu
Witaj użytkowniku sadistic.pl,Od czasu naszej pierwszej zrzutki minęło już ponad 7 miesięcy i środki, które na niej pozyskaliśmy wykorzystaliśmy na wymianę i utrzymanie serwerów. Niestety sytaucja związana z niewystarczającą ilością reklam do pokrycia kosztów działania serwisu nie uległa poprawie i w tej chwili możemy się utrzymać przy życiu wyłącznie z wpłat użytkowników.
Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Sejm przyjął ustawę o darmowych lekach dla seniorów. Ustawa będzie pozwalała osobom powyżej 75. roku życia otrzymywać bezpłatne leki, na które recepty będzie mógł wypisywać lekarz rodzinny.
Za ustawą, której projekt przygotował rząd, głosowało 297 posłów, 3 było przeciw, 139 parlamentarzystów wstrzymało się od głosu. Bezpłatne leki dla osób, które ukończyły 75. rok życia, to jedna z zapowiedzi z expose premier Beaty Szydło. Prawo do bezpłatnych leków znajdujących się w wykazie ogłaszanym przez ministra zdrowia (tzw. liście "S"), będzie miał każdy, kto ukończył 75. rok życia, bez względu na status materialny. Pierwszy taki wykaz minister ma ustalić najpóźniej do 1 września br. Bezpłatne leki w specjalnym wykazie W wykazie tym mają znaleźć się w szczególności medykamenty związane z leczeniem chorób wieku podeszłego. Projekt przewiduje, że minister, kwalifikując produkty do wykazu, będzie także kierował się dostępnością oraz bezpieczeństwem ich stosowania oraz skutkami dla budżetu państwa oraz NFZ. - Na tej liście nie znajdą się antybiotyki, leki przeciwgorączkowe, czy też inne leki stosowane w sytuacjach doraźnych. Będziemy się skupiać na tych lekach, które rzeczywiście tworzą problem niedostępności dzisiaj, bo muszą być konsumowane w sposób ciągły. W tym obszarze wielu pacjentów może mieć problem z wykupieniem leków i chcemy przynieść im ulgę - powiedział po głosowaniu minister zdrowia, Konstanty Radziwiłł. - Prawdopodobnie nie będą to leki najtańsze, tylko właśnie te trochę droższe - dodał.
Zgodnie z projektem ustawy bezpłatne leki będą mogli pacjentowi przepisywać: lekarz POZ (wskazany w deklaracji wyboru) oraz niektóre pielęgniarki. Przepisywać je będą też mogli lekarze posiadający prawo wykonywania zawodu, którzy zaprzestali wykonywania zawodu i wystawili receptę dla siebie oraz członków najbliższej rodziny.
Autorzy projektu podkreślają, że celem proponowanej regulacji jest "zwalczanie zjawiska braku faktycznego dostępu starszych osób do leczenia ze względów ekonomicznych". Argumentują, że osoby te często cierpią na kilka chorób i w efekcie przeznaczają na leki dużą część swojego miesięcznego dochodu, a nawet rezygnują z leczenia ze względów finansowych. W uzasadnieniu projektu ustawy wskazano, że skutki gospodarcze nowelizacji "można określić jako pozytywne". Z jednej strony zostaną zwiększone wydatki publiczne, z drugiej jednak poprawią się stan zdrowia i jakość życia osób starszych, a także ograniczone zostaną koszty hospitalizacji wynikające z braku przyjmowania przepisanych leków. Wzrost kwoty refundacji w najbliższych latach Założono, że w latach 2016-2025 maksymalny limit wydatków z budżetu państwa, będących konsekwencją wejścia ustawy w życie, wyniesie prawie 8,3 mld zł. W 2016 r. koszt funkcjonowania ustawy określono na 125 mln zł.
W związku ze zwiększającą się liczbą osób starszych oraz z potencjalnym poszerzaniem wykazu leków założono stopniowy wzrost kwoty refundacji o ok. 15 proc. rocznie w ciągu kolejnych 6-7 lat, a następnie spowolnienie tego wzrostu do ok. 6 proc. W sytuacji, gdy wydatki z budżetu państwa przekroczą po pierwszym kwartale danego roku 25 proc. limitu przewidzianego na ten rok, minister zdrowia "wdraża mechanizm korygujący", polegający na zmianie wykazu bezpłatnych medykamentów. W ustawie znalazły się także przepisy nowelizujące tzw. ustawę refundacyjną, których celem jest zagwarantowanie pacjentom większej swobody w wyborze medykamentów innych niż przypisane na recepcie, jeśli nie powoduje to powstania różnic terapeutycznych.
Cel szczytny, realizacja tragiczna
Można było zwolnić z wszelkich podatków osoby po 75 roku z niskimi dochodami - ludzie sami mogliby decydować jakie leki chcą kupić (a nie te które minister pozwala), zero dodatkowych kosztów biurokracji.
Ale po co... lepiej wmuszać w 75 latków wskazane, wybrane leki na nic nie określone schorzenia (kiedy to akurat antybiotyki, których ustawa nie obejmuje są gorszym obciążeniem dla kieszeni) i takie które nie obciążą budżetu państwa i NFZ.
Ehhh czego ten rząd się nie dotknie to bubel... zaraz się okaże, że z darmowych leków, będzie darmowa witamina C na odporność, żeby mniej chorowali.
Kiedy dotrze wreszcie, że im mniej zabierze się ludziom w podatkach, tym mniej trzeba będzie im dać. Dodatkowo obniżenie podatków promuje ludzi pracujących i przedsiębiorstwa dające prace ludziom i tych co uczciwie pracowali, a nie patologicznych nierobów, co na recepty dziadka będą latać do apteki.
Oczywiście dominują jeżeli porównać ich do jakiejkolwiek innej, pojedynczej partii. Wynika to z tego, iż nie ma innej konserwatywno-prawicowej alternatywy która miałaby jakiś realny program oraz PiS cudownie oczernia konkurencyjne partie - nawet te, które jeszcze nie miały okazji do rządzenia.
Ciekawym zjawiskiem po wyborach jest duży wzrost poparcia dla partii zwycięskiej. Zgadnijcie jakiej partii przestała dotyczyć ta zależność?
blogi.polskatimes.pl/poppolityka/2014/01/03/grudzien-2011-2012-2013/
PO pod koniec roku zwycięstwa w wyborach uzyskało około 5% wzrostu poparcia. PiS takiego wzrostu nie doświadczył.
Czy to sugeruje rychły spadek poparcia wobec rządu Jarosława Kaczyńskiego?
Zgodnie z komunikatem opublikowanym przez Ministerstwo Finansów, w ostatni czwartek (3.03) rząd po raz kolejny w tym roku sprzedał na aukcji długu obligacje Skarbu Państwa. Tym razem za kwotę 8 miliardów 387 milionów złotych. Była to już piąta aukcja polskiego długu licząc od początku tego roku. We wcześniejszych sprzedano papierów dłużnych za łączną kwotę 20,13 mld zł.
Czwartkowa aukcja długu już piątą organizowaną przez Ministerstwo Finansów w tym roku. Wcześniejsze aukcje odbyły się 7 stycznia (sprzedano wówczas obligacji za 4,56 mld zł), 28 stycznia (sprzedano obligacji za 8,07 mld zł), 4 lutego (sprzedano obligacji za 1,5 mld zł) oraz 18 lutego (sprzedano obligacji za 6 mld zł). Licząc razem z ostatnią aukcją z 3 marca - od początku roku Ministerstwo Finansów sprzedało papierów dłużnych za łączną kwotę 28 mld 517 mln zł!
Warto zauważyć, że zadłużenie Polski po pierwszym miesiącu rządów PiS (grudzień 2015 r.) spadło o 2,27 mld złotych. Niestety wszystko wskazuje na to, że grudniowy spadek wysokości długu był raczej jednorazowy, a w oficjalnych danych za styczeń widoczne będzie istotne odbicie w zakresie wysokości zadłużenia Skarbu Państwa. Szczególnie, jeśli uwzględnimy skalę wyprzedaży polskich papierów dłużnych jaka odbywa się od początku bieżącego roku.
Oczywiście wcale nie musi być tak, że cała ta kwota pozyskana ze sprzedaży obligacji przyczyni się do bezpośredniego wzrostu długu. Może być tak, że część z tych 28,5 mld zł będzie przeznaczona na zrolowanie starych długów, zaciągniętych jeszcze przez ekipę PO-PSL, co w przypadku salda zadłużenia Skarbu Państwa nie ma aż tak wielkiego znaczenia. Niemniej lepiej dmuchać na zimne i informować, że - póki co - rząd PiS zaczął od ostrego zaciągania długów. Niestety, pokusa na dalsze zadłużenie będzie wysoka, bowiem ilość podmiotów, które chciały zostać wierzycielami Polski była w toku ostatnich aukcji całkiem spora. Dla przykładu: jeśli chodzi o ostatnią aukcję (z 3 marca) - kiedy ostatecznie sprzedano papierów dłużnych za 8,4 mld zł - popyt na polski dług wyniósł niemal 15 mld zł! Aż tyle pieniędzy inwestorzy byli chętni przeznaczyć na zakup obligacji emitowanych przez rząd. I nic nie wskazuje na to, aby chęć kupowania polskich obligacji w najbliższym czasie miała się jakoś osłabić.
niewygodne.info.pl/artykul6/02875-Kolejna-aukcja-polskiego-dlugu.htm
Ale to podobno opona i zamach są tak istotne, że tylko o tym się mówi.
Ale już dzisiaj chcę powiedzieć, co przede wszystkim zrobimy w czasie pierwszych stu dni naszych rządów.
Po pierwsze, pięćset złotych na dziecko, począwszy od drugiego, a w rodzinach o mniejszych dochodach od pierwszego dziecka. Dziecko to nie koszt to inwestycja. Po drugie, obniżenie wieku emerytalnego do sześćdziesięciu lat dla kobiet i sześćdziesięciu pięciu lat dla mężczyzn. Po trzecie, podniesienie do ośmiu tysięcy złotych kwoty wolnej od podatku. Po czwarte, bezpłatne leki od siedemdziesiątego piątego roku życia. Po piąte, podwyższenie minimalnej stawki godzinowej do dwunastu złotych o czym szczegółowo będę mówić w dalszej części wystąpienia.
premier.gov.pl/expose-premier-beaty-szydlo-stenogram.html
W sumie... jedna obietnica została "zrealizowana", chociaż i tak w postaci budzącej wiele kontrowersji i rodzącej wiele zastrzeżeń.
Co z resztą? Nie ma szans, żeby w tym roku (a i w kolejnych bardzo wątpliwe) cokolwiek ruszyli, bo jak Ministerstwo Finansów rządu Beaty Szydło podsumowało program 500+ to i tak tylko nawet na tą jedną obietnicę (a tak naprawdę w wymiarze 3/4) brakuje.
gospodarka.dziennik.pl/news/artykuly/511822,500-zl-na-dziecko-program-...
Brawo PiSiaki... PO miało lemingów, ale PiS to wyhodował sobie prawdziwych baranów i osłów jednak. Już wiadomo po co akurat teraz zrobili to całą szopkę z Wałęsą i IPNem.
Cała Polska żyje sprawą byłego prezydenta Lecha Wałęsy. W ten sposób kwestia kolejnego powiększenia długu Polski, który rósł w szybkim tempie również za czasów PO, przechodzi niemal bez echa. Tymczasem rząd sprzedał obligacje Skarbu Państwa warte 6 miliardów złotych, zaś od początku roku powiększono dług aż o 20 mld złotych!
Informacja jest potwierdzona, ponieważ została przedstawiona w oficjalnym komunikacie Ministerstwa Finansów, co zauważył m.in portal niewygodne.info.pl. Jak podaje serwis, Ministerstwo sprzedało obligacje typu PS0421 za 4,3 mld zł oraz obligacje typu WZ0120 za 1,7 mld złotych. Łącznie oznacza to powiększenie długu Polski o kolejne 6 mld złotych.
Serwis zauważa również, że to nie pierwsze powiększenie długu w 2016 roku, a… już czwarte. Podczas gdy Polacy żyją głównie sprawą imigrantów i byłego prezydenta Lecha Wałęsy, rząd zorganizował aukcje długu 7 stycznia, 28 stycznia oraz 4 lutego. Łącznie z ostatnią aukcją, mówimy o zwiększeniu zadłużenia Polski o 20,13 mld złotych.
Senat zakończył głosowania nad ustawą budżetową na 2016 rok, przyjmując w sumie 20 poprawek. Za uchwałą o przyjęciu ustawy z poprawkami głosowało 57 senatorów, przeciw było 24.
Senat zgłosił w piątek 20 poprawek do budżetu; opowiedział się m.in. za zwiększeniem o 8 mln zł Funduszu Kościelnego. Nie przeszły natomiast wnioski opozycji, by zwiększyć okrojone przez Sejm budżety TK i RPO.
Poparcie uzyskały przede wszystkim poprawki zarekomendowane wcześniej przez senacką komisję budżetu i finansów publicznych. Odrzuconych w piątkowym głosowaniu zostało ponad 130 poprawek. Za uchwałą o przyjęciu ustawy z poprawkami głosowało 57 senatorów, przeciw było 24.
Senatorowie zaproponowali m.in., by przeznaczyć dodatkowe 2,5 mln zł na wydatki bieżące Kancelarii Senatu, kosztem wydatków na nową siedzibę Krajowej Rady Sądownictwa.
Senat poparł również pakiet poprawek do budżetu na 2016 r. przygotowanych przez Grzegorza Biereckiego (PiS). Wśród nich znalazł się wniosek, by zwiększyć - wbrew stanowisku rządu - o 8 mln zł dotacje na Fundusz Kościelny. Dodatkowe pieniądze na FK miałyby pochodzić ze zmniejszonych środków na finansowanie wyborów i referendów przez Krajowe Biuro Wyborczego, a mają być przeznaczone m.in. na remonty zabytkowych obiektów sakralnych.
Inna poprawka zakłada zwiększenie o ponad 5,4 mln zł wydatków pionu archeologicznego Instytutu Pamięci Narodowej kosztem mniejszych wydatków majątkowych Krajowej Rady Sądownictwa.
Poparcie uzyskały też poprawki zmniejszające o ponad 1,7 mln zł wydatki Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, czemu sprzeciwiał się resort finansów. Zaoszczędzone w ten sposób środki miałyby zwiększyć pulę wydatków na kulturę fizyczną i turystykę. Chodzi o udział polskiej reprezentacji w Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro wydatki związane z procedurami upadłości biur podróży.
Poparta została też poprawka zakładająca, że 100 tys. zł ze zmniejszonego budżetu KRRiT powinno trafić do nowej rezerwy celowej na "konkurs na projekt pomnika Stanisława Pyjasa w Krakowie w roku poprzedzającym 40 rocznicę jego śmierci".
Inna zaakceptowana przez sentorów poprawka zwiększa o 2 mln zł subwencje i dotacje na dokształcanie nauczycieli dla Polonii, kosztem budżetu MSZ oraz kolejna.
Senat zaproponował też przesunięcie w budżecie Krajowego Biura Wyborczego 3,7 mln zł (z dotacji dla gmin na wynagrodzenia) oraz zwiększenie o prawie 5,4 mln zł wydatków Państwowej Inspekcji Pracy. Pieniądze na ten cel miałyby pochodzić ze zmniejszenia ogólnej rezerwy budżetowej Rady Ministrów.
W grupie przegłosowanych poprawek znalazł się też wniosek, który przewiduje przesunięcie w budżetach prokuratury kwoty ok. 35 mln zł i przeznaczenie jej na wynagrodzenia i świadczenia, a także poprawka przekazująca 3 mln zł na dofinansowanie remontu budynków pokoszarowych na potrzeby Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej im. Hipolita Cegielskiego w Gnieźnie (kosztem zmniejszenia rezerwy celowej na prokuratury i Krajową Radę Sądownictwa).
Przegłosowana została także poprawka podpisana zarówno przez senatorów: Biereckiego i Kazimierza Kleinę (PO) zakładająca przesunięcie 3,4 mln zł w budżecie Najwyższej Izby Kontroli.
Senat zaakceptował poza tym poprawkę Andrzeja Wojtyły (PiS) o przesunięciu 259 tys. z budżetu MSZ do budżetu resortu rodziny i pracy (chodzi o mniejsze niż przewidywano koszty przedstawicielstwa MRPiPS w Brukseli). Niespodziewanie poparcie uzyskała też nie zaakceptowana przez komisję poprawka Adama Gawędy (PiS), zakładającą zwiększenie wydatków bieżących Prokuratorii Generalnej o 500 tys. zł oraz wynagrodzeń w tej instytucji o 385 tys. zł.
Przyjęta została także poprawka senatora Biereckiego przewidująca zmianę w nazwie rezerwy celowej związanej m.in. ze świadczeniami rodzinnymi, czy alimentacyjnymi. Poparto również poprawki zakładające przesunięcia 120 tys. zł na potrzeby resortu gospodarki morskiej i 20 tys. zł do działu "gospodarka złożami kopalin".
Wśród odrzuconych poprawek znalazły się m.in. wnioski opozycji, które miały zwiększyć budżet Trybunału Konstytucyjnego o ok. 1,6 mln zł, m.in. na wynagrodzenia sędziów w stanie spoczynku, a także budżet Rzecznika Praw Obywatelskich o ok. 3,3 mln zł. Wcześniej poprawka dotycząca TK uzyskała poparcie senackiej komisji budżetu i finansów. Bierecki, który jest przewodniczącym tej komisji przyznał - jeszcze podczas posiedzenia komisji - że była to pomyłka.
Przed głosowaniem senatorowie Marek Borowski (niez.) i Kazimierz Kleina (PO) apelowali, by przyjąć obie poprawki, bo - jak uzasadniali - utrzymują one jedynie wydatki obu instytucji na poziomie 2015 roku. Przekonywali też, że parlament nie powinien "karać" TK i RPO zmniejszaniem budżetu w związku z tym, że rządząca większość jest z nimi w politycznym sporze.
Odrzucona została też poprawka Jana Rulewskiego (PO), który zaproponował m.in., by zwiększyć o 660 tys. zł budżet Światowych Dni Młodzieży w Krakowie i przeznaczyć tę kwotę na zaproszenie młodzieży uchodźczej z Europy Zachodniej oraz z terenów objętych walkami na Ukrainie. "Byłoby źle, gdyby na Światowych Dniach Młodzieży była tylko syta młodzież z Europy" - uzasadniał poprawkę Rulewski.
Senat nie zgodził się też na poprawkę zwiększającą w br. dotację budżetową na bezpłatne leki dla seniorów oraz poprawkę zwiększającą o 5 mld zł wpisane do budżetu dochody NBP i o taką samą kwotę zmniejszająca tegoroczny deficyt budżetowy.
Zgłoszone przez Senat poprawki trafią teraz do Sejmu.
Zgodnie z uchwalonym przez Sejm budżetem na 2016 r. deficyt w tym roku ma nie przekroczyć 54,7 mld zł. Przygotowując ustawę resort finansów założył, że PKB wzrośnie o 3,8 proc., średnioroczna inflacja wyniesie 1,7 proc., a deficyt sektora finansów publicznych - 2,8 proc. PKB. Zaplanowano, że dochody mają wynieść 313 mld 788 mln 526 tys. zł, a wydatki 368 mld 528 mln 526 tys. zł.
Ryszard Bugaj, ekonomista, b. działacz opozycji, zrezygnował z zasiadania w Narodowej Radzie Rozwoju. W obszernym wywiadzie w najnowszej "Polityce" powtarza powody swojej decyzji oraz mówi, co sądzi o m.in. TVP pod kierownictwem Jacka Kurskiego.
- Wydaje się, że Rada jest bez znaczenia. Mam problem, który mnie uwiera - załamały się nadzieje dotyczące obozu rządowego. Nie jestem przewrażliwiony. Nie będę jak niektórzy mówił, że rząd wprowadza narodowy socjalizm. Bo tak nie jest. Jesteśmy w fazie głębokiej falandyzacji prawa, czyli łamania wielu dobrych standardów. Poprzednicy też to robili, ale ja na PO nie głosowałem i nie chcę być kojarzony z obecną polityką rządu - mówi Bugaj w rozmowie z Jackiem Żakowskim.
- Mnie martwi, że obecnie jest więcej niż za pierwszych rządów PiS zachowań wątpliwych z punktu widzenia demokratycznych standardów. Wtedy szefem TVP został Bronisław Wildstein, który jest narwany, ale dość niezależny. A teraz telewizję dostał dyspozycyjny chuligan polityczny. Tu widzę fatalną ewolucję - stwierdza Bugaj.
Przyznaje, że czynnikiem rozstrzygającym ws. odejścia z NRR była... sprawa mediów. - To, co wyrabiają w "Wiadomościach" jest tak prymitywne, że nie da się wytrzymać. Oglądam to, bo chcę wiedzieć, czym naród jest karmiony. Nie zamierzam przystępować do KOD, ale jestem jednym z niewielu, który zastosował się do wygłoszonego na wiecu KOD apelu, żeby bojkotować TVP. Gdy słucham w "Wiadomościach" TVP 20-minutowej rozmowy z Marianem Kowalskim wyobrażam sobie, że mógłbym być do tego dolepiony, to umacniam się w przekonaniu, że trzeba uważać - stwierdza Bugaj.
Gorsze jest to, że nieodpowiedzialna socjalna retoryka PiS i ich polityczne wybryki mogą znów otworzyć drogę do władzy neoliberałom. - Boję się włoskiego schematu. PO grzechach rządów chadecko-socjalistycznych przychodzi Berlusconi. Podglebie już jest - mówi Bugaj.
tokfm.pl/Tokfm/1,103088,19640242,bugaj-to-co-wyrabiaja-w-wiadomosciach...
- Bo to niszczenie własności państwowej
źródło z 4chana
Nie znam ani jednego przypadku, w którym zdarzyłoby się, by sąd odebrał rodzicom dzieci tylko ze względu na złą sytuacje materialną - mówi s. Małgorzata Chmielewska.
Przełożona wspólnoty "Chleb Życia" dodaje, że jej zdaniem uchwalone w sejmie w czwartek zmiany w Kodeksie rodzinnym są jedynie propagandą.
- Nie znam ani jednego przypadku, w którym zdarzyłoby się, by sąd odebrał rodzicom dzieci tylko ze względu na złą sytuacje materialną - powiedziała siostra Małgorzata Chmielewska. Komentując zmiany w Kodeksie rodzinnym i opiekuńczym, które zostały przegłosowane w sejmie w czwartek zakonnica podkreśliła, że przyczyny odebrania praw rodzicielskich są różne, a sprawy są zwykle złożone. - Powodem, z którego rodzicom odbierane są dzieci nie jest tylko bieda, są to zwykle problemy rodzinne, zaniedbanie, niemożność sprawowania opieki z powodu chorób lub zaburzeń, np. alkoholizmu - wymienia s. Chmielewska.
- Nieraz sama miałam wątpliwości, czy niektóre dzieci powinny zostać z rodzicami. I nie chodziło tu o biedę materialną, ale o to, co się dzieje w domu, na kompletny brak zainteresowania dziećmi - wspomniała siostra. Wyraziła obawę, że zmiana w ustawie będzie mogła przyczynić się do tego, że dzieci pozostawiane w rodzinie będą przechodzić koszmar. - A są, niestety, takie sytuacje, kiedy odebranie dziecka jest konieczne - powiedziała s. Chmielewska.
Jak mówi przełożona wspólnoty "Chleb Życia", spotyka się na co dzień z bardzo dużą liczbą rodzin żyjących w ogromnej biedzie i nikt im z tego powodu dzieci nie odbiera. Podkreśla, że jest wiele organizacji, które ubogie rodziny wspierają w trudnej sytuacji. - Albo mamy zaufanie do sądów, albo go nie mamy. Sądy rodzinne, z mojej obserwacji, robią wszystko, aby tam, gdzie to nie jest konieczne, dzieci rodzicom nie odbierać - podkreśliła s. Chmielewska. Zwróciła uwagę, że wiele zależy od samych pracowników socjalnych i kuratorów. - Problem tkwi często w ludziach, a nie w treści ustawy - powiedziała.
Zdaniem zakonnicy wprowadzenie zakazu odbierania dzieci rodzicom wyłącznie ze względu na złe warunki ekonomiczne i bytowe rodziny jest jedynie propagandą. Proponowane zmiany są pozorne, a w ich miejsce warto byłoby zająć się bardziej palącymi problemami. - Warto zwrócić uwagę na przykład na procedury dotyczące rodzin zastępczych. Absurdem jest, że ktoś, kto chce przyjąć dziecko, sam musi zapłacić za proces sądowy. Absurdem jest też to, że duża część pieniędzy przekazywanych przez państwo na wychowanie dziecka w rodzinie zastępczej idzie na biurokrację. To są realne problemy - stwierdziła zakonnica.
S. Małgorzata Chmielewska odniosła się również do przegłosowanej w czwartek przez sejm ustawy dotyczącej programu 500+. Jej zdaniem proponowany przez polityków sposób pomocy rodzinie wielodzietnej nie jest odpowiedni, ponieważ nie wiadomo, czy będzie on pomocny tym, którym pomoc jest rzeczywiście bardzo potrzebna.
Przełożona wspólnoty "Chleb Życia" dodała, że zgadza się z pomysłem, aby pomóc finansowo rodzinom, które takiej pomocy potrzebują, jednak nie należy dokładać tym, którzy pieniędzy mają pod dostatkiem. - Nie można też oczekiwać, że skoro ustawa daje komuś możliwość otrzymania pieniędzy, to będzie on dobrowolnie z nich rezygnował. Trzeba skonstruować jasne kryteria, aby pomagały tym, którzy tej pomocy rzeczywiście potrzebują - uważa siostra.
Jej zdaniem dużo prościej byłoby podwyższyć zasiłki rodzinne i podwyższyć kryterium dochodowe do zasiłków z ponad 50 do np. 250 złotych. Przestrzegła też, że ta ustawa może zrujnować budżet państwa. - Wszyscy za nią zapłacimy, a skorzystają z niej nie ci, którym to jest bardzo potrzebne - powiedziała zakonnica.
Wśród słabych punktów rządowego projektu s. Chmielewska wymieniła m.in. brak wsparcia dla matek samotnie wychowujących dzieci oraz ograniczenie wieku dzieci objętych programem do 18. roku życia. - Utrzymanie osiemnastolatka w średniej szkole, a później na studiach kosztuje majątek. O ile zasiłki są wypłacane do zakończenia edukacji, to te pieniądze skończą się wraz z ukończeniem 18 lat. To absurd - oceniła zakonnica.
Zdaniem przełożonej wspólnoty "Chleb Życia" system rodzinny w Polsce wymaga reorganizacji, bo wiele jest przepisów, które dobrze wyglądają jedynie w Dzienniku Ustaw. - Co z tego, że kilka lat temu ustanowiono w gminach asystentów rodzin, którzy mieliby monitorować sytuację potrzebujących, skoro małych gmin, gdzie problem ubóstwa pojawia się najczęściej, nie stać na opłacenie pensji pracowników. Najpierw trzeba się przyjrzeć przepisom, które już obowiązują - podsumowała siostra Małgorzata Chmielewska.
deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,25023,s-chmielews...
Jak widać ustawę 500+, też wszyscy bez wyjątku krytykują.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów