#smoleńsk
Zrzutka na serwery i rozwój serwisu
Witaj użytkowniku sadistic.pl,Od czasu naszej pierwszej zrzutki minęło już ponad 7 miesięcy i środki, które na niej pozyskaliśmy wykorzystaliśmy na wymianę i utrzymanie serwerów. Niestety sytaucja związana z niewystarczającą ilością reklam do pokrycia kosztów działania serwisu nie uległa poprawie i w tej chwili możemy się utrzymać przy życiu wyłącznie z wpłat użytkowników.
Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
"TO DOBRY KOSZERNY GESZEFT JAK POWIADAJĄ …..
Każdy internauta dotrze do informacji, które same narzucają wnioski w sprawie smoleńskiej. Niniejsze krótkie opracowanie to syntetyczna analiza która pozwoli niezorientowanym na własną ocenę zdarzeń. Wszystkie drogi prowadzą do Gruzji, Armenii, Kazachstanu, Teheranu, konfliktu w Syrii, konfliktu arabsko-żydowskiego i dążeń elit żydowskich do utworzenia państwa żydowskiego w obszarze Polski pomniejszonym o ziemie jakie mają być zwrócone Niemcom ( Pomorze, Śląsk, Mazury podzielone na część niemiecką i rosyjską ).
Lech Kaczyński prowadził bardzo aktywną politykę scalającą małe państwa Bałtyckie, Gruzję, Armenię, Kazachstan, Słowację, Bułgarię i Polskę. W strategii amerykańskiej to była strefa grodząca, strefa aktywnej dyplomacji ograniczającej imperializm rosyjski i jego dominację w tej strefie.
Amerykańscy stratedzy od dawna zapowiadali eskalację konfliktu żydowsko – arabskiego i destabilizację regionu przez fundamentalistów w Iraku, Iranie, Afganistanie. Kocioł w Afganistanie, najazd na Irak, to były ruchy wyprzedzające przed uformowaniem się silnej koalicji talibów i arabskich ortodoksów zdolnej do ataku na Arabię Saudyjską i Izrael.
Nie wymieniam tu Pakistanu, bo choć jest on pod kontrolą USA to trudno przewidzieć jego zachowanie w wypadku sojuszu Iraku, Iranu, Afganistanu, Syrii, Egiptu.
Od lat amerykańscy stratedzy uznawali że Gruzja , Armenia to strategiczne państwa w regionie. W ramach sojuszu NATO Lech Kaczyński miał za zada- nie zasymilować te państwa, otoczyć je ochroną. Zadanie to wykonał wzorowo.
Pomarańczowa rewolucja wsparta przez Polskę Lecha Kaczyńskiego na Ukrainie wzmocniła sojusz Polski i Ukrainy, państw Bałtyckich, Słowacji i Bułgarii w sprawie walki o wolną Gruzję i Armenię. Silnie popierali te dążenia Amerykanie. Rosja świadoma planów ataku amerykanów na Iran postanowiła zaatakować Gruzję by otworzyć sobie drogę do pomocy Iranowi w konflikcie z Izraelem i USA. Wykorzystano konflikt w Osetii. Rosjanie nie zdawali sobie jednak sprawy że za tę akcję przyjdzie im słono zapłacić.
Lech Kaczyński wywiązując się z roli lojalnego sojusznika NATO wsparł Gruzję dyplomatycznie i militarnie. Z rezerwy polskiego stanu zabezpieczenia na wypadek wojny przekazano Gruzinom rakiety GROM wraz z kodami do samo lotów rosyjskich. Rakiety te woziła właśnie ta Tutka, która spadła pod Smoleńskiem. Był to celowy zabieg bo Rosjanie nie mogli zestrzelić samolotu prezydenta. W tym czasie finansjera USA i Europy Zachodniej w porozumieniu z Lechem Kaczyńskim nakłoniła biznes zachodni do wycofania aktywów z Rosji. Doszło do panicznej ucieczki kapitału. Rubel z dnia na dzień stracił prawie 100% wartości . Interweniował Centralny Bank Rosji wpompowując blisko 300 mld USA.
W Gruzji Gruzini strzelali do Rosjan jak do kaczek dzięki rakietom pozyskanym od Lecha Kaczyńskiego. Dopiero przypadek sprawił, że Rosjanie w jednym zatrzymanych wozów gruzińskich odkryli polskie rakiety. Rosja dobita kryzysem w obawie przed niepokojami oraz pod presją międzynarodowej opinii wycofała się z Gruzji. I tak na koniec roku rubel stracił 50% wartości.
Rosja poniosła klęskę dyplomatyczną i ekonomiczną nie notowaną w jej ostatniej historii.
Od tego momentu zaczęto w Rosji planować odzyskanie straconych pozycji i zemstę.
Do władzy w USA dochodzi Obama ( z dużym udziałem środowisk żydowskich z USA i Rosji ) . Środowiska żydowskie z USA, przez Obamę, zmiękczają Rosję by ta poluzowała swoją politykę w Azji i zagwarantowała stabilizację Izraelowi.
Pod pretekstem zakończenia polityki multikulti , co ogłasza Angela Merkel, USA i państwa zachodnie proponują Rosji , że zdemokratyzują północną Afrykę i w tych państwach skumulują emigrację zarobkową. W rzeczywistości chodzi o zabezpieczenie zachodniej granicy Izraela i rozbicie antyizraelskiej koalicji dyktatorów korzystających ze wsparcia Moskwy.
Rosjanie doskonale wiedzą o co idzie gra. Domyślają się, że USA chce Syrii, że to wstęp do kontroli bliskiego wschodu, że Amerykanie chcą chronić wschodnią rubież Izraela i mieć otwartą drogę na Teheran.
Putin stawia warunek – poluzowanie polityki USA w Europie Środkowej.
Dochodzi do porozumienia. W dniu 17 września 2009 roku zostaje podpisany pakt Obama- Putin, nowsza wersja paktu Ribbentrop-Mołotow.
Data dobrana zostaje przez Obamę nieprzypadkowo.
Obama śmiejąc się w swoim stylu przypomniał Polakom datę ataku ZSSR na Polskę, której efektem był mord katyński. Obama „sprzedaje” Rosji Polskę w pakiecie wraz z Ukrainą i Europą Środkową.
Prezydent Lech Kaczyński ostro sprzeciwia się paktowi. Polscy politycy, dowództwo wojskowe, hierarchowie Kościoła gwałtownie protestują. Zarzucając Obamie zdradę i unicestwienie sojuszu NATO.
Środowisko żydowskie żądne odwetu na Polakach naciska Obamę by zrobił „porządek” z Lechem Kaczyńskim i polskimi elitami.
W Afryce dochodzi do zainicjowanych przez USA, Anglię, Niemcy zmian w Algierii, Tunezji, Libii i Egipcie przy biernej postawie Rosjan.
Po katastrofie 10 kwietnia Rosja rozbija z kolei związek państw stworzony przez Lecha Kaczyńskiego. Niszczy “Pomarańcze” na Ukrainie, wprowadza tam swojego Janukowycza , podporządkowuje sobie Litwę , Łotwę , Estonię, Słowację , Bułgarię.
Amerykanie i Rosjanie ustalają nową strefę wpływów na granicy Rumunii. Putinowi jest potrzebny w Polsce spolegliwy rząd.
Ludzie z PO korzystają z okazji .
Putin mami ich wielkimi zarobkami na wspólnych kontraktach obrotu gazem i ropą. Do łask wracają znowu w Polsce ludzie filo-rosyjscy skupiający się wo- kół Prezydenta Komorowskiego, obrońcy służb specjalnych PRL. Tusk idzie na ustępstwa gdzie tylko może, nord – stream, gaz, ropa, embargo żywności .
Realizacją paktu Obama – Putin jest rządu Tuska.
Wchodzą do niego po połowie ludzie ze środowiska żydowskiego wspierające- go demokratów Obamy ( Appelbaum ) oraz reprezentanci wspierający Kreml.
Sikorski zostaje Ministrem Spraw Zagranicznych ( wspiera USA ), Boni ( wspiera Rosję ) centralną postacią spraw publicznych, Rostowski ( wspiera USA ) Ministrem Finansów , Grabarczyk jako Minister Infrastruktury ( wspiera Rosję ), za nimi cała grupa ludzi w służbach o sympatiach rosyjskich lub amerykańskich.
To Sikorski z Tuskiem podrzucą Unii Europejskiej „trupa” w postaci AC- TA podczas debaty nad sprawami rybołówstwa – prezent elit zbliżonych do Obamy dla amerykańskich Koncernów przed wyborami prezydenckimi w USA Anno domini 2012.
W media powstaje tandem, Gazeta – ludzie Obamy związani z żydowskimi sympatykami demokratów, TVN 24 – ludzie związani z rosyjskimi służbami..
Amerykanie nie chcą jednak odpuszczać TVN i Murdoch podchodzi do kupna stacji. Ludzie byłych służb PRL nie wierzą jednak amerykanom i wchodzą w układ z Francuzami. TVN przejmuje koncern Viviendi. To z tego powodu Ga- zeta z takim zaangażowaniem promuje środowisko żydowskie wywodzące się z komunistycznej elity lewicujących Żydów bliskich demokratom żydowskim.
Rosja wraca na stracone pozycje. Putin znowu jest w grze.
Zachowanie Obamy w „sprawie polskiej” potwierdza wątpliwości jakie zrodziły się po śledztwie szeryfa Arpaio. Z prowadzonego przez „najtwardszego szeryfa w USA” potężnego śledztwa wynika, że dokumenty ubezpieczeniowe i akt urodzenia Obamy zostały sfałszowane. Fakty te opublikowały media amerykańskie.
Strach przed konsekwencjami tej publikacji zmroził nawet Fox News. Działania szeryfa Arpaio mają coraz więcej zwolenników. Donald Trump publicznie ogłosił oszustwo Obamy.
Jeśli komuś się wydaje że Mitt Romeny jest nadzieją Polaków to mogą się one okazać złudne. Romney ma niemieckie pochodzenie. Elity niemieckie liczą na jego wygraną.
Merkel coraz poważniej spogląda na Pomorze Zachodnie, Śląsk i część Mazur.
Niemcy są skłonni zgodzić się wykroić z Polski stosunkowo duży obszar na którym mogło by powstać państwo żydowskie pod warunkiem zwrotu Pomorza, Śląska i części Mazur. Zabiegi dyplomatów prowadzą do unicestwienia Polski.
Pomimo propozycji holocaustu Polaków nie ma konsensusu w jaki sposób poz być się Polaków.
Ostatecznie zwycięża koncepcja nękania społeczeństwa bezradnym i skorumpowanym państwem i blokowanie zmian w Polsce.
„Brudną robotę” powierzono Żydom którzy mają „wysuszyć” populację Polaków. Malejącą liczebność Polaków mają stopniowo wypełniać imigranci z Izraela.
W odpowiednim czasie ruszy wielka kampania propagandowa uzasadniająca zmiany terytorialne Polski i jej zajęcie przez Niemcy i Rosję.
Nie jest wykluczone, że Żydom powierzona zostanie także część Ukrainy, gdyż już teraz Rosjanie podzielili Ukrainę na część Rosyjską ( Donbas ) i zachodnią, jaka może wejść w granice państwa żydowskiego w zamian za niemiecki Śląsk, Pomorze i cześć Mazur.
Zaborcy zaproponują Polakom zmianę obywatelstwa i pozostanie na swoich ziemiach w zamian za rezygnację z polskości, języka i tradycji.
Oporni ulokowani zostaną w obozach koncentracyjnych."
żródło:
forumemjot.wordpress.com/2013/08/30/dlaczego-kaczynski-musial-zginac-c...
- Ląduj kurwa a nie pul ap bo się spóźnie na uroczystość, w końcu jestem twoim prezydentem
Które media dziś zasługują na miano „smoleńskich fanatyków”? Gazeta Polska? Oni zajęci Ukrainą. Może Newsweek? Oni niezmiennie od lat straszą PiSem, Kaczyńskim i „polskim faszyzmem”. Szukajmy dalej, TVN? Ech ta mamamadzi, teraz przerywana Rosją….
Czyżby nie było już smoleńskich fanatyków? No nic. Zajrzyjmy co w ukochanej Gazecie Wyborczej. O, tutaj przygotowania do rocznicy katastrofy smoleńskiej idą pełną parą. Najpierw trzydniowy cykl o dziennikarzach, którzy ośmielili się pisać o niej inaczej niż powinni. Tak rzetelny i tak zabawny, że aż drętwiały czytelnikom włosy na rękach. Dzisiaj mamy wywiad niezawodnej, zawsze prawdomównej Agnieszki Kublik, z Maciejem Laskiem, który myślał co by tu na rocznicę fajnego. Myślał i myślał, aż wymyślił! Jest kolejny dowód na „naciski”! Ale zanim przejdziemy do tych nowych, po raz kolejny rozwiewających wszelkie wątpliwości dowodów, jeszcze jedna ciekawostka z tego wywiadu:
Maciej Lasek: „Brzoza rośnie tam, gdzie rosła przez poprzednie kilkadziesiąt lat. Niestety, 10 kwietnia 2010 r. tor lotu polskiego Tu-154M przebiegał dokładnie przez tę pozycję. Nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości, bo samolot połamał wiele drzew przed i za brzozą, a na ziemi pozostały fragmenty maszyny wyrwane w zderzeniach z grubszymi drzewami.
Samolot (…) zderzył się z wieloma przeszkodami, w tym z tą brzozą, w efekcie czego doszło do oderwania znacznej części lewego skrzydła wraz z lotką, do utraty sterowności samolotu, obrotu i zderzenia z ziemią.”
Proste i logiczne. Na trasie było wiele przeszkód, z którymi zderzył się samolot, również grubszych(!). Jednakże skrzydło oderwało się po zderzeniu z tą jedną konkretną brzozą i pośród innych drzew samolot bez najmniejszych problemów dokonał obrotu (pośrodku lasu).
W tym miejscu wypada wspomnieć, że brzoza została urwana na wysokości (według różnych danych z pomiaru brzozy, bo pomiar drzewa to wszak niezwykle trudne zadanie) 5-7 metrów, czyli na takiej znajdował się samolot, a nawet niżej, bo to wysokość skrzydła. Rozpiętość skrzydeł Tupolewa wynosi 37,55 metra. Samolot urwał fragment skrzydła o długości 4,7 metra (wg MAK) lub 6,5 metra (wg komisji Millera, rozbieżność wynika z tego, że komisja Millera mierzyła skrzydło po dłuższym, skośnym boku – ot fachowcy) bądź według badań niezależnych osób ok. 2,5 metra. Przyjmijmy jednak wersję MAK, liczbę Millera pomijając jedynie wymownym milczeniem. Wiemy że od osi samolotu do końca skrzydła mamy 18,75 metra. Odejmijmy owe 4,7 metra, zostaje 14 metrów (wg wersji komisji Millera, nieco ponad 12 metrów).
Zatem obrót pozostałej 14-metrowej części samolotu wokół własnej osi na wysokości 5-7, a nawet i 10 metrów jest jak najbardziej logiczny i możliwy do wykonania.
Po tym krótkim wyjaśnieniu wróćmy do nowej tezy Laska. Otóż niezidentyfikowany głos powiedział „siadajcie„, co każe Laskowi przypuszczać iż był to rozkaz „lądujcie„, czy raczej „ląduj dziadu!„.
Nagrania z czarnych skrzynek to jakaś bezdenna kopalnia coraz to nowych teorii. Przy czym każda pomimo iż obalona, nadal żyje swoim życiem:
1. „Jak nie wyląduje to mnie zabije!”
A nie, nie powiedział tak.
2. Błasik był pijany!
A nie, nie był.
3. Była kłótnia na lotnisku!
A nie, nie było.
4. Były naciski! Błasik naciskał!
Instytut ekspertyz sądowych podaje informację, że według stenogramów żadnych nacisków nie było.
5. Już w Gruzji jak lecieli to kazał lądować!
A nie, to było przed startem jeszcze.
6. Kazana powiedział, że „mamy problem” i „na razie nie ma decyzji prezydenta„
A nie, wg stenogramów Kazany w ogóle w kabinie nie było.
7. Ktoś powiedział „siadajcie!”
Czyli kazał lądować!! Były naciski!!!!!!!!!!!!!!!!
i wiele innych…
Te uzasadnienia zaczynają przekraczać już wszelkie dopuszczalne normy. Jeszcze chwila i pojawi się w mainstreamie interpretacja słów „spróbujemy podejść, a jak się nie uda to odejdziemy (na drugi krąg)”, którą kiedyś widziałem w sieci wypowiedzianą na poważnie. Mianowicie „odejdziemy” miało według tego geniusza-eksperta znaczyć „odejdziemy z tego świata, taka przenośnia. Pilot był świadomy tego, że idzie na śmierć”. I weź tu rozmawiaj z debilami…"
źródło: zelaznalogika.net/smolenscy-fanatycy/[/i]
źródło: niezalezna.pl/73762-miesiecznice-smolenskie-z-asysta-wojskowa
Współczuję szczerze rodzinom ofiar tej tragedii, ale moim zdaniem brakuje jeszcze dwóch przedstawicieli PZP - czyli Poradni Zdrowia Psychicznego.
A chuj. Mam dzisiaj dobry humor. Możecie mnie zjebać.
Taki chuj jak Batorego komin!!!
Już wiadomo kim PiS ministerstwa obsadził i już wiadomo, że nie będzie to nowa jakość w polityce, a wczoraj przy okazji obchodów miesięcznicy (kto kurwa obchodzi miesięcznice, ja pierdole) wypadku w Smoleńsku, już bez owijania w bawełnę Kaczyński zapowiedział, że będzie walczył o powrót krzyża przed pałacem prezydenckim.
Brawo debile... na kogoście zagłosowali, na co żeście liczyli? Od 2005 PiS nic się nie zmienił, dalej to jeszcze gorszy ściek polityczny niż PO.
Uprzedzam. Nic o sporcie. Mało tego – pojawi się nawet to straszne słowo, którego nie wolno wypowiadać: „Smoleńsk”. Wchodzicie na własną odpowiedzialność…
* * *
Mam 32 lata, urodziłem się w Warszawie. Nigdy specjalnie nie pasjonowałem się polityką, wychodząc z założenia, że najwięcej w kwestii własnego życia mam do zrobienia sam. Myślę, że wielu moich rówieśników miało identyczne podejście i z tego względu mój głos mógłby służyć za głos większej grupy ludzi. Nie chcę pisać, że głos pokolenia, bo to byłoby nie na miejscu, ale po prostu – głos większej grupy. Trzydziestolatków z dużych miast, którzy radzą sobie na co dzień.
Kiedy rozbił się samolot w Smoleńsku, nie rozpaczałem, nie zalewałem się łzami. Owszem, było mi smutno, może i zaszkliły mi się oczy, gdy w telewizji obejrzałem przejmujący materiał, ale nic ponad to. Jestem uodporniony na śmierć, zbyt wiele osób mi bliskich umarło – wliczając mojego tatę, gdy miałem 14 lat. Siedzieliśmy razem w pokoju, późnym wieczorem, i oglądaliśmy telewizję. Wtedy to się stało. Chyba na skutek owego zdarzenia kiedyś powiedziałem sobie: nie będę przejmował się śmiercią ludzi, których nigdy osobiście nie poznałem. Mam jakiś przełącznik w głowie, który pozwala mi się wyłączyć, zamknąć w skorupie, jakkolwiek nieludzko to zabrzmi – wzruszyć ramionami i pójść w drugą stronę. Nie należę do ludzi, którzy zapalają świeczki gdzieś na mieście. Zaszczepiłem się na zgony. Przepraszam, jeśli za to trzeba przepraszać, ale taka jest po prostu prawda.
Nigdy nie należałem do „sekty smoleńskiej”, jak pogardliwie określa się ludzi, którzy nie wierzą w katastrofy lotnicze. Sam zawsze wychodziłem z założenia, że samoloty czasami spadają – z różnych przyczyn. I tam samolot spadł. Nie natrafiłem na ani jeden racjonalny argument, który miałby nakierować mnie na teorię zamachu. Cały czas zakładam, że gdyby nie ta paskudna mgła, nic złego by się nie wydarzyło.
Mimo mojej znieczulicy życiowej i mimo przekonania, iż mieliśmy do czynienia z wypadkiem komunikacyjnym, uważam, że tamtym ludziom należy się pamięć, a rodzinom – spokój. I z obrzydzeniem obserwuję, do czego dziś służy Smoleńsk, jak się nim gra, w jaki sposób można nim atakować i się bronić. Mnie, Polaka, obraża to, iż tragiczna śmierć elity polskiej polityki dzisiaj jest tylko narzędziem walki, cynicznej i podłej. Nie znałem nikogo, kto leciał tym samolotem, nie odwiedziłem ani jednego grobu. Tym bardziej poraża mnie, jak wielkie skurwysyny rządzą tym krajem, skoro potrafią bezcześcić pamięć swoich niedawnych kumpli. Bo przecież tym samolotem lecieli politycy ze wszystkich opcji. Jakim moralnym karłem trzeba być, by używać rozczłonkowanych ciał dawnych kolegów i przyjaciół do nieustannej politycznej łomotaniny?
Radykalizuję się.
Jeszcze trzy lata temu nie chciało mi się o Smoleńsku już słuchać, uważałem, że to nudne. Ale dzisiaj coraz częściej mi się chce. Nie mogę uwierzyć, że przez pięć lat wrak leży w Rosji, że leżą tam też czarne skrzynki. W głowie mi się nie mieści, że duże państwo – a przecież Polska to duże państwo – może być tak bezradne w sprawie dla siebie tak szczególnej. Kiedy słucham wypowiedzi Bronisława Komorowskiego, ewidentnie bagatelizującego sprawę owego wraku i skrzynek, czuję się zażenowany, że mam takiego prezydenta. Szczerze zażenowany. Ale jak wierzyć w odzyskanie wraku, jeśli niemal codziennie przejeżdżam obok opuszczonego osiedla przy ulicy Sobieskiego, którego Polska nie jest w stanie odebrać Rosji od bardzo, bardzo dawna…
Kiedy spadł samolot Germanwings, następnego dnia śledczy odczytali skrzynki i stwierdzili nawet, iż pilot „spokojnie oddychał”. A tu przez pięć lat nie mogą odczytać, co i kto dokładnie powiedział. Kiedy widzę, jak kilka dni przed rocznicą katastrofy – poprzez przeciek kontrolowany – wypływają nowe stenogramy, stworzone tylko po to, by raz jeszcze kampanię nakierować na wątek smoleński i raz jeszcze dokonać podziału na „oszołomów” i „normalnych”, jest mi za takie państwo wstyd. Przy czym jest to wstyd tak przejmujący, że dalej już nic nie ma, koniec skali. W głowie mi się nie mieści, że pięć lat może trwać analiza dźwięku i że raz może z tej analizy wyjść tak, a raz inaczej.
Nawet pozwoliłem sobie na Twitterze na czarny humor, może niestosowny, ale jednak moim zdaniem oddający tę paranoję, w jakiej funkcjonujemy. Napisałem tak…
Zrzut ekranu 2015-04-13 o 21.08.43
Ktoś może powiedzieć, że przekroczyłem granicę, ale moim zdaniem to Polska – jako państwo – przekracza granicę obciachu. Gdy stenogram służy jedynie do tego, by wygrać wybory, a nie do tego, by poznać prawdę – mierzi mnie to. Jestem wstrząśnięty tym, za jakich durniów politycy mają obywateli tego kraju, a jeszcze bardziej wstrząsa mną fakt, że mają rację. Że te ich nędzne zagrywki, propaganda dla upośledzonych umysłowo, tania i kiczowata, ponownie przyniesie skutek. Jestem wstrząśnięty tym, jak zachowują się media, jakim szmatławcem okazał się „Newsweek”, zbyt brudnym nawet, by podetrzeć nim dupę. Jestem zażenowany tym, co wyczynia się w mediach głównego nurtu, w TVN24 i w jego flagowym produkcie „Szkło Kontaktowe”, którym się przez ostatnie dni znowu katowałem, by sprawdzić, czy cokolwiek zmieniło się na lepsze. Rany, przecież to jest telewizja z Korei Północnej, tylko dopieszczona technicznie… Niestety, media walczą o życie. O intratne kampanie reklamowe, o budżety spółek skarbu państwa. Tu nie ma żartów. Albo morze pieniędzy popłynie w lewo, albo w prawo. Albo przypływ, albo odpływ. To zbyt poważna sprawa, by pozwolić sobie na niezależność. Niezależne było „Wprost” – przy wielu tekstach, które mi się nie podobały, był to jednak tygodnik, który nikogo się nie bał i walił między oczy, tygodnik dymisjonujący ministrów, ujawniający prywatne rozmowy polityków i burzący pomniki. System nie mógł na to pozwolić – został zbyt sprawnie skonstruowany. Dlatego autorzy tamtych publikacji nie mają pracy, a gnida od „Zamachowca” na okładce „Newsweeka” ma i to nawet niejedną. Ma też taką, która zapewnia strumyk prosto z budżetu.
Cała machina pracuje na to, by Platforma Obywatelska wygrała wybory na jesieni i by za miesiąc wygrał Komorowski. I tak się stanie. Ale tego Smoleńska nie mogę przeboleć i nie mogę wybaczyć, bo to kwestia przyzwoitości.
Leciał prezydent, jego żona i dziewięćdziesiąt cztery inne osoby, każda z własną historią. Lecieli, by zapalić świeczką po żołnierzach zabitych w Katyniu. Mogłem nie głosować na Lecha Kaczyńskiego, mogłem go nawet nie lubić, ale był prezydentem tego kraju i zginął podczas wykonywania obowiązków służbowych, podczas zagranicznej delegacji – a to wydarzenie w naszej historii bez precedensu. Wydawało mi się naturalne, że powstanie godny pomnik, który tych ludzi upamiętni. I kiedy widzę, że nawet z tego zrobiono pole walki o głosy… Aż trudno w to uwierzyć…
Za długo pracuję w mediach, by nie znać tych sztuczek. „Dajcie im taką lokalizację pomnika, żeby się na nią nie zgodzili, ale wystarczająco dobrą, by większość ludzi wzięła ich za oszołomów i pytała, czego chcą więcej”. Gdybym ja był prezydentem Warszawy, to pięć lat temu wezwałbym do siebie naczelnego architekta i powiedział: – Gówno mnie obchodzi jak to zrobisz, ale ma być pięknie i w optymalnej lokalizacji… A tu nie: tu ma być tak, by druga strona się pluła. I żeby ją wytykać palcami – ha, znowu się plują!
Jako warszawiak źle się czuję w mieście, w którym w centralnym punkcie stoi jakaś kretyńska palma, a gdzie indziej brzydka tęcza, natomiast pomnik ofiar katastrofy planuje się przy pętli autobusowej. Nie twierdzę, że miał stanąć zamiast palmy, albo zamiast tęczy, ale twierdzę, że powinien stanąć w godnym miejscu i jeśli patrzę na palmę (kurwa, palmę!), to nie chcę słyszeć o koncepcji urbanistycznej, do której pomnik ofiar nie pasuje. Nie podoba mi się, jak gra się stenogramami, i nie podoba mi się, jak się gra lokalizacją – wciąż po to, by przeciwników pokazać jako kłótliwych warchołów. Nagle – w co sam nie wierzę – zaczynam dryfować w stronę PiS. Partii po stokroć nędznej, ale tak medialnie napierdalanej, tak obrzydliwie poniewieranej, że aż mi się jej robi żal. W imię elementarnej przyzwoitości nie mogę patrzeć, jakimi sztuczkami topi się opozycję – a że ona pływać nie umie, to proces przebiega bardzo sprawnie.
- No co ty? Na PiS?! Albo: – Na Kukiza?! Na Korwina?! Na Ogórek?!
Każdy z nas to słyszy, codziennie. PO zdołała przebić się do świadomości jako partia „normalna”, a ja tej normalności nie widzę. Widzę cyników, którzy wykorzystują tragedię sprzed pięciu lat dla nabicia poparcia. Widzę Donalda Tuska, jak to ładnie pisano – „prezydenta Europy” – który w rocznicę katastrofy nawet nie zdobył się na jeden gest pamięci. Widzę Bronisława Komorowskiego, który stanowi dla mnie żywą zagadkę: jak ktoś taki mógł zostać prezydentem? Widzę polityków, którzy nie dotrzymują słowa, mamią obietnicami, a potem śmieją się w twarz. Widzę sitwę, która oplotła całą Polskę i z polityki zrobiła intratny biznes.
Może źle widzę. Może. Nie wykluczam.
Polską mogliby rządzić ludzie mądrzejsi, głupsi… Ale najbardziej mnie boli, że rządzą ludzie podli. Wyzbyci resztek człowieczeństwa – a przynajmniej ja ich tak postrzegam. Niestety, mam świadomość, że muszę się do nich przyzwyczaić, ponieważ opanowali tylko jedną, za to kluczową umiejętność – utrzymania się na powierzchni. Nawet jeśli za ostatnią deskę ratunku robią smoleńskie trumny.
Bo jeśli masz trumny i umiesz się nimi posługiwać, to więcej ci nie trzeba. W poniedziałek dziennikarka TVN24 zapytała Bronisława Komorowskiego o spot Andrzeja Dudy (ależ z niego robią głąba w „Szkle Kontaktowym). Ten, w którym wymieniane są niezrealizowane obietnice prezydenta. Dialog wyglądał mniej więcej tak…
- Nie rozmawiam o spocie. Cudzym.
– A o obietnicach?
– Nie, nie. Niech pani spyta… Posłów. Albo kogoś.
Albo kogoś… Najważniejsze jednak, że dzień później uśmiechnie się głupkowato, podpisze jakąś konwencję, która niby wpłynie na poziom przemocy domowej, a w rzeczywistości wpłynie jedynie na to, iż uda się przeżyć jeszcze jeden dzień bez zabierania głosu na istotne tematy, ale jednocześnie jeszcze jeden dzień w mediach, w serwisach informacyjnych i na pierwszych stronach.
Polacy lubią tego dobrego wujka, jowialną ciapę, z którą można się nażreć grochówki. Mnie się niestety już zbiera na wymioty. Czuję się nieswojo w tym kraju i nie chcę do końca życia być mielony przez propagandowy młynek, nie chcę być świadkiem gierek stworzonych na potrzeby przygłupiego elektoratu.
Dajcie mi normalnie żyć. Dajcie mi pretekst, bym uwierzył, że tym krajem nie rządzą gady i szumowiny, tylko ludzie, którzy mają coś do zrobienia. Pozwólcie uwierzyć, że zależy wam na czymś więcej, niż na głosie Mieczysława z Kutna, który najchętniej naplułby Kaczyńskiemu w twarz. Dajcie mi – chociaż to nie w moim stylu – zapalić świeczkę pod pomnikiem ofiar, między innymi pod pomnikiem prezydenta, na którego nie głosowałem.
I wtedy zamknijmy tę sprawę raz na zawsze.
KRZYSZTOF STANOWSKI
źódło
Tym samym pomnik stanie na rogu Focha z Przytupem.
Rozmowa dr inż Wojciecha Myśleckiego (specjalisty od dźwięku) z Kornelem Morawieckim o ponownie wykonanych kopiach nagrań z czarnych skrzynek TU 154. Kto chce sobie rozjaśnić niech wysłucha!
POlskie piekiełko czyli robienie wody z mózgu polakom i skłócanie nas na bieżąco. Mówi się że o zmarłych się mówi dobrze albo w ogole się nie mówi. Poprostu takiej propagandy chyba nikt się nie spodziewał.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów