18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (2) Soft (1) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
🎉🎉🎉 🥳🎂 17 urodziny sadistic.pl 🎂🥳 🎉🎉🎉
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 12:23
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: 29 minut temu

#wojna

Podobno o prawdziwym głodzie można mówić wtedy, gdy człowiek patrzy na drugą istotę ludzką jak na posiłek… Gdy ponad trzy miliony cywilów zostało odciętych w pierścieniu wokół kompletnie nieprzygotowanego aprowizacyjnie do długiej obrony miasta, wiadomo było, że to się źle skończy. Zapasów przy dobrych wiatrach mogło starczyć na półtora miesiąca. Dalej był już tylko morderczy głód.

Na początek garść informacji. Po stronie radzieckiej, trwająca od 8 września 1941 roku do 27 stycznia 1944 roku Blokada Leningradu (czyli dzisiejszego Petersburga) pochłonęła około miliona ofiar cywilnych. Dwie trzecie ludności dostawało głodową rację żywności na poziomie 125 gramów chleba, czyli trzech cieniutkich kromek. Dzienna racja miała dostarczać im 460 kalorii, jednak kalorie te istniały tylko na papierze. W rzeczywistości, przez dodawanie do chleba różnych zapychaczy, o których strach nawet pomyśleć, jego wartość odżywcza spadała do jakichś 300 kalorii, czyli niewielkiego ułamka dziennego zapotrzebowania na energię. Snujący się jak cienie mieszkańcy niegdyś dumnej stolicy carów, byli wygłodzeni do granic możliwości. Ich ludzkie odruchy zostały niemal zupełnie stłumione. Byli do reszty odarci z sił i godności.

Człowiek człowiekowi wilkiem?

Szybko okazało się, że dla wielu z nich tysiące walających się po ulicach trupów to nie tylko szczątki, które należy opłakać. To całkiem pokaźny zapas mięsa, który przecież nie może się zmarnować! W oblężonym Leningradzie przypadki kanibalizmu nie należały do rzadkości. Pisze o tym Anna Reid, autorka książki „Leningrad. Tragedia Oblężonego miasta”. W jej pracy możemy znaleźć cytat ze wspomnień znanej rosyjskiej poetki socjalistycznej, Olgi Bergholc:

Niedawno Prendel powiedział nam, że wzrasta liczba przypadków zjadania martwych ciał. W maju [1942 roku] w jego szpitali odnotowano piętnaście takich przypadków, w porównaniu z jedenastoma z kwietnia. Musiał wówczas − i wciąż musi − wydawać opinię specjalisty co do tego, czy kanibale są odpowiedzialni za swoje czyny. Kanibalizm − to fakt. Powiedział nam o pewnej parze kanibali, która najpierw zjadła małe ciałko swojego dziecka, a następnie zwabiła w pułapkę trójkę kolejnych dzieci, po czym zabiła je i zjadła […].

Dla większości ówczesnych mieszkańców Leningradu te przeczące człowieczeństwu akty miały charakter pogłosek. Wraz z innymi pochylali się nad leżącymi na ulicach trupami i przyglądali się, czy nie noszą śladów kanibalizmu. Faktem niezaprzeczalnym jest znajdywanie na terenie miasta okaleczonych zwłok, pozbawionych łydek czy pośladów, ewentualnie ze śladami odgryzania. Anna Reid na podstawie raportów NKWD wymienia:

pewna matka udusiła osiemnastomiesięczną córeczkę, aby nakarmić nią siebie i trójkę starszych dzieci; jakiś dwudziestosześciolatek, zwolniony z fabryki opon zamordował i zjadł swojego osiemnastoletniego współlokatora […] bezrobotny osiemnastolatek zamordował siekierą babcię, po czym ugotował i zjadł jej wątrobę oraz płuca…

Już sama ta wyliczanka mrozi krew w żyłach… Nie możemy jednak zapominać, że to kiedyś byli zwykli ludzie, ciepli i mili dla otoczenia, współpracowników, bliskich, którzy zostali doprowadzeni do ostateczności.

A co z porzuconymi?

W najgorszej sytuacji znaleźli się uczniowie leningradzkich szkół pochodzący spoza miasta. Odcięci od wsparcia rodzin, które znalazły się poza obrębem pierścienia zamykającego dawną stolicę carów, zdani byli na łaskę i niełaskę dyrektorów placówek oświatowych. Jak pisze Anna Reid:

W Szkole Zawodowej numer 39 przy ulicy Mochowej uczniowie pozostawieni byli sami sobie. Nie mieli żadnego nadzoru, a w grudniu nie wydano im także żadnych kartek na żywność. Przez cały grudzień jedli mięso wyłapywanych i zabijanych kotów i psów. 24 grudnia uczeń Ch. zmarł z niedożywienia, a jego ciało zostało częściowo wykorzystane przez pozostałych uczniów jako pokarm. 27 grudnia zmarł drugi uczeń W. i także jego ciało wykorzystano do zjedzenia. Jedenastu ludzi aresztowano za kanibalizm, wszyscy przyznali się do winy.

W języku rosyjskim istnieją dwa określenia na spożywanie ludzkiego mięsa, które można przełożyć na język polski jako trupożerstwo i ludożerstwo. Mają one różny wydźwięk moralny. Pierwsze z nich oznacza pożywianie się nieżyjącymi już homo sapiens, natomiast drugie – mordowanie ludzi i zjadanie swoich ofiar. O ile trupożestwo traktowane było w miarę łagodnie (wiadomo, chociaż to nadal bezczeszczenie zwłok, jednak bez przerabiania żyjącego na trupa celem konsumpcji), karą za ludożerstwo była śmierć.

Przykładem takiej właśnie osoby przyłapanej na kanibalizmie połączonym z morderstwem jest pewna opisywana przez Olgę Grieczinę sprzątaczka. Jej zniknięcie z fabryki był łatwe do zauważenia z powodu walających się wszędzie metalowych opiłków i innych śmieci. Do tej nieobecnej starszej pani wszyscy zwracali się poufale „ciociu Nastio”. Grieczina dowiedziała się, że została ona rozstrzelana. Ale za co? Zjadła swoją córkę − ukryła ją pod łóżkiem i odkrawała kawałek po kawałku. Zastrzeliła ją milicja. W tych dniach nie staje się przed sądem.

Konkretne historie można by mnożyć. Oddają one grozę sytuacji i jej beznadzieję, ale nie oddają skali zjawiska. W przeciągu kilkunastu miesięcy, do grudnia 1942 roku, kiedy to udało się ukrócić ten chory proceder, w Leningradzie i okolicach aresztowanych zostało łącznie ponad dwa tysiące kanibali. Ilu jednak zginęło bez procesu? Ilu nigdy nie złapano?

Źródło: ciekawostkihistoryczne.pl/2012/04/17/kanibale-w-oblezonym-leningradzie/
Polecam stronkę

Temat dla tych kretynów którzy narzekają na brak super sadystowskich tematów nie dodając nic od siebie
Wojna w Syrii znowu na tapecie
p................a • 2014-01-21, 23:23
Czytając internetowe wiadomości widzę, że syryjska wojna domowa znowu zainteresowała media. Chyba rząd wygrywa i trzeba go oczernić przynajmniej.
Oczywiście znowu media oznaczają propagandę. Kiedy jedyne słuszne i właściwe zachodnie tuby wynalazły następne sercołamiące zdjęcia biednych dzieci poszkodowanych w akcjach rządu(zauważyliście pewnie, że dorosłych się nie pokazuje a ofiarami słynnego i oczywiście rządowego I ataku gazowego były same dzieci, pewnie czystym przypadkiem uprowadzone wcześniej przez rebeliantów z terenów rządu? ) i trąbią o okrucieństwie reżimu, inne, podrzędne media ukazują praktyki dzielnych bojowników antyrządowych.

"Niedawno zakonnica z Niemiec przedstawiła szokującą prezentację. Pokazała światu, jak chrześcijanie w Syrii traktowani są przez fundamentalistów muzułmańskich. Kobieta jest pewna, że muzułmanie bezlitośnie zabijają chrześcijan i zbierają ich krew do butelek. Każda butelka sprzedawana jest za kwotę 100 tys. dolarów muzułmanom w Arabii Saudyjskiej. Zasobni islamiści wierzą, że gdy umyją ręce tą krwią, to odpokutują swoje grzechy, pisze Walid Shoebat.

Pseudoreligijna dzicz na swój sposób interpretuje biblijną Apokalipsę (17:6):

„I ujrzałem Niewiastę pijaną krwią świętych i krwią świadków Jezusa, a widząc ją bardzo się zdumiałem (…) A dziesięć rogów, które widziałeś, i Bestia – ci nienawidzić będą nierządnicy i sprawią, że będzie spustoszona i naga, i będą jedli jej ciało, i spalą ją ogniem, bo Bóg natchnął ich serca, aby wykonali Jego zamysł. (…) i królowie ziemi dopuścili się z nią nierządu, a kupcy ziemi wzbogacili się ogromem jej przepychu”.

Niewiastą ma być Arabia Saudyjska, nierządnicą Syria, a ogrom jej przepychu to bogactwo wywodzące się z przemysłu naftowego. Islamscy zabójcy głoszą, że ucieleśniają słowo boże. Są przekonani, że Bóg jest ich natchnieniem. Poświęcają się Jemu i tępią zachodnią cywilizację, wyrzynając chrześcijan, Amerykanów i ludzi związanych z zachodnią cywilizacją. Ceremonia zabójstwa to po prostu dżihad.

Niemiecka siostra spotkała się z islamskim zabójcą. Zmagał się on z poważnymi problemami psychicznymi i co ciekawe - stał się chrześcijaninem. Usilnie stara się odciąć od swojej zbrodniczej działalności w przeszłości. Siostra zapytała go, co zrobił z pobrana krwią. On odpowiedział, że jest to wielki biznes. Fanatycy sprzedają małe butelki krwi w Arabii Saudyjskiej. Za każdą dostają sto tysięcy dolarów. Koncepcja mycia rąk tą krwią, jest specjalną ofiarą dla Boga w rozumieniu radykalnych muzułmanów.

„To nie jest nasz Bóg, to jest ich Bóg. Prawdziwy Bóg domaga się ludzkich ofiar”.

Tak właśnie wygląda ekstremalne prześladowanie na tle religijnym. Aż trudno uwierzyć, że na bazie chrześcijańskiej krwi zbudowano prężny biznes."

Widać krew dziewic już nie trendy a koran się znudził i inspiracji szukają teraz w Apokalipsie.

Dodatkowo poczynania islamskich fanatyków mogą stać się powodem porozumienia między walczącymi.

"Jeśli ktoś czerpie swoją wiedzę z oficjalnych źródeł, nie wie o konflikcie syryjskim nic, lub prawie nic. Dla osób, które są trochę bardziej zorientowane nie jest zaskoczeniem to, że w Syrii jest poważny problem z Islamistami, którzy nie mają wiele wspólnego z tak zwaną opozycją syryjską. Okazuje się, że poziom zdziczenia prezentowany przez bojowników islamskich jest tak wielki, że walczące dotychczas strony konfliktu zamierzają się sprzymierzyć.

Rząd syryjski wyraził gotowość do współpracy z rebeliantami w celu walki z terrorystami. To przełomowe oświadczenie zostało złożone w Moskwie przez syryjskiego ministra spraw zagranicznych, Walida Moallema.

Moallem podkreślił, że wspólne działania powinny być zaplanowane w oparciu o wyniki szczytu, który odbył się w czerwcu 2013 roku w Wielkiej Brytanii. Byłoby to również wypełnienie syryjskich rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ. W tych dokumentach, społeczność międzynarodowa potępiała przemoc wobec ludności cywilnej i wezwała strony do politycznego rozwiązania konfliktu.

To, co jest przedstawiane, jako wojna domowa w Syrii to tak naprawdę konflikt sannicko-szyicki, który jest napędem do przemocy również w Iraku. Tak zwani rebelianci syryjscy już dawno zrozumieli w co wpakowali swój kraj i dlatego właśnie zaczynają walczyć z radykalnymi grupami terrorystów z, jak każą się nazywać, „Islamskiego Państwa Iraku i Bliskiego Wschodu".

Ich pojawienie się w konflikcie spowodowało poważny rozłam w szeregach opozycji. Umiarkowanie nastawieni powstańcy i dżihadyści różnią się zasadniczo. Ich celem nie jest bynajmniej obalenie rządu Syrii w celu przejęcia władzy przez świecką opozycję. Islamiści chcą stworzyć państwo sunnickie na terytorium Iraku i Syrii, które byłoy by oparte na prawie szarijatu. Nieoficjalnie dowiadujemy się, że ich starania są finansowane przez tajemniczych darczyńców z Arabii Saudyjskiej.

Doszło do tego, że te ekstremistyczne bojówki roszczą sobie prawo do przywództwa po tej stronie frontu w wojnie. Tego nie akceptują prawdziwi powstańcy, którzy w prowincji Idlib, Aleppo i Raqqa rozpoczęli już walkę z islamistami. W ciągu ostatnich dwóch tygodni ofiarami konfliktów zbrojnych było około tysiąca osób."

Nie trzeba dodawać, czyim sojusznikiem jest sponsorująca ich Arabia Saudyjska, która aktualnie we współpracy z Izraelem kupuje broń atomową.

Tak więc pozostaje mieć nadzieję, że ci postępowi bojownicy o wolność w końcu obalą krwawy reżim i wprowadzą prawdziwą demokrację w duchu szariatu .
zmianynaziemi.pl/wiadomosc/wladze-syryjskie-zaproponowaly-aby-rebelian...
dziadek
husarrr • 2014-01-21, 21:51
Usłyszałem dzisiaj od mojego dziadka historię, która mnie zaszokowała. Ale stwierdziłem że jest ciekawa i myśle że może sie Wam sadolom spodobać także dziele sie nią.
Zacznijmy od tego że z racji dni babci i dziadka które właśnie mamy, pojechałem do owych ludzi z bombonierką i życzeniami. Będąc tam, tak sie akurat złożyło że zaczeliśmy rozmawiać o czasach młodości moich dziadków, jak to było i w ogóle takie sprawy. No i zeszło na temat wojny i dziadkowie zaczeli opowiadać. I tu zaczyna sie opowieść mojego dziadka. Otóż gdy mój dziadek miał lat około 10-12 mieszkał podczas wojny w jakiejś wiosce. Jego tata był leśniczym, pomagał AKowcom którzy kryli sie po lasach. Pewnego dnia do tej wioski przyjechał niemiec na koniu (okazało sie później że to jakiś oficer, ale wtedy akurat był bez munduru bo przyjechał po jakieś zboże czy coś takiego) i zobaczył jak dzieci, w tym mój dziadek, grają sobie normalnie w piłke. I temu niemckowi odjebało, wziął bat i zaczął napierdalać te dzieci, bo przecież polskie itd. Chłopcy w ramach obrony ściągneli tego typa z konia i zaczeli go tłuc. Mój dziadek w tym czasie poleciał do domu po bagnet i zajebał temu niemcowi kose pod żebra. Niemiec umarł a żeby ukryć ślady to konia zjedli ludzie, a żołnierza wrzucono do jakiejś starej studni i zasypano. Niemcy później szukali tego typa po wioskach ale nie znaleźli żadnych śladów i o dziwo nie wymordowali wioski ani nic. Ja po usłyszeniu tej histori osłupiałem bo nie sądziłem że mój dziadek mógł odwalić taką akcje. Rozmawiałem później z wujkiem, to mówił że dziadek rzadko to opowiada i nie lubi o tym mówić. Nie czuje sie z tego powodu dumny ani nic takiego. To tyle, stwierdziłem że historia ciekawa i może sie komuś spodobać. A jak nie to po prostu przewińcie dalej albo sie pierdolcie
Najlepszy komentarz (118 piw)
hudziel • 2014-01-21, 21:56
Piwo dla dziadka.
Idź i patrz (1985)
A................s • 2014-01-17, 22:17


Szesnastoletni Flora wbrew woli matki zostaje partyzantem. Atak Niemców na obóz powstańców zmusza go do ucieczki.

gatunek: dramat, wojenny
produkcja: ZSRR
premiera: lipiec 1985 (świat)
reżyseria: Elem Klimow
scenariusz: Elem Klimow, Ales Adamovich


Ostatnio polecałem ten film w komentarzu, ale doszedłem do wniosku, że warto zrobić to też tutaj.

Siła, z jaką ten obraz działa na widza jest niewiarygodna. Już od pierwszych minut skromnie przedstawione wydarzenia oraz ciężki, potwornie ciężki i gęsty klimat wzbudzają niepokój, który wraz z kolejnymi scenami zaczyna opanowywać kolejne myśli nie dając w końcu spokoju nawet na wiele dni po przeżyciu tego filmu. Bo to jest druzgoczące przeżycie. Ilość nienawiści na ekranie łamie wszelkie bariery. Każdy, kto ma choć odrobinę empatii, po obejrzeniu tego filmu nie będzie już tą samą osobą. Cisną mi się jeszcze na palce różne myśli, ale to trzeba po prostu zobaczyć. Absolutnie najlepszy film pokazujący co wojna potrafi zrobić z człowiekiem. Jak dla mnie skończone arcydzieło.



I bonus dla osób, które są już po seansie.
Tutaj znajdziecie szczegółową analizę filmu.

I nie licząc Amadeusza Formana (chyba oczywiste) w filmie występuje najtrafniej użyta 'Lacrimosa', jaką było mi dane usłyszeć.
Tak się złożyło, że miałem okazje uczestniczyć w jednym projekcie z prawdziwymi jankesami. Spoko faceci, profesjonaliści w swojej dziedzinie.
Przez te pół roku, które trwał projekt zdążyliśmy stać się kumplami. Oczywiście, jak wiadomo, zakończenie projektu powinno być sfinalizowanie dobrym chlaniem.
I oto nasz bankiet sięga apogeum. Zacząłem gadać z jakimś typem, z którym drążyliśmy wspólny temat. Oczywiście dyskutowaliśmy, dzieliśmy wszystko, kto jest lepszy, pierwszy satelita, program wyprawy na księżyc, wojsko, samoloty itd itp..

Zadałem mu swoje nieoczekiwane przez niego pytanie:
- No weź mi powiedz amerykańcu, dlaczego tak się nas boicie? Od sześciu miesięcy mieszkasz w Rosji, sam wszystko widziałeś, nie mamy tutaj niedźwiedzi na ulicach i czołgami nikt nie zapierdala?
- Oho! To Ci akurat wytłumaczę. Wyjaśniał nam to sierżant instruktor, gdy służyłem w Gwardii Narodowej USA. Ten instruktor przeszedł przez wiele bitew, dwa razy trafiał do szpitala i dwa razy razy przez ruskich.
Swojego czasu mówił nam, że Rosja - to jedyny i najstraszniejszy wróg.

Pierwszy raz to miało miejsce w 1991 roku w Afganistanie. Młody, jeszcze praktycznie nie strzelający pomagał ludności cywilnej, gdy to ruscy postanowili zniszczyć jakąś wioskę na wzgórzu.

- Poczekaj! przerwałem mu. Nas JUŻ od 87-go nie było w Afganistanie.
- Nas też JESZCZE nie było w 91-ym w Afganistanie, ale nie widzę powodów, aby mu nie wierzyć, słuchaj.

Słuchałem, a przede mną siedział już nie młody, pokojowy inżynier, a amerykański weteran.

"Stałem na warcie. Ruskich już nie było w Afganie, miejscowi zaczęli już walczyć ze sobą. Naszym zadaniem była organizacja dyslokacji do kontrolowanego przez nas regionu. Wszystko szło według planu, ale w niebie pojawiły się 2 ruskie helikoptery - po co i dlaczego nie mam pojęcia. Po niewielkim manewrze zmienili pozycje i zaczęli lecieć w naszym kierunku. BANG BANG ze stingerów, ruscy schowali się za wzniesieniem.
Zdąrzyłem zająć pozycje za CKM'em, czekałem.. zza wzniesienia powinny były pojawić się ruskie maszyny - dobra seria im nie zaszkodzi. No i tutaj pojawia się ruski helikopter, ale kurwa pojawił się nie zza wzniesienia, a z doliny i zawisł 30 metrów nade mną. W rozpaczy wciskałem spust i widziałem tylko iskierki, pociski, które odskakiwały od szyby.

Widziałem jak uśmiecha się ruski pilot.

Ocknąłem się w bazie. Lekka kontuzja. Potem mi powiedziano, że pilot zlitował się nade mną. U ruskich wyrazem wyrafinowania było rozjebanie miejscowych i zostawienie przy życiu europejczyka - po chuj? nie wiem..i nie wierze. Zostawiać na tyłach wroga, zdolnego do zrobienia niespodzianki żołnierza to głupota - a ruscy nie są głupi.

To była gromada pierdolonych, niewyuczonych tępaków z bronią z czasów wojny w Wietnamie, kamizelki zostały im chyba z drugiej światowej - ciężkie, niewygodne..żadnych nawigatorów, nic więcej. Tylko broń maszynowa, hełm i kamizelka.
Jeździli na swoich pierdolonych pojazdach opancerzonych gdzie tylko chcieli, lizali się z cywilami, piekli im chleb (przywieźli ze sobą piekarnię i kurwa piekli chleb). Karmili wszystkich swoją jebaną kaszą z mięsem konserwowym, którą samą gotowali w specjalnym kotle.
Nas mieli w dupie, cały czas obrażali. To nie było wojsko a chuj wie co. Jak można z nimi współpracować? Wszystkie nasze raporty do wyżej postawionych rosyjskich oficerów były ignorowane.
Kiedyś się konkretnie pożarliśmy, chodziło o trasę do dyslokacji i gdyby nie ruski oficer, który uspokoił te małpy mogło dojść do strzelaniny.
Postanowiliśmy, że trzeba tych skurwieli pokarać. Dać wpierdol i postawić na miejsce. Bez broni (jeszcze ruskich trupów nam brakowało), ale tak, żeby zrozumieli. Przygotowaliśmy się w chuj konkretnie - lekkie kamizelki kuloodporne, pałki teleskopowe, shockery - żadnych noży i broni palnej.
Podeszliśmy do nich biorąc pod uwagę wszystkie zasady maskowania i ataku z zaskoczenia. Debile nawet kurwa warty nie wystawili co oznaczało, że będziemy napierdalać śpiących, zasłużyli.
Kiedy doszliśmy do namiotów usłyszeliśmy pierdolone RA-AAA-AAA! I ze wszystkich dziur, zakamarków zaczęły wypełzać te skurwysyny, nie wiedzieć czemu ubrani tylko w koszulki w paski. Przyjąłem pierwszego.

Ocknąłem się w bazie. Lekka kontuzja. Powiedziano mi potem, że typ zlitował się nade mną. Bił otwartą dłonią. Gdyby bił na serio - ujebałby mi łeb. Mi kurwa! Doświadczonemu żołnierzowi elitarnego oddziału piechoty morskiej USA. Wypierdala mnie w 10 sekund jakiś ruski, chudy skurwysynek..i czym? Wiesz czym? Narzędziem ogrodowym! Łopatą!
Nigdy by mi do głowy nie przyszło, żeby walczyć saperką, łopatą...a ich temu uczą. Ale nieoficjalnie - u ruskich wyrazem wyrafinowania było wiedzieć jak napierdalać saperką.
Dopiero później do mnie doszło, że czekali na nas.. ale dlaczego wyszli w samych podkoszulkach? Przecież to normalne dla człowieka, aby się jakoś zabezpieczyć - kamizelka, hełm. Dlaczego w samych kurwa koszulkach? I to ich pierdolone RA-AAA-AAA!

Czekałem kiedyś na rejs na lotnisku w Detroit, była tam rosyjska rodzina, mama tata córka, również czekali na swój samolot. Ojciec gdzieś kupił i dał córce(max.3 lata) ogromną porcję lodów. Ona podskoczyła, zaczęła klaskać ze szczęścia i wiesz co ona krzyknęła? Ich pierdolone RA-AAA-AAA! Trzy lata, mówi chujowo a już krzyczy RA-AAA-AAA!

I wtedy zrozumiałem, że Rosja to największy i najstraszniejszy wróg."
Najlepszy komentarz (42 piw)
Smutas • 2014-01-17, 11:30
Teraz nawet w elitarnych oddziałach USA same cioty służą, co to po jednej akcji bojowej mają "zespół stresu pourazowego".
Ach, ci sowieci
PogromcaDziewic • 2014-01-16, 20:47
Ach ta pomysłowośc.
Najlepszy komentarz (40 piw)
F................m • 2014-01-17, 9:24
HEhehe komiks w 100%. Dziadek był z "bratnią pomocą" w Egipcie w latach 70. I Rosjanie dokładnie tak robili. Uczyli ciapatych rzeczy i taktyk, które na pustyni były tak przydatne jak kurtka puchowa.
Okupacyjne dowcipy
ivan_jebiewdenko • 2014-01-15, 15:14
Witajcie Sadole.
Mam dla was dowcipy z czasów II wojny światowej.
***
1944 r. Trwa nabór Polaków do armii Rosyjskiej. Podchodzi pewien oficer nadzorujący do stojącej z boku grupki obok kolejki do poboru.
Oficer pyta się:
-Panowie, nie chcielibyście dołączyć do armii rosyjskiej w wojnie przeciwko Niemcom?
A jeden z tej grupki odpowiada mu:
-Panie oficerze, widział pan kiedyś walkę 2 psów o kość?
-Tak. - odpowiada oficer.
A na to facet odpowiada mu:
-A widział pan kiedyś, żeby kość brała czynny udział w walce?
***
Na granicy dzieci rosyjskie wołają do dzieci polskich:
- A my mamy chleb!
- A my mamy chleb z masłem! - Odkrzykują dzieci polskie.
Dzieci rosyjskie po chwili namysłu odpowiadają:
- A my mamy Stalina!
- A my też możemy mieć Stalina! - mówią dzieci polskie.
- To nie będziecie już miały chleba z masłem! - wołają dzieci rosyjskie.
***
A teraz taki dowcip z czasów PRL-u
Na posterunku MO skarży się okradziony przed chwilą mężczyzna:
- Jakiś cudzoziemiec ukradł mi zegarek.
- Cudzoziemiec? Może Amerykanin?
- Nie - odpowiada poszkodowany.
- Anglik? A może Francuz?
- Ani Anglik, ani Francuz.
- To kto to mógł być - pyta dalej posterunkowy.
- Myślę, że Fin - mówi niepewnie okradziony.
- Obywatelu, przecież Finów w Polsce nie ma! Może Rosjanin?
- Tak, ale to pan powiedział, panie posterunkowy.
***
Jak się spodoba, mogę wrzucić więcej.

Jak było to może być 2 razy, a jak nie to
Najlepszy komentarz (55 piw)
ivan_jebiewdenko • 2014-01-15, 15:38
No to zaraz poleci porcja dowcipków

Oficer radziecki rozmawia z rekrutem:
- Kto jest twoim ojcem?
- Marszałek Stalin - odpowiada przyszły żołnierz.
- Jak to? - ze zdziwieniem pyta oficer.
- Przecież marszałek Stalin jest ojcem nas wszystkich, prawda?
Zaskoczony oficer musiał przyznać rację swojemu rozmówcy; po czym pyta dalej:
- A kto jest twoją matką?
- Związek Radziecki - słyszy w odpowiedzi.
- Co to znaczy?
- Skoro mówi się, że Związek Radziecki jest matką wszystkich narodów...
Odpowiedzi rekruta spodobały się radzieckiemu oficerowi, który z nadzieją w głosie zadaje jeszcze jedno pytanie:
- Kim ty chciałbyś zostać?
- Sierotą! - odpowiada pewnie kandydat na czerwonoarmistę.
***
Parę miesięcy po wojnie, kiedy już przeprowadzono reformę rolną i nacjonalizowano przemysł, spotykają się dwaj gospodarze:
- I co sąsiedzie? Co sądzicie o tych przemianach?
- Cóż, kwiat zwiądł, gówno zakwitło - westchnął gospodarz.
***
Skazany na karę śmierci ma ostatnie życzenie: aby go zapisać do PZPR. Obrońca tłumaczy, że i tak nie uniknie wyroku, ale skazanie nadal się upiera. Kiedy spełniono jego życzenie pytają go, dlaczego tak mu na tym zależało.
- Szwagier bardzo się ucieszy, że znów jednego partyjnego powiesili.