18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (3) Soft (3) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 22:48
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 2:25

#kapitalizm

Prywatyzacja przekręt 1000 lecia
c................0 • 2013-12-26, 14:42
Ostania krowa z PGR -u Brawo panie prof.Balcerowicz-opecja sie udala pacjent skonał.

Wszystko, co tylko miało wartość i co wypracowały przynajmniej trzy pokolenia Polaków, trzeba było rzekomo natychmiast sprywatyzować, lub zlikwidować miała być druga JAPONIA

Prywatyzacja stała się dziś w Polsce synonimem prywaty, a bogacili się tylko ci, co byli przy żłobie. Grupka cwaniaków i oszustów zarobiła na prywatyzacji i wyprzedaży majątku narodowego miliony dolarów, które schowali do własnych kieszeni albo wyeksportowali za granicę. A społeczeństwo i państwo wpędzili w nędzę. Polacy prywatyzację krytycznie oceniają za bezmyślna szkodliwa wręcz zbrodniczą.. Prezydent Wałęsa, obiecując każdemu 100 milionów starych złotych. Nikt nigdy nie dokonał wyceny polskiego majątku narodowego, nie określił, co ma być prywatyzowane, nie stworzył żadnego planu prywatyzacji. Przez całe lata nikt nie liczył, co zostało sprzedane i za ile. Pod koniec lat 2008 zrobiono plan-były to resztki, co pozostały. Smaczne kaski zostały sprzedane przez kolejnych ministrów skarbu. Mam pytanie, kto rządził Polską czy grupa kolesiów czy nieudaczników, albo cwanych pozbawionych wszelkich skrupułów cwaniaków. W początkowej fazie pan Balcerowicz Bilecki – uznanych za autorytety przez międzynarodowe instytucje. Szanowni rządzący sprzedaliście Polskę panowie, z wyrachowania!??

PRL to jedyny okres gdzie chłop i robotnik poznał swoja wartosc, Pierwszy raz dostali przepustkę do normalności-Po 45 latach, gdy dorastało trzecie pokolenie inteligencji pochodzenia chłopskiego i robotniczego-było niecierpliwe, posłuchano wodzów Solidarności oraz kleru, który stracił władze nad władzą w 1945r.

Rozwalono wg prawicy totalitarny ten ustrój, A było go tylko modernizowac, Były wszystkie gałęzie przemysłu, funkcjonowało rolnictwo, Była armia, która zabezpiecza nasza granice. W PRL nie było do pomyślenia ze jednym samolotem pole leci całe dowództwo WP. ,Energetyka sprzedana, monopol spirytusowy i tytoniowy sprzedany, Przemysł włókienniczy zniszczony, stocznie padły, cementownie w obcych rekach.Przemysł farmaceutyczny sprzedany huty sprzedane, Wojsko rozwalone, Gierek z Jaruzelskim zrobili dług 60 miliardów -nawet gdyby oddano 100% to obecnie za 20 lat III RP dumnie zwana demokratyczna zrobiła 256 miliardów, DOLARÓW Obecnie dobijaj resztki gospodarki, Sprzedają resztówki. Czyli nasze kurorty Wałbrzych wracają wam biedaszyby jak za II RP.

Program prywatyzacji na lata 2008-2011

Priorytety Planu Prywatyzacji

Przygotowany przez Ministerstwo Skarbu Państwa i przyjęty przez Radę Ministrów w kwietniu 2008 r. (zaktualizowany 10 lutego 2009 r.) Plan prywatyzacji na lata 2008-2014 zakłada prywatyzację 802 spółek i jest realizowany od półtora roku. W związku z rządową decyzją przyspieszenia prywatyzacji MSP opracowało aktualizację 4-letniego programu obejmującą najbliższe 1,5 roku, w której wyselekcjonowano 54 kluczowe spółki do prywatyzacji w latach 2009-2010: 15 do końca bieżącego roku i 39 w roku 2010.

Najważniejsze projekty zawarte w ofercie prywatyzacyjnej to:

Sektor energetyczny Enea S.A. Jest właścicielem Elektrowni Kozienice, największej w Polsce pod względem wielkości mocy elektrowni opalanej węglem kamiennym, oraz spółki Enea Operator, sieci dystrybucyjnej obejmującej ok. 20% kraju. Od listopada 2008 r. jest notowana na GPW. MSP posiada 76,48% akcji, z których w 2009 r. zamierza sprzedać 67,05% w trybie negocjacji. 27 VII 2009 r. MSP opublikowało zaproszenie do negocjacji z terminem składania ofert do 14 VIII 2009 r. PGE Polska Grupa Energetyczna S.A. Jest spółką dominującą największej energetycznej grupy kapitałowej w Polsce i jednej z największych w Europie Śr.-Wsch. Do Skarbu Państwa należy 100% udziałów, z których do 10% zostanie sprzedane w 2010 r. w kilku transzach na GPW, po wprowadzeniu akcji PGE do publicznego obrotu na GPW w 2009 r. Obecnie trwają przygotowania do debiutu giełdowego

. Tauron Polska Energia S.A. Tworzony przez 92 firm jest drugim pod względem wielkości producentem energii elektrycznej w Polsce. Skarb Państwa posiada 100% akcji, z których w 2010 r. zamierza sprzedać część akcji (do poziomu pozwalającego zachować władztwo korporacyjne Skarbu Państwa w spółce) w pierwszej ofercie publicznej na GPW lub w trybie negocjacji podjętych na podstawie publicznego zaproszenia. Energa S.A. Zarządza grupą kapitałową 44 spółek. 100% Akcji należy do Skarbu Państwa, który w 2010 r. zamierza sprzedać 85% udziałów w trybie negocjacji podjętych na podstawie publicznego zaproszenia. Zespół Elektrowni Pątnów Adamów Konin S.A. Jest drugim, co do wielkości polskim producentem energii elektrycznej otrzymywanej z węgla brunatnego. Prywatyzacja jest planowana przez sprzedaż w 2010 r. w trybie negocjacji całego posiadanego przez Skarb Państwa pakietu 50% udziałów, przy rozważanej łącznej sprzedaży z akcjami kopalni węgla brunatnego Adamów i Konin. Pozostałe spółki planowane do sprzedaży w 2009 r. to

Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej w Legnicy S.A., Elektrociepłownia Zabrze S.A., Nadwiślańska Spółka Energetyczna S.A. i Zespół Elektrociepłowni Bytom S.A. (negocjacje podjętych na podstawie publicznego zaproszenia). W planie prywatyzacji przewidziana jest również prywatyzacja 12 innych spółek sektora.

Sektor chemiczny i tworzyw sztucznych oraz kopalnie surowców chemicznych

Do prywatyzacji w 2009 r. przeznaczone są spółki Wielkiej Syntezy Chemicznej tworzące tzw. I Grupę Chemiczną: Ciech S.A., Zakłady Azotowe Kędzierzyn S.A. i Zakłady Azotowe w Tarnowie Mościcach. Skarb Państwa posiada w spółce Ciech 36,68% oraz (wraz z Naftą Polską S.A.) 86,28% w ZA Kędzierzyn i 52,56% w ZA Tarnów. Do sprzedaży przeznaczone jest odpowiednio 36,68%, 85% i 52,15% akcji tych spółek. Prywatyzacja grupy nastąpi w 2009 r. w trybie negocjacji prowadzonych przez Naftę Polską S.A. na podstawie porozumienia ze Skarbem Państwa. 26 VI 2009 r. Nafta Polska opublikowała zaproszenie do negocjacji z terminem składania pisemnych odpowiedzi do 15 IX 2009 r. W 2010 r. planowana jest sprzedaż w trybie negocjacji dwóch innych spółek Wielkiej Syntezy Chemicznej, Zakładów Azotowych Puławy S.A. (50,12% z należących do Skarbu Państwa 50,70%) i Zakładów Chemicznych Police S.A. (59,23% z 59,41%). Planowana jest również sprzedaż w trybie negocjacji 85% ze 100% w spółkach Azoty-Adipol S.A. i Kopalnie i Zakłady Chemiczne Siarki „Siarkopol” S.A. w Grzybowie. Do 2011 r. zostanie sprzedane jeszcze 13 spółek z tych sektorów.

Instytucje finansowe Giełda Papierów Wartościowych w Warszawie S.A., w której Skarb Państwa posiada 98,82%, zostanie sprywatyzowana w 2009 r. Obecnie weryfikowane są oferty wstępne inwestorów. W 2010 r. planowana jest sprzedaż 0,9% udziałów Skarbu Państwa

Pekao S.A., 1,93% w banku BZ WBK S.A., 3,68% w BPH S.A. i 2,49% w BH w Warszawie S.A. (najprawdopodobniej na rynku regulowanym). Na liście projektów prywatyzacyjnych na lata 2009-2010 jest także bank PKO BP S.A., w którym Skarb Państwa posiada 51,49%. W ramach planu ekspansji bank wyemituje nowe akcje w celu zwiększenia kapitału zakładowego. Do 2011 r. MSP planuje również prywatyzację 4 innych instytucji finansowych.

Kopalnie węgla kamiennego, otoczenie górnictwa i

koksownictwo Lubelski Węgiel Bogdanka S.A., jedna z największych w Polsce kopalń węgla kamiennego, 25 VI 2009 r. zadebiutowała na GPW w Warszawie. Po ofercie publicznej Skarb Państwa zachował większościowy pakiet. Po zarejestrowaniu podwyższenia kapitału zakładowego spółki udział Skarbu Państwa wyniesie 65,50%, z których 55,97% zostanie sprzedane w 2010 r. na rynku regulowanym lub w trybie negocjacji. Do sprywatyzowania w 2010 r. przeznaczone są też Kopalnia Węgla Brunatnego Konin S.A. i Kopalnia Węgla Brunatnego Adamów S.A., w których MSP zamierza w trybie negocjacji sprzedać 85% ze 100%. Do 2011 r. MSP planuje prywatyzację kolejnych 8 spółek z tych sektorów.

Sektor Farmaceutyczny

W 2010 r. planowana jest sprzedaż w drodze przetargu publicznego 41,65% z 49,00% akcji spółki

Cefarm-Rzeszów S.A. oraz prywatyzacja

Tarchomińskich Zakładów Farmaceutycznych Polfa S.A. (16,71%),

Pabianickich Zakładów Farmaceutycznych Polfa S.A. (5,04%) i Warszawskich Zakładów Farmaceutycznych Polfa S.A. (5,14%) a także 5 innych spółek z sektora farmaceutycznego.

Sektor naftowy W 2010 r. Skarb Państwa planuje sprzedaż części swoich udziałów w Grupie Lotos S.A., w której posiada 63,97% akcji (z zachowaniem pakietu kontrolnego) i w OBR Przemysłu Rafineryjnego S.A. w trybie negocjacji 85% ze 100%. Do 2011 r. zostaną sprywatyzowane 2 inne rafinerie.

Hutnictwo żelaza, stali i metali nieżelaznych oraz surowce skalne Do sprzedaży w 2009 r. na rynku regulowanym przeznaczono 4,52% udział Skarbu Państwa w Grupie Kęty S.A. W 2010 r. planowana jest sprzedaż do 10% udziałów w KGHM Polska Miedź S.A. (z zachowaniem kontroli nad spółką) i 85% ze 100% w spółkach Centrozłom Wrocław S.A. (negocjacje) i Zakłady Górniczo-Hutnicze Bolesław S.A. (sprzedaż na rynku regulowanym). Do 2011 r. nastąpi prywatyzacja 19 innych spółek z tych sektorów, w tym 7 hut.

Sektor obronny W 2010 r. planowana jest sprzedaż całego udziału Skarbu Państwa w Hucie Stalowa Wola S.A. (56,82%, w trybie negocjacji) oraz 85% ze 100% w Zakładach Tworzyw Sztucznych „Gamrat” S.A. (negocjacje, do 15 IX 2009 r. składanie ofert wstępnych). W latach 2009-2010 Skarb Państwa planuje prywatyzację całego posiadanego udziału w Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego „PZL-Kalisz” S.A. (53,94%, negocjacje). Do 2011 r. planowana jest prywatyzacja innych 27 spółek sektora obronnego. Budownictwo, przemysł budowlany i ceramika W 2009 r. Skarb Państwa sprzeda 2,12% udziałów w spółce Cersanit S.A. i 3,50% w spółce Elektrobudowa S.A. Do 2011 r. sprywatyzuje ok. 39 innych spółek z tych sektorów.

. Przedsiębiorstwa handlowe i agencje przedsiębiorczości W 2009 r. planowana jest sprzedaż na rynku regulowanym 3,21% udziałów w spółce Kopex S.A. W 2010 r. Skarb Państwa sprzeda w trybie odpowiedzi na wezwanie poprzedzone negocjacjami cały pakiet 55,07% w spółce Ruch S.A., największym w Polsce dystrybutorze prasy i jednym z największych dystrybutorów artykułów FMCG, a także w przetargu publicznym 85% ze 100% w spółce Towarzystwo Obrotu Nieruchomościami Agro S.A. oraz Intraco S.A. MSP planuje też sprzedaż całego udziału w spółce Nadwiślańska Spółka Mieszkaniowa Sp. z o.o. (96,47%, negocjacje). Do 2011 r. zostanie również sprzedanych 15 przedsiębiorstw handlowych i 12 agencji przedsiębiorczości.

Przemysł drzewny, papierniczy i meblowy Do prywatyzacji w 2009 r. przeznaczono udziały w Mondi Packaging Paper Świecie S.A. (5%, sprzedaż na rynku regulowanym) i Fabrykę „Sklejka-Pisz” S.A. (85% ze 100% w trybie negocjacji). Do 2011 r. nastąpi prywatyzacja kolejnych 12 spółek z tych sektorów, w tym 3 fabryk mebli.

Turystyka W 2009 r. nastąpi prywatyzacja spółek Gliwicka Agencja Turystyczna S.A. (100% w trybie aukcji) i Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Usług Turystycznych Sp. z o.o. (85% ze 100% w trybie negocjacji). 4-letni program prywatyzacji zakłada również prywatyzację 11 innych spółek turystycznych.

Przemysł maszynowy i metalowy W 2010 r. Skarb Państwa zamierza zbyć w trybie negocjacji 85% ze 100% w spółce Remag S.A. Dla spółki Zakłady Górniczo-Metalowe Zębiec” S.A. rozważane są różne tryby prywatyzacji. Do 2011 r. planowana jest prywatyzacja 48 spółek przemysłu maszynowego i 11 metalowego.

Przemysł spożywczy, cukrowniczy, mięsny i spirytusowy oraz otoczenie rolnictwa W 2010 r. Skarb Państwa planuje prywatyzację spółki Warszawski Rolno-Spożywczy Rynek Hurtowy S.A. (59,32%), dla której, obok Fabryki Osłonek Białkowych „Fabios S.A., rozważane są różne tryby. Do 2011 r. zostanie sprywatyzowanych 46 innych spółek z tych sektorów, w tym 7 Polmosów.

Transport i przemysł środków transportu Na liście projektów prywatyzacyjnych MSP znajdują się Polskie Linie Lotnicze LOT S.A., w których Skarb Państwa posiada 67,97%. W 4-letnim programie prywatyzacji planowana jest sprzedaż 112 innych spółek sektora, w tym 85 Przedsiębiorstw Komunikacji Samochodowej.

Pozostałe sektory W 2009 r. Skarb Państwa planuje sprzedaż udziałów w

Telekomunikacji Polskiej S.A. (1,04% z posiadanych 4,15%, na rynku regulowanym). W 2010 r. zostanie sprzedana pozostałe 3,11% udziałów. Do 2011 r. zostaną sprzedane udziały Skarbu Państwa w 3 innych spółkach telekomunikacyjnych. W 2010 r. Skarb Państwa zamierza sprzedać w trybie negocjacji 85% w spółkach

Polska Żegluga Bałtycka S.A. (i do 2011 r. 9 innych spółek z tego sektora), Zakłady Graficzne Dom Słowa Polskiego S.A. (oraz do 2011 r. 18 wydawnictw i spółek poligraficznych),

Zespół Uzdrowisk Kłodzkich S.A. (i 11 innych uzdrowisk do 2010 r.) oraz Lubuskie Zakłady Aparatów Elektrycznych Lumel S.A. (oraz do 2011 r. 16 innych spółek sektora elektronicznego i elektrotechnicznego). Spółka Dipservice w Warszawie S.A. zostanie sprzedana w przetargu publicznym (85% ze 100%). Planowana jest także prywatyzacja

Mennicy Polskiej S.A. poprzez sprzedaż całości 31,64% udziału Skarbu Państwa na rynku regulowanym. Plan Prywatyzacji 2008-11 przewiduje ponadto w tym okresie prywatyzację 6 spółek sektora stoczniowego, 16 z sektora hodowli i upraw, 22 z sektora odzieżowego, 27 jednostek usługowych, 28 spółek z programu NFI a także ok .100 innych, nie wymienionych powyżej udziałów resztówkowych..

Czy Polska jeszcze ma cos do utylizacji

Władze sprzedały amerykańskim koncernom gazłupkowy za bezcen

Polskie władze przyznają licencje koncernom, które planują odwierty w rejonach występowania gazu łupkowego, po stawkach o wiele niższych niż te obowiązujące na świecie – alarmuje Gazeta Finansowa. Niedawno dziennikarze RMF FM dotarli do umów licencyjnych jednego z takich przedsiębiorstw. Wynika z nich, że Polska dostanie w postaci opłaty licencyjnej góra 1 proc. przychodu z wydobycia gazu. Dla porównania w USA stawki te wynoszą 20 proc. Nawet przedstawiciele firm wydobywczych przyznają, że stawki te są bardzo niskie. W rozmowie z The Times jeden z nich podkreślił, że warunki finansowe w Polsce są wręcz najkorzystniejsze na świecie.

Nie mamy banków

Innym przykładem wyprzedaży za półdarmo państwowego majątku jest prywatyzacja sektora bankowego, która rozpoczęła się już w 1991 roku. Zagranicznych właścicieli znalazły prawie wszystkie banki komercyjne, częściowo sprywatyzowany jest też PKO BP. To wszystko spowodowało, że zagraniczny sektor bankowy opanował około 80 proc. rynku. Dla przykładu w Niemczech, Francji czy Włoszech udział zagranicznych banków w rynku jest symboliczny, wynosi co najwyżej około 10 procent. W dodatku zrobili to bardzo tanio, bo trudno za dobry interes uznać 6,5 mld zł, jakie Włosi z UniCredit zapłacili za Pekao SA, albo nieco ponad 2 mld zł, które za BZ WBK zapłacili Irlandczycy z AIB – wartość tych banków była kilka razy wyższa.
Z kolei za 30 proc. akcji PZU Eureko i BiG Bank Gdański zapłaciły ponad 3 mld zł, choć grupa była warta wtedy co najmniej 30-50 mld złotych. Minister Emil Wąsacz wybrał wówczas inwestora bez zgody rządu i w atmosferze skandalu został zdymisjonowany. Kulisy tej prywatyzacji odsłoniła sejmowa komisja śledcza, a Wąsacza postawiono przed Trybunałem Stanu (także za sprzedaż Domów Towarowych Centrum po zaniżonej cenie).

Friedman ostrzegał

Skandalicznie prowadzona prywatyzacja przyniosła Polakom upadek całych gałęzi przemysłu, gigantyczne bezrobocie, spadek poziomu życia. W roku 1990 stopa bezrobocia w Polsce wynosiła 6,5 proc., a bez pracy było 1,1 mln Polaków. Rok później ten wskaźnik wzrósł do 12,2 proc. (2,1 mln), a w 1994 – 16,4 proc. (2,9 mln). W pierwszych latach prywatyzacji mieliśmy także do czynienia z drastycznym spadkiem PKB – w 1994 r. był on niższy o kilkadziesiąt procent niż w 1989 roku.
Przed skutkami takiej polityki prywatyzacyjnej przestrzegał Polaków jeszcze w 1990 r. prof. Milton Friedman, amerykański ekonomista, laureat Nagrody Nobla. Apelował, abyśmy nie popełniali błędu w postaci sprzedaży polskich firm cudzoziemcom, bo sprzedamy je “niemal za nic” i nic na tym nie zyskamy. - Pamiętajcie jedno: cudzoziemcy nie będą inwestować w Polsce po to, by pomóc Polsce, ale po to, by pomóc sobie – mówił Friedman w wywiadzie dla “Res Publiki”.
Stoczniowy biznes Tuska i Grada
Ogromnym skandalem okazała się w ostatnich latach prywatyzacja przemysłu stoczniowego. Rząd Donalda Tuska nie chciał obronić stoczni przed decyzjami Komisji Europejskiej o zwrocie pomocy publicznej, co skazywało je na upadek. W tym samym czasie Niemcy hojnie dotowali swoje stocznie (ponad 300 mln euro) i ani myśleli przejmować się groźbami Brukseli. Tymczasem u nas zgodzono się na bankructwo stoczni, a minister Aleksander Grad gorączkowo szukał dla nich inwestora i “znalazł go” tuż przed wyborami do Parlamentu Europejskiego w 2009 roku. Stocznie miał kupić tajemniczy inwestor z Kataru, którego jednak nikt nigdy nie zobaczył.
Taki obrót sprawy był na rękę rządzącym. Stocznie, zwłaszcza ta w Gdańsku, były symbolem zwycięstwa “Solidarności”, jedności narodowej i oporu społecznego, także w III RP. Doprowadzając do zniszczenia wielkie zakłady stoczniowe zatrudniające tysiące ludzi, władze likwidowały także potencjalne ogniska sprzeciwu wobec polityki rządu.

Oszukani Polacy

Polska prywatyzacja jest pełna afer. I słusznie większości Polaków kojarzy się ze złodziejstwem. Dopiero po latach dowiadujemy się o roli różnego typu lobbystów w rodzaju Marka D. [Dochnala - admin], Gromosława C. [Czempińskiego - admin] czy ludzi z holdingu Jana Kulczyka zaangażowanych przy prywatyzacji TP SA.
Za sztandarowy przykład aferalnej prywatyzacji trzeba uznać Program Powszechnej Prywatyzacji z połowy lat 90., który miał z milionów Polaków uczynić właścicieli. Jego pomysłodawcą był minister Janusz Lewandowski, a realizacją zajął się Wiesław Kaczmarek. Program zakończył się klapą, Narodowe Fundusze Inwestycyjne (NFI) zarządzające ponad 500 firmami po kolei bankrutowały, wyprzedając za grosze wiele przedsiębiorstw. Polacy nie zyskali nic, ci, którzy w odpowiednim czasie sprzedali swoje świadectwo udziałowe (trzeba było za nie zapłacić 20 zł), mogli dostać za nie najwyżej 100 zł, a NFI nazwano najdroższą porażką III RP. Pieniądze zarobiła na tym grupa biznesmenów i polityków, często uciekających się do korupcji i innych przestępczych działań.
Historia wyprzedaży polskiego majątku narodowego po 1989 r. poraża skalą celowego niszczenia dobra, które mogło służyć ludziom. Zakłady zaorano, pracownicy poszli na bruk. Winnych nie pociągnięto do odpowiedzialności.

Reasumując to nie PZPR zniszczył Polskę to prawica z pod znaku przywódców SOLIDURNOSCI którzy dopchali sie do koryta.
Kto tu oszalał - my czy kapitalizm?
c................0 • 2013-12-21, 17:02
Polacy są rozczarowani kapitalizmem. Tak wynika z badań, które przeprowadziła PBS. Niemal 90 procentom respondentów polski kapitalizm kojarzy sięz korupcją.

Wybraliśmy się w tę podróż bez busoli i jasno określonego planu. Entuzjastów na pokładzie było niewielu. Czy przy Okrągłym Stole, przy którym rodziła się III Rzeczypospolita, ktoś używał słowa kapitalizm? To byłoby w złym tonie. Mówiono o rozszerzaniu praw pracowniczych, likwidacji przywilejów dla rządzących elit, sprawiedliwym podziale dóbr. A potem, gdy wszyscy wyszli z salonów Pałacu Namiestnikowskiego, trzeba było zmierzyć się z realnymi problemami - szalejącą inflacją, spadkiem produkcji, załamywaniem się gospodarek krajów RWPG. Okazało się wówczas, że jedyny pomysł na opanowanie chaosu mają zwolennicy szybkiego wprowadzenia wolnego rynku.

Nie zapowiadał go Tadeusz Mazowiecki w swym exposé ani nawet Leszek Balcerowicz, gdy w październiku 1989 roku ogłaszał program. Kapitalizm nie był celem, był wynikiem odrzucenia ciasnych ram gospodarki

socjalistycznej, zezwolenia na wolną działalność gospodarczą. Przyjmowano go z niedowierzaniem, pewną nadzieją, a potem... potem z coraz większym entuzjazmem.

W 1995 roku, kiedy nasz wzrost gospodarczy wyniósł 7 proc., wskaźnik optymizmu był najwyższy w całej ostatniej dekadzie i sięgnął 54 proc. Później tylko spadał. Dziś rozprysł się jak bańka mydlana. PBS zbadała w minionym tygodniu uczucia Polaków do kapitalizmu. Na pytanie, czy kapitalizm daje większe, mniejsze, czy takie same szanse na rozwój zawodowy jak poprzedni ustrój, połowa respondentów

odpowiedziała: mniejsze. Czy polski kapitalizm jest korzystny, czy niekorzystny dla podnoszenia standardu życia całego społeczeństwa? - blisko 62 proc. jest zdania, że niekorzystny. A już niemal 90 procentom badanych polski kapitalizm kojarzy się z korupcją.

Ostatnie wydanie niemieckiego tygodnika "Der Spiegel" zapowiada na okładce: "Der neue raubtier - kapitalismus" (nowy drapieżny kapitalizm). Rozczarowanie "najlepszym ustrojem na świecie" spłynęło do Europy ze Stanów Zjednoczonych, tej świątyni wolnego rynku. Tamtejsze afery księgowe w wielkich spółkach zatrzęsły gospodarką światową oraz podważyły wiarę w kontrolujące, samooczyszczające mechanizmy rynkowe. Ale nasze rozczarowanie nie bierze się ze straconych złudzeń Zachodu, choć i one mają wpływ na nasz stosunek do kapitalizmu. Źródeł rozczarowania szukajmy w naiwnym myśleniu Polaków o kapitalizmie. Sądziliśmy, że zawsze już będzie tak łatwo jak na początku. Że zyskamy wolność, ale nie stracimy bezpieczeństwa. Politycy obiecywali nam szybką poprawę sytuacji. To tak, jakby mówili: biegniemy na 100 metrów, zaraz będzie meta. Potem twierdzili, że to bieg na średni dystans. Wreszcie okazało się, że to będzie maraton.

I jeszcze jedno - może najważniejsze. Kapitalizm - w odróżnieniu od demokracji, kojarzonej jednoznacznie pozytywnie - nie był wartością pożądaną. Kapitalizm to ustrój głęboko związany z wolnością jednostki i jej odpowiedzialnością za swój los. Ten "ustrój dla ludzi dorosłych" najlepiej wyrastał na glebie etyki protestanckiej, choć przyjął się również w krajach katolickich, w cywilizacji konfucjańskiej, a nawet hinduistycznej i buddyjskiej. Ma on korzenie etyczne, a jeśli jest ich pozbawiony, wyrasta cherlawa roślinka. Nie tylko dlatego, że szerzy się korupcja i zwykłe złodziejstwo. Po prostu - gospodarka bez podstaw etycznych gorzej się rozwija. Ekonomia zna pojęcie "kosztu transakcyjnego", czyli kosztu poniesionego przez przedsiębiorcę dla wyegzekwowania kontraktu. Tam, gdzie za kontrakt wystarczy mocny uścisk ręki, gospodarka kwitnie, tam, gdzie potrzebne są dziesiątki zabezpieczeń - usycha.

Gabinet Millera jest najbardziej antykapitalistycznym rządem III Rzeczypospolitej. Grzegorz Kołodko ogłosił właśnie w Sejmie antyrynkowy program reformowania państwowych przedsiębiorstw. Prywatyzacja

została niemal wstrzymana i po raz pierwszy od wielu lat mówi się poważnie o renacjonalizacji. Program Kołodki spowolni przemiany w przemyśle, ale ich nie odwróci. Spowolni też tworzenie nowych prężnych firm - ale może Polacy potrzebują dziś chwili wytchnienia?

Socjalizm narzucał ludziom opiekę "od kołyski po trumnę" i kilka pokoleń przyzwyczaiło się do wiecznego dzieciństwa - życia pod parasolem instytucji państwowych. Przejście do dorosłości zawsze powoduje stres. Polacy zgodzili się na kapitalizm bez entuzjazmu tylko dlatego, że nikt w 1989 roku nie proponował innego rozwiązania, zaś pierwsze miesiące po przełomie okazały się łatwiejsze niż można było przypuszczać. Gdy pojawiły się problemy, zaczęli protestować. Gdy nadzieje polskiego rynku - menedżerowie, biznesmeni, firmy - pękały niczym nadmuchane balony, pojawiła się frustracja.

Na początku dyrektorzy państwowych przedsiębiorstw nie wierzyli, że nowy system utrzyma się długo. Przeżyli już niejedną reformę i wiedzieli - wygrywa ten, kto robi swoje, a po głowie dostają ci, którzy wierzą w hasła rządowe. Ze zdumieniem przekonywali się, że coraz łatwiej kupić surowce, a coraz trudniej sprzedać wyroby.

Ale nie to było ich największym zmartwieniem. Zagrożeniem byli pracownicy. Nastało dla nich kilka miesięcy karnawału. W państwowych firmach rządy przejęły samorządy pracownicze, sterowane zwykle przez działaczy Solidarności. Wymieniano "złych" dyrektorów, mianowano "dobrych", czyli swoich.

W rządzie Jacek Kuroń najbardziej obawiał się wzrostu bezrobocia i napięć społecznych. Szybko przyjęto ustawę o bezrobociu, gwarantującą wszystkim zwalnianym wysokie zasiłki. Nowe przepisy emerytalne wypychały na wcześniejszy odpoczynek 50-letnich emerytów, gwarantując im godziwe dochody.

Wszyscy bali się napięć, ale pierwsze miesiące nowego ustroju były raczej łatwe. Rolnicy po zniesieniu kartek oraz cen urzędowych na mięso i mleko przez kilka miesięcy mieli nadzwyczajne dochody; robotnicy wciąż czuli swoją siłę i nie bardzo wierzyli w nadchodzące bezrobocie; inteligencja, będąca na budżetowym garnuszku, cieszyła się wolnością słowa i wierzyła, że wcześniej czy później rząd doceni jej rolę. Najważniejsze, że rząd był wreszcie nasz.

Wielkie dni przeżyli ci, którzy poczuli żyłkę przedsiębiorczości. Rynek był rozregulowany, kontrola państwa słaba, więc nie trzeba było wielkiej filozofii, by zarabiać pieniądze. Podróż z Berlina z torbami pełnymi towarów gwarantowała zyski na najbliższy miesiąc. Państwowe przedsiębiorstwa pozbywały się majątku, który przechodził w ręce prywatnych przedsiębiorców. Powstawały firmy handlujące, pośredniczące, udzielające porad, korzystające z luk prawnych i dziurawego systemu celnego. Było w tym wiele korupcji, wiele nieuczciwości. I wiele entuzjazmu.

Entuzjazm ogarnął media, piszące o raczkującej gospodarce rynkowej. "Prosper Bank prosperuje" - krzyczał tytuł gazety. Ale szefowie Prosper Banku kilka miesięcy później znaleźli się w areszcie. "Jutro dolar po 12 000" - zapowiadał na jesieni 1989 roku dziennikarz, nie rozumiejąc, że gazeta nie ma prawa wpływać na kurs złotego, bo to nieetyczne. Dziennikarz okazał się zresztą pracownikiem Lecha Grobelnego, który na krótko stał się "człowiekiem nowej epoki". Polityczny tygodnik i jego naczelny robili z nim wywiad, z szacunkiem wysłuchując, jak były cinkciarz wygłasza wykład z makroekonomii. Zapotrzebowanie na ludzi sukcesu było wielkie. Lista najbogatszych Polaków "Wprost" przytaczana była z powagą przez inne media. Nazwiska: Gawronik, Bagsik, Sekuła, Michalak, Baranowski, Duda, Leksztoń budziły szacunek. Nasza wiedza o kapitalizmie była naiwna, nasze oczekiwania także.

Naiwnością grzeszyły również rządzące elity. Jacek Kuroń oswajał ludzi z nową sytuacją, ale wprowadzał rozwiązania, na które w dłuższej perspektywie nie stać było budżetu państwa. Potem trzeba było nowelizować ustawę o bezrobociu i uchwalać nową ustawę emerytalną, odbierając ludziom pochopnie przyznane przywileje. Trudno się dziwić, że poparcie dla rządu i nowego ustroju zaczęło słabnąć.

Na fali "rynkowego entuzjazmu" powstało na początku lat 90. przeszło 100 małych banków i kilkadziesiąt towarzystw ubezpieczeniowych. Większość z nich zarządzana była fatalnie, bo skąd nagle miało się wziąć tysiące wykwalifikowanych finansistów? Wiele banków i firm ubezpieczeniowych powstawało tylko po to, by ukraść pieniądze klientów. Większość w połowie lat 90. zbankrutowała lub została przejęta przez poważniejsze instytucje finansowe.

Fiaskiem zakończyły się marzenia o powszechnej prywatyzacji, która jednym skokiem miała nas wprowadzić w dorosły kapitalizm. Program Narodowych Funduszy Inwestycyjnych, który przez jakiś czas był głównym pomysłem na przyspieszenie zmian w gospodarce, pozwolił jedynie wzbogacić się grupce menedżerów i inwestorów.

Naiwne pomysły dawno zostały wyrzucone do kosza, miejsce samorodnych finansistów zastąpili absolwenci renomowanych wydziałów polskich i zagranicznych uczelni. Zmieniło się prawo bankowe i ubezpieczeniowe, powstały nowe instytucje nadzoru, kontrolujące działanie sektora finansowego. Akurat w tym sektorze dokonaliśmy nieprawdopodobnego skoku. Ale przed 10 laty finansista kojarzył się przeciętnemu Polakowi z cudotwórcą, który potrafi pomnożyć swoje i cudze pieniądze, a dziś jedynie z urzędnikiem siedzącym w sterylnym pokoju, uważnie przeglądającym nasz wniosek kredytowy.

Zmiany ustrojowe w Polsce zbiegły się z przyśpieszeniem przemian w światowej gospodarce. Tradycyjny wielki przemysł traci w najbogatszych krajach na znaczeniu, zamykane są kopalnie, huty, zakłady przetwórcze. Na ich miejsce wyrastają nowe firmy, bazujące przede wszystkim na ludzkiej myśli i najnowszej technice. Procesy te nie omijają też naszego kraju.

Jeszcze w 1992 roku eksperci kanadyjscy, pracujący na zlecenie polskiego rządu, postulowali ograniczenie zdolności produkcyjnych polskich hut do 11,7 mln ton (w 1990 r. hutnictwo mogło wyprodukować 19 mln ton). Dla hut oznaczało to konieczność radykalnego odchudzenia. Ale dziś kanadyjska ekspertyza jest już nieaktualna. Nowe szacunki mówią, że trzeba będzie ograniczyć zdolności wytwórcze do 8,5 mln ton. To spowoduje zamykanie hut i redukcję zatrudnienia. My tego nie chcemy przyjąć do wiadomości.

Ale to samo dzieje się w górnictwie, gdzie 100 tysięcy ludzi już straciło pracę, a Ministerstwo Gospodarki twierdzi, że odejść musi następne 20 tysięcy. Czy wówczas kopalnie staną się rentowne? Rząd składa obietnice, ale to znów słowa bez pokrycia. Czyż można się dziwić robotnikom państwowych zakładów, że są przerażeni, że nie wierzą, by mechanizmy wolnego rynku kiedykolwiek zapewniły im bezpieczeństwo, takie jak dawniej państwowy monopol w gospodarce?

Eksperci zauważają postęp, jaki dokonał się w ostatnich 10 latach. Rynek jest stabilny, bardziej przewidywalny, ceny stopniowo zbliżają się do poziomu europejskiego, płace, liczone w dolarach czy euro, rosną. Ale dla wielu przedsiębiorców ten postęp oznacza utratę łatwych szans, które przed 10 laty pozwalały na zyski. Boleśnie odczuwają pogorszenie warunków młodzi profesjonaliści, o których kilka lat temu biły się wielkie firmy zagraniczne. Rynek się nasycił, pensje profesjonalistów spadły, niejeden absolwent SGH z trudem znajduje pracę. Nawet ci, którym się wciąż powodzi - przedsiębiorcy, menedżerowie - pracują dziś ciężej niż kiedykolwiek. Wciąż stać ich na wyjazdy zagraniczne, na wysyłanie dzieci na kursy językowe do Anglii i Francji. Ale kiedyś przychodziło im to łatwiej.

Kapitalizm w początkach miał w Polsce wprawdzie nieliczną, lecz wpływową grupę proroków. Intelektualistów zafascynowanych amerykańską i brytyjską myślą neokonserwatywną, spadkobierców inteligencji, którzy uznali III Rzeczypospolitą za swoje państwo, a jej krytyków za wrogów.

W 1990 roku Balcerowicz otrzymywał najsilniejsze wsparcie ze strony inteligencji, broniącej go przed krytykami radykalnych liberałów. Ale i inteligenci wkrótce zaczęli się niecierpliwić, a wreszcie buntować. Ich płace zależały od budżetu państwa, a ten stale był w opłakanym stanie. Charakterystyczne są zmiany postaw dwóch profesorów socjologii Pawła Śpiewaka i Ireneusza Krzemińskiego, którzy z ideologów Kongresu Liberalno-Demokratycznego przedzierzgnęli się w coraz bardziej zdecydowanych krytyków polskiej odmiany kapitalizmu. Naukowcy nie kwestionują samych zasad wolnego rynku, ale już nie chcą udzielać kredytu zaufania kolejnym rządom, "budującym kapitalizm", nastawionym na sprawy ekonomiczne, a nie na problemy społeczne.

Coraz wyraźniej antykapitalistyczny nurt występuje w miesięczniku "Respublika Nowa", której poprzedniczka - "Respublika"

- przed kilkunastu laty gorliwie propagowała idee wolnorynkowe. Dziś redaktorzy "Respubliki Nowej" atakują "dyktat ekonomistów" narzucających w gospodarce liberalne rozwiązania. Leszek Balcerowicz dawno przestał być chroniony przez to środowisko. Przeciwnie - stał się celem ataku za to, że nie docenia patologii związanych z transformacją ustrojową - bezrobocia, rozszerzających się sfer nędzy, pauperyzacji inteligencji. Polscy intelektualiści, przyznający się do związków z liberalizmem - Marcin Król, Sergiusz Kowalski, Andrzej Walicki - szukają wzorów u liberałów amerykańskich w rodzaju Johna Rawlsa lub Ronalda Dworkina, których poglądy bliskie są europejskiej lewicy. Organem sfrustrowanych intelektualistów stanie się być może nowy kwartalnik "Krytyka Polityczna", której pierwszy numer (lato 2002) zawiera dyskusję o roli polskich inteligentów. Autorzy dotychczasowe zaangażowanie intelektualistów po stronie kapitalizmu nazywają "nową zdradą klerków", nawiązując do słynnego eseju Juliena Bendy'ego, w którym ten potępiał intelektualistów wspierających totalitaryzm.

Polacy czują się dziś jak maratończyk po czterdziestu kilomatrach biegu, któremu w dodatku nikt nie mówi, ile jeszcze zostało do mety. Nie mówi, gdyż kapitalizm to gra indywidualna, w której nie ma jednego planu dla wszystkich, gdzie nie można za jednym zamachem załatwić wszystkich problemów.

Wolny rynek stwarza szanse, ale trzeba je wykorzystać samemu, to znaczy - liczyć na siebie, swoją pracę i spryt. Tymczasem Polacy tęsknią do bezpieczeństwa, do parasola ochronnego państwa, który uchroni przed bankructwem, do mądrych ministrów, którzy w zaciszu gabinetów opracują genialny plan cudu gospodarczego. Mają dość zabawy w dorosłość, tęsknią do dzieciństwa. Bardziej niż kiedykolwiek są skłonni podążać za prorokami, takimi jak Andrzej Lepper czy Marian Jurczyk, którzy obiecują trzecią drogę - łatwiejszą i krótszą. Prorokom tym nie wróżę sukcesów, gdyż wcześniej czy później będą musieli swoje magiczne formułki przełożyć na język konkretów - ot, choćby powiedzieć: komu chcą sprzedawać polską stal, węgiel i budowane w stoczniach statki. Ale klęska proroków wcale nie będzie oznaczała, że Polacy pokochają kapitalizm.

Metą nie będzie też Unia Europejska, choć wielu polityków to właśnie obiecuje. Przeciwnie - Unia postawi polskiej gospodarce poprzeczkę jeszcze wyżej, zażąda likwidacji deficytu budżetowego, zabroni państwowej pomocy dla przedsiębiorstw, zmusi do jeszcze twardszej konkurencji. Kto wie, czy po wejściu do Unii nie podniesie się nowa fala krytyki wolnego rynku, tym razem wspomagana przez europejskich i światowych przeciwników kapitalizmu.

źródło: (PAP)
Jak wywoływane są kryzysy ?
c................0 • 2013-12-05, 20:24
Tekst pana Roberta Brzozy

Od lat możemy zaobserwować, jak sztucznie wywoływane są wszelkie recesje – kryzysy finansowe. Skutki kryzysów są długotrwałe i dotykają każdą osobę na ziemi. Od dawna wiadomo, że to grupa wpływowych osób rządzi ekonomią. Nawet niektórzy parlamentarzyści w Unii Europejskiej głośno mówią o tym fakcie. Zrozumieli, że są tylko kukłami.
Kto kieruje ekonomią tego świata ?

Finansjera czyli kartele finansowe przejęli system bankowy w USA. Od roku 1913 poprzez przekupienie Kongresu amerykańskiego, zarządzają najważniejszym bankiem w USA – Bank Rezerw (FED).

Mogą zrealizować każdy pomysł, ponieważ to oni poprzez FED drukują pieniądze, które pożyczają na procent rządowi USA. Ameryka z jednej strony jest krajem potwornie zadłużonym, a z drugiej strony stać ją na rozpoczęcie każdej wojny. Wojna w Iraku i Afganistanie kosztowała amerykanów 2,2 miliarda dolarów dziennie.

Jakie państwo stać na taki wydatek ?

Amerykanie mogą zrealizować każdy cel, ponieważ finansjera w każdej chwili dodrukuje daną ilość pieniędzy.

Ostatnim niezależnym prezydentem USA był Kennedy, który próbował odejść od systemu finansjery. Zaczął drukować dolary rządowe z ominięciem FED. Udało mu się wydać banknoty 2 i 5 dolarowe, które zostały szybko wycofane z rynku. Po tym incydencie, nikt nie przeciwstawia się finansjerom. Do dzisiejszego dnia FED – bank centralny USA znajduje się w rękach prywatnych. Mają potężną władzę na całym świecie. To oni utworzyli Unie Europejską, Bank światowy. Mają największy wpływ na NATO. Kontrolują najważniejsze organizacje na świecie poprzez ich finansowanie.
Po co finansjera wywołuje kryzysy ekonomiczne ?

Zawsze, każdy wytworzony kryzys ekonomiczny miał określony cel dla finansjery. Albo chodziło o aprobatę dla danej organizacji czy ustawy, albo osłabiał dany kraj.

Po kryzysie zawsze osiągano swoje cele, ponieważ w biedzie lub w perspektywie biedy, każde społeczeństwo zgodzi się na wszystko.

Sławna w tamtym okresie szkoła chicagowska wprowadzała do wielu krajów drakońskie reformy. W momencie przejścia z systemu komunistycznego na kapitalistyczny, kraje te potrzebowały dużo kapitału. Ludzie ze szkoły Miltona Friedmana piastowali najwyższe stanowiska w instytucjach finansowych. Nakazywali wprowadzać reformy, które nie wytrzymywało biedne społeczeństwo. W Chile wszelkie reformy musieli wprowadzać przy użyciu wojska. Ponieważ, żadne normalne społeczeństwo, nie zgodzi się na pogorszenie swojej ubogiej sytuacji finansowej.

W książce „Doktryna Szoku” – Naomi Klein opisuje, jak współczesny kapitalizm wykorzystuje klęski żywiołowe i kryzysy społeczne.

Kryzysy ekonomiczne nie powstają nagle. Bardzo łatwo można je wcześniej odczytać i naprawić. Niektórzy ekonomiści przewidują je dużo wcześniej, ale ich wypowiedzi nie są popularne w mediach.

Kto korzysta na kryzysach ekonomicznych ?

Weźmy pod uwagę ostatni i dalej trwający kryzys, którego konsekwencją było pęknięcie bańki z horrendalnymi cenami nieruchomości. Ten jak i większość innych kryzysów, nie przypadkowo miał swój początek w USA. Od kilku lat eksperci widzieli tę niebezpieczną sytuację. Banki dawały kredyty osobom, które miały pracę niestabilną, dorywczą. Nikomu nie przeszkadzał fakt, że przy jakimkolwiek wahaniu rynku, osoby te stracą pracę i nie będą mogły spłacać kredytów.

Czyżby wielkie instytucje finansowe nie wiedziały o tym fakcie ?

Na pewno tak. Ale widocznie taki był z góry nakreślony cel. Wywołać kolejny kryzys, ponieważ, kiedy ludzie tracą prace, to rządy krajów mają zielone światło na niepopularne reformy czy dofinansowania niektórych branż.

A kto na kryzysie najbardziej zyskał ?

Co ciekawe pozwolono, aby czwarty największy bank inwestycyjny Lehman Brothers upadł. Nie dostał on dotacji z FED. Natomiast największa firma ubezpieczeniowa na świecie – AIG, dostała niebotyczną dotację w kwocie 85 miliardów dolarów. Pamiętam, że po tej dotacji zarząd AIG-a wypłacił milionowe premie swoim pracownikom. Media dopytywały się prezydenta USA o całą sytuacje.

Jak to możliwe, że upadająca firma wypłaca ogromne premie z pieniędzy podatników ?

To proste. Okazało się, że taki mieli zapis w statucie firmy. Dotacje mogli dostać, ale ze zmianami wewnętrznych przepisów firmy był problem.

Również branża samochodowa w USA dostała niespotykane dotacje. Nie trzeba być ekonomistą, aby wiedzieć, że w momencie kryzysu ludzie będą oszczędzać na drogich produktach. Dlatego odnotowano duży spadek samochodów, a branża zwalniała pracowników. Społeczeństwo dało pozwolenie prezydentowi na olbrzymie dotacje do branży samochodowej w celach utrzymania miejsc pracy. Skorzystali na tym: Chrysler, Ford, General Motors.

Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że samochody amerykańskie od lat przegrywały z konkurencją. Dlatego finansjera, która ma udziały w tej branży, za pieniądze podatników przeprowadziła kosztowną restrukturyzacje zakładów. Polegała ona na produkcji mniejszych bardziej ekonomicznych samochodów.

Niedawno oglądałem wywiad z Alanem Greenspanem. Był on ikoną, autorytetem finansowym i szefem FED – banku centralnego w USA. To on doprowadził do zmniejszenia oprocentowania kredytów hipotecznych do 2 % w roku 2002. To on przekonywał, że nie ma bańki spekulacyjnej, a wzrost cen nieruchomości odzwierciedla wzrost całej gospodarki amerykańskiej. Kłamał tak jak większość polityków. W tym wywiadzie, ten smutny staruszek powiedział, że nie przewidział tej sytuacji. Przyznał się do osobistej porażki.

W 2006 roku podniesiono stopy procentowe kredytów do poziomu 5,25%. Był to gwóźdź do trumny dla wielu rodzin. Wiele z nich straciło domy. Stały się ofiarą systemu.

Do dzisiejszego dnia odczuwamy skutki amerykańskiego kryzysu.

W jaki sposób wywoływane są kryzysy ?

Przedstawiam cztery etapy wywoływania kryzysów:

1 – Akcja kredytowa

Polega na przekonaniu (przekupieniu, zastraszeniu, obiecaniu awansów międzynarodowych) polityków i wpłynięciu na banki centralne poszczególnych krajów do obniżenia stóp procentowych.

Banki centralne krajów Unii Europejskiej podlegają pod Europejski Bank Centralny. Unie Europejską zbudowała USA, która jest pod rządami FED-u.

Dlatego FED wydaje polecenia do banku Unii Europejskiej, który z kolei nakazuje daną politykę kredytową krajom członkowskim.

W takim schemacie nastąpiło rozluźnienie polityki przyznawania kredytów przed 2008 rokiem.

W wyniku decyzji banku Unii Europejskiej, kraje członkowskie w tym Polska obniżyły stopy kredytowe i przeprowadziły kampanie reklamowe, zachęcające ludzi do brania kredytów na domy, samochody, firmy. Wtórowali im politycy, którzy przekonywali o trwałym wzroście gospodarczym.

Został wywołany sztuczny bum gospodarczy. Ludzie nie znając praw ekonomicznych zadłużali się. Kupowali na kredyt wiele dóbr, napędzając wzrost gospodarczy i inflacje. Finansjera, wylała na rynek olbrzymią ilość pieniędzy w formie kredytów.

Również, zachęcony przez instytucje międzynarodowe, bank centralny może zwiększyć ilość druku pieniądza i udzielać więcej kredytów bankom komercyjnym.

Zazwyczaj w takich warunkach inwestorzy chętnie wykupują obligacje krajów, co powoduje większy napływ pieniędzy do budżetów państw.

2 – Podwyżka stóp procentowych

W tym etapie finansjera nakazuje przeprowadzenie operacji zmniejszenia podaży pieniądza w gospodarce.

W czasie kiedy społeczeństwo i firmy przyzwyczają się do bumu gospodarczego myśląc, że jest to stały stan, finansjera nakazuje zakończyć akcje kredytową. Stopy procentowe kredytów idą w górę, czyli płacimy więcej odsetek od zaciągniętego kredytu.

Podniesienie stóp argumentowane jest wysoką inflacją i „przegrzaniem” gospodarki. Jest to prawda, dlatego wielu ekonomistów potwierdza działanie finansjery.

Natomiast zachodzi pytanie: dlaczego finansjera dopuściła do takiego stanu, czyli celowego przegrzania gospodarki ?

W końcu nie każda osoba musi znać prawa ekonomiczne. To ekonomiści i politycy na których głosowaliśmy, powinni informować nas o zagrożeniach. Partie polityczne w czasach bumu gospodarczego milczą i cieszą się zwiększaniem słupków poparcia społecznego, zamiast informować i ograniczać nadmierne brania kredytów.

W zdrowej ekonomii, nigdy nie dochodzi do sztucznie wywołanych bumów gospodarczych. Charakteryzuje się on 2-4 letnim okresem wysokich obrotów firm i zakupów społeczeństwa. Po tym okresie zawsze przychodzi krach gospodarczy, wywołany zmniejszeniem podaży pieniądza.

Bankowcy z MFW nakazują całkowicie odciąć pieniądz z gospodarki. W brutalny sposób ogranicza się przyznawanie kredytów, a bank centralny nie kredytuje banków komercyjnych.

W wyniku podniesienia stóp procentowych, część ludzi nie ma pieniędzy na spłatę zwiększonych rat kredytowych. Na rynku jest mała ilość pieniądza, dlatego nie wszystkie firmy mogą je zarobić, co powoduje bankructwa i wzrost bezrobocia.

Zmniejszone wpływy do budżetu powodują większą dziurę budżetową i przymus wzięcia jeszcze większych kredytów. Jest to kolejny sposób na szybkie zadłużanie państw.

3 – Dotacje rządowe

Po zmniejszeniu podaży pieniądza i wywołaniu kryzysu ekonomicznego, następuje duże bezrobocie, a ceny produktów rosną szybciej. Aby zminimalizować negatywne skutki, lobby bankowe wymusza na rządzie zasilenie gospodarki pieniędzmi.

W lutym 2010 roku senat przyjął pakiet pobudzający amerykańską gospodarkę w kwocie 787 miliardów dolarów.

Zauważ kto dostał te pieniądze: banki i korporacje.

Największa firma na świecie AIG dostała 85 miliardów dolarów, aby za chwilą wypłacić sobie premie roczne na kwotę kilku milionów dolarów.

Dzięki dotacjom takie firmy jak: Ford, Chrysler czy General Motors zainwestowały w mniejsze samochody. Od dłuższego czasu przegrywały z konkurencją japońską.

Zasadnicze pytanie brzmi: dlaczego tych pieniędzy nie dadzą średnim firmom i zwykłym ludziom. Spowodowałoby to uratowanie domów i firm przed bankructwem, a pieniądze i tak trafiłyby do systemu bankowego.

Oprócz powyższej dotacji państwowej, FED w 2008 roku wydrukował 16 bilionów dolarów i zasilił banki w USA i Europie. Były to pieniądze, które uchroniły banki przed bankructwem, ponieważ miały dużo złych kredytów.

Zauważ, że państwa musiały dotować korporacje i banki, w których udziałowcami jest wielka finansjera. Najpierw sami wywołali kryzys i jeszcze dostali extra pieniądze.

A kto na kryzysach traci ?

Państwa zadłużają się jeszcze bardziej, a społeczeństwo realnie biednieje.

4 – Finansjera przejmuje władzę

Każdy kryzys ma swoje zadania i cele do realizacji. Ważnym zadaniem jest zubożyć jeszcze bardziej społeczeństwo i zadłużyć permanentnie kraje. Finansjera wychodzi z założenia, iż biedne społeczeństwa i państwa są słabe i uległe.

W takim schemacie korporacje przejęły władzę w Ameryce Południowej. Najpierw zadłużyły kraje, namawiając je na kredyty, następnie przejęły kontrole nad surowcami.

Ważnym punktem w historii Polski było przejęcie ukrytej władzy nad naszą gospodarką po przezwyciężeniu komunizmu. W latach 90-tych Milton Friedman z Chicago boys, nakazał wprowadzać reformy dla zniszczonej gospodarki polskiej. Bank światowy zaaplikował nas stałymi kredytami, które spowodowały uzależnienie się od instytucji międzynarodowych.

Przy kolejnych kryzysach w 2001 czy 2008 roku rząd Polski potrzebował coraz więcej kredytów na zrealizowanie budżetu. Efektem współpracy z finansjerą jest członkostwo Polski w Unii Europejskiej. Przez jej fundusze wspólności i politykę rolną polskie gospodarstwa i miasta zadłużyły się na wielkie kwoty. Ponieważ udział w funduszach wymaga połowy wkładu własnego. Zazwyczaj zaciąga się na ten cel kredyty.

Po zadłużeniu danego kraju finansjera poprzez kartele finansowe, nakazuje wprowadzać ustawy, podatki, cła niezgodne z interesem polskim. Zyskują na tym korporacje i banki.

Dlaczego kryzysy ekonomiczne są niebezpieczne dla Ciebie ?

Z powodu kryzysów w Twoim zakładzie pracy zwalniani są pracownicy. Rynek nie jest chłonny na produkty, co skutkuje zmniejszeniem sprzedaży. Jest to znakomity powód dla firm, aby nie podnosić wynagrodzeń, nie dawać premii, bonusów, dodatków. W większości przypadków są to uzasadnione przyczyny.

Polska jak i każdy kraj na ziemi ma deficyt budżetowy. Czyli przychody ma mniejsze od kosztów. Pieniądze, które wpływają do kasy państwowej z różnych źródeł np. z podatków, nie pokrywają wydatków na inwestycje, dotacje, budżetówkę itd. Dlatego co roku musi wziąć kredyt. Kredyt ten zaciąga od karteli finansowych

Aby dostać kredyt z jakiejkolwiek instytucji musi spełniać wytyczne Unii Europejskiej. Unia nakazuje wprowadzenie określonych ustaw, przepisów, które niekoniecznie są korzystne dla Polski.

Największy wpływ na Unię Europejską ma rząd USA. Ponieważ to on zbudował Unie. Rządem USA nie rządzi prezydent, a FED bank centralny, który udziela mu olbrzymich kredytów.

Z którejkolwiek strony będziemy omawiać kryzysy ekonomiczne, to zawsze prowadzą do tego samego źródła. Do finansjery.
Kryzys pożyczek hipotecznych w skali micro na przykładzie ba
c................0 • 2013-12-04, 20:25
Poniższy tekst jest tłumaczeniem artykułu ze strony www.webcompact.net. Jest rewelacyjnym wyjaśnieniem obecnych problemów zadłużenia świata zachodniego. Cały problem wyjaśniony został na przykładzie Baru u Helgi.

Helga jest właścicielką baru. Zdaje sobie sprawę, że w zasadzie wszyscy jej klienci są bezrobotnymi alkoholikami, nie mogącymi pozwolić sobie na dalsze picie ze względu na brak pieniędzy. Aby rozwiązać ten problem wprowadza plan marketingowy pozwalający jej klientom pić dalej i płacić po pewnym czasie.

Helga dokładnie śledzi ilość skonsumowanego alkoholu i na tej podstawie przyznaje pożyczki klientom. Wieści o Barze Helgi „pij teraz, płać później” rozchodzą się błyskawicznie na skutek czego nowi klienci walą drzwiami i oknami. Wkrótce jej bar staje się nr 1 w mieście pod względem ilości sprzedanego alkoholu.

Jako, że alkohol nie wymaga natychmiastowej zapłaty, Helga decyduje się podnosić regularnie ceny piwa i wina. Nikt nie protestuje.

W konsekwencji, wielkość sprzedaży oraz zyski księgowe błyskawicznie rosną. Młody i dynamiczny vice prezes lokalnego banku widząc tempo rozwoju baru decyduje się zwiększyć limit lini kredytowej Helgi. Ta z kolei nie ma nic przeciwko zwiększeniu zadłużenia traktując wierzytelność względem bezrobotnych alkoholików jako zabezpieczenie.

Vice prezez zostaje wynagrodzony sześciocyfrowym bonusem.

W centrali banku expert od handlu produktami pochodnymi wymyśla sposób jak zarobić krocie na prowizjach i przekształceniach. Zamienia więc pożyczki konsumenckie klientów baru Helgi na Piwne Obligacje, które następnie zostają przepakowane i sprzedane na międzynarodowych rynkach obligacji.

Obligacje Piwne otrzymują od agencji ratingowych najwyższą możliwą ocenę. Naiwni inwestorzy nie zdają sobie sprawy, iż sprzedany im produkt jest w praktyce długiem bezrobotnych alkoholików. Cena obligacji ciągle rośnie i wkrótce staje sie gorącym produktem wśród największych domów maklerskich.

Traderzy otrzymują sześciocyfrowe bonusy.

Pewnego dnia, pomimo że cena Piwnych Obligacji bije nowe rekordy, pewien manager oceniający ryzyko w lokalnym banku decyduje, że już najwyższy czas aby domagać się zapłaty za Piwne Obligacje od klientów baru Helgi. Informuje więc Helgę, która domaga się zapłaty od swoich klientów. Jako, że są bezrobotnymi alkoholikami nie są w stanie spłacić długów. Helga nie ma z czego spłacić swoich długów. Ogłasza więc bankructwo. Bar zostaje zamknięty, a Helga zwalnia 11 pracowników.

W ciągu nocy cena Piwnych Obligacji spada o 90%. Spadek ceny obligacji rujnuje sytuację finansową lokalnego banku. Uniemożliwia także przyznawanie nowych pożyczek. Wstrzymanie kredytowania niszczy lokalne firmy.

Dostawcy Baru Helgi, którzy wcześniej przyznali jej znaczne odroczenia w płatnościach, zainwestowali także środki z funduszy emerytur pracowniczych w Piwne Obligacje. Muszą teraz odpisać stratę w wysokości 90%.

Dostawca wina do Baru u Helgi także ogłasza bankructwo, zamykając biznes, który przetrwał przez trzy pokolenia. Dostawca piwa zostaje przejęty przez konkurenta, który natychmiast zwalnia 150 osób.

Na szczęście bank, firma brokerska oraz ich szefowie zostali uratowani rządowym programem natychmiastowej bezzwrotnej pożyczki jako dokapitalizowania banku.

Wszyscy otrzymują sześciocyfrowe bonusy.

Pieniądze niezbędne do ratowania banków pochodzą z podatków płaconych przez niepijących pracowników klasy średniej, którzy nigdy nie odwiedzili Baru u Helgi.
Obraz Polskiej biedy
c................0 • 2013-12-03, 17:21
Zeby byc sola w oku prawiczkow i innnego neoliberalnego oszolomstwa przedstawie tu tekst Pana Przemysława Prekla.

Z okazji Międzynarodowego Dnia Wykluczenia Społecznego oraz Światowego Dnia Żywności i Walki z głodem warto uświadomić sobie, że bieda w Polsce istnieje naprawdę. Nie jest wyimaginowanym obrazem „komuchów”, „lewaków” czy uwielbianym przez liberałów sloganem - demagogią. Polskie „elity”, mainstreamowe media oraz liberalne autorytety na temat polskiej biedy odpowiadają krótko – to mit, przecież polskie społeczeństwo się bogaci, ma coraz więcej samochodów, prawe każdy dziś ma swój telefon komórkowy, jest lepiej niż w PRL-u.
Postęp dokonuje się przecież wszędzie, nawet na Kubie, ale to nie znaczy, że bieda i ubóstwo znikają za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Niestety dane i statystyki pokazują zupełnie coś innego. Polska jest na szarym końcu, jeśli chodzi o ubóstwo wśród dzieci, a wykluczenie społeczne jest ogromne.
Liberałowie chwałą się na co dzień wzrostem gospodarczym, co nie przekłada się jednak po równo. Cytują tylko i wyłącznie te dane, które potwierdzają ich złudnie optymistyczne twierdzenia, że w Polsce biedy nie ma, a jeśli jest, to jest wpisana w cechy systemu. Poza tym modne dziś lansowane w neoliberalnym świecie hasła „wyścigu szczurów” także robi swoje. Myśląc o biedzie na pierwszy rzut oka maluje się obraz pijaka, menela, pospolitego lenia, któremu się nie chce chcieć. A w kapitalizmie przecież wystarczy tylko chcieć… Czyżby? Spójrzmy na kilka statystyk, które odbrązowią obraz szczęśliwej i pozbawionej biedy Polski.

W czerwcu br. a dokładnie w dzień Międzynarodowego Dnia Dziecka, dwie organizacje zajmujące się badaniem biedy upubliczniły szokujący raport, z którego wynika, że polskie dzieci znajdują się w najgorszej sytuacji materialnej w Europie! I mit, że tyle młodych osób posiada komórki jakoś nie pomógł… Idźmy więc dalej.
Aż 1,8 mln Polaków poniżej 19. roku życia cierpi z powodu ubóstwa. W naszym kraju, według raportu OECD, na dzieci wydaje się najmniej spośród wszystkich 32 krajów należących do tej organizacji. Sytuacja materialna dzieci w Polsce została również oceniona jako najgorsza spośród 21 krajów europejskich, które uwzględniono w raporcie UNICEF.

Czy te statystyki nikogo dziś nie wzruszają?! Bieda wśród dzieci przemawia do wyobraźni chyba najbardziej. Jedną z jej przyczyn jest z pewnością przemoc w rodzinie oraz jej konotacje takie jak alkoholizm rodziców, awantury itd. Na szczęście wprowadzona została, ku wielkim protestom prawicy, ustawa antyprzemocowa, która miejmy nadzieję, poprawi los naszych dzieci. I mimo, że ostatnio, jak podaje GUS, obserwuje się poprawę w zakresie ubóstwa wśród dzieci i młodzieży, to jednak dane przemawiają do wyobraźni. W 2009 roku w Polsce poniżej granicy ubóstwa relatywnego żyło 22 proc. dzieci, a nasz kraj należał do krajów o najwyższym stopniu zagrożeniem ubóstwa wśród dzieci i młodzieży!
Wiadomo nie od dziś, że praca uspołecznia, daje odskocznie, pozwala zaspokoić najpilniejsze ludzkie potrzeby. Już jedna osoba bezrobotna, stanowi duży balans, jeśli chodzi o ubóstwo. Wg. GUS-u w 2009 roku w gospodarstwach domowych posiadających w swoim składzie, co najmniej 1 osobę bezrobotną poniżej ustawowej granicy ubóstwa (czyli kwota, która zgodnie z obowiązującą ustawą o pomocy społecznej uprawnia do ubiegania się o przyznanie świadczenia pieniężnego z systemu pomocy społecznej) żyło ok. 19 proc. osób, z kolei w gospodarstwach bez osób bezrobotnych 7 proc. Stopa ubóstwa skrajnego wynosiła odpowiednio ok.14 proc. i ok. 5 proc. Nasze elity jak mantrę wpijają nam do głowy, że transformacja się nam udała, a przeciwności takie jak bezrobocie, zamykanie zakładów pracy i kiepskie wynagrodzenie, to tylko efekt uboczny. Jednak w niektórych latach transformacji bezrobocie przekraczało 20 proc., i rosły bieguny biedy i bogactwa. Średni zasiłek polskiego bezrobotnego wynosi dziś 601 zł, a minimum socjalne szacuje się na 900 zł miesięcznie. Ale już 30-31 proc. bezrobotnych nie ma zapewnionego minimum egzystencji. Wyobraźmy sobie jak wygląda ich codzienne życie…

Jednak to, co postuluje od lat lewica – godna praca i godna płaca – to dziś mrzonki. Liberałowie podkreślają, że Polska naprawdę rośnie w siłę, że ludziom żyje się lepiej, wzrasta PKB. Jednak nie usłyszymy z ich ust, jak skandalicznie wygląda płaca w naszym kraju, że płaca minimalna ośmiesza nas na tle UE. Choć dzięki zohydzonym w mediach związkom zawodowym udało się podnieść jej wysokość do 1.317 zł. Jednak machina antyzwiązkowa i lobby im przeciwne są ogromne i zbiera to niestety swoje żniwo. Dobrze znane są nam artykuły w prasie, pokazujące jakoby związkowcy byli tylko i wyłącznie „hienami” i „darmozjadami”, którzy rozbijają się luksusowymi autami i żyją ponad stan. Dostaje się zwłaszcza liderom związkowym, którym często przypomina się ich zarobki. Ma to oczywiście na celu zohydzenie związków zawodowych, nie wspomina się, że to pracownicy wypracowują swoje przywileje. Jednak pomija się, co bardziej istotne z punktu widzenia społeczeństw – zarobki prezesów państwowych spółek, które z kolei biją po oczach. Spójrzmy np. na zarobki prezesów PKN Orlen, które sięgają horrendalnych sum. W 2004 roku prezes PKN Orlen zarabiał – uwaga – milion złotych miesięcznie. Dla pobudzenia wyobraźni – to 1.400 zł na godzinę. Nikt nie twierdzi, że to źle. Pytanie tylko czy z punktu widzenia gospodarki to potrzebne i co bardziej zasadne, czy to sprawiedliwe?

Innym ważnym problemem społecznym, z którym III RP nie potrafi sobie poradzić, jest problem bezdomności. Szacuje się, że jest ich wg Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej – ok. 20-30 tysięcy, a z kolei Stowarzyszenie MONAR, które zajmuje się osobami bezdomnymi podaje, że jest ich 300-500 tys.

OTAKE POLSKE WALCZYLIM!!!

I dziwnym trafem takie zjawiska jak niedozywienie dzieci czy doroslych , bezrobocie, wyklucznieie społeczne czy bezdomnosc w PRL nie wystepowały. Ale przecież i tak każdy prawak wie że PRL to najwieksze zło ktore trzeba wymazać z kart historii a ten system obecnie panujacy to najwieksze dobro jakie moglo spotkac nasza ojczyzne
Urojenia neoliberałów
c................0 • 2013-12-03, 10:48
Przez dwadzieścia lat realizacji „Planu Balcerowicza” społeczeństwo doświadczyło skutków zupełnie odmiennych niż oczekiwało od tego „projektu uzdrowienia polskiej gospodarki”.

Bez pracy pozostawało, w zależności od koniunktury gospodarczej, od 10 do 20 procent obywateli a nawet do 60 procent Polaków żyło poniżej minimum socjalnego.

W pierwszych latach realizowania owego planu gospodarka polska doświadczyła głębokiej recesji. Dopiero od 1992-93 r. zaczęło się powolne „odbijanie od dna”, zaś poziom PKB z roku 1989 został osiągnięty dopiero w 1996 roku. Było to i tak spore osiągnięcie na tle Europy Wschodniej, ponieważ w krajach byłego ZSRR (poza Białorusią) poziom dochodu narodowego sprzed 21 lat nie został osiągnięty po dziś dzień.


Ale zdaniem prof. Balcerowicza, jesteśmy w stanie „dogonić Niemcy” jeżeli tylko „odpolitycznimy gospodarkę”. Jak zapewnia, każde dziecko wie o tym, że gospodarka powinna zostać oddana we władanie „ludziom przedsiębiorczym” i „specjalistom”. Dzięki temu uchronimy się przed „wadami gospodarki centralnie sterowanej” i pozbędziemy resztek „socjalizmu” takich jak „socjalistyczne prawo o ochronie lokatorów”.



Jak czytamy we współczesnym podręczniku ekonomii „gospodarka centralnie sterowana nie posiadała poważniejszych zalet”. Jednymi z zarzucanych jej „wad zasadniczych” są: nieracjonalność alokacji zasobów gospodarczych, przejawiająca się w tym, że „przedsiębiorstwa, którym nie grozi upadek nie są zmuszane do racjonalnego zarządzania”, oraz „nieefektywny system motywacyjny niezmuszający jednostek do zaangażowania swojego majątku w działalność gospodarczą, a także brak dyscypliny finansowej.

Czy ten „naukowy wywód” jest rzeczywistym dowodem na to, że gospodarka planowa zawsze musi być nieefektywna?

Zacznijmy od tego, że gloryfikowany przez Balcerowicza i innych neoliberalnych ekonomistów wyidealizowany model „kapitalizmu wolnorynkowego” nigdzie już nie istnieje.

Planowanie gospodarcze stało się powszechne również w kapitalizmie i to zarówno na poziomie koncernów ponadnarodowych jak i poszczególnych państw. Czymże innym jak nie planowaniem gospodarczym jest konstruowanie budżetu i dysponowanie przez rządy środków na inwestycje np. infrastrukturalne. Czym, jak nie planowym oddziaływaniem na gospodarkę jest ustalanie wysokości podatków przez parlament i stóp procentowych przez banki centralne? Wszędzie tam gdzie w grę wchodzą duże pieniądze pojawia się elementy długoterminowego planowania gospodarczego. Prawdziwie wolny rynek istnieje już tylko na bazarach. Wielki kapitał unika niepotrzebnego ryzyka. On chce planowo maksymalizować zyski.

Co więcej „wolny” rynek w ogóle nie jest w stanie funkcjonować na pewnym etapie rozwoju sił wytwórczych. Maksymalizacja zysku wymusza koncentrację własności środków produkcji do tego stopnia, że rynki poszczególnych produktów kontrolowane są raptem przez kilka spółek. Są one tak potężne, że skutecznie blokują wejście do gry nowych rywali. Broniąc swojej pozycji, a jednocześnie posiadając duże rezerwy finansowe, są w stanie sprzedawać po kosztach wytworzenia, byle tylko zniszczyć i wypchnąć z rynku konkurenta. Tak oto rozwinięty kapitalizm sam zabija wolny rynek. uniemożliwiają wolną konkurencję.

Własny warsztat, żyłka do techniki, znajomy z wykształceniem inżyniera oraz pasja i determinacja nie wystarczą dzisiaj do zostania liczącym się producentem samochodów. Koncerny takie jak Volkswagen, czy Fiat są w stanie wyprodukować lepszy, a przede wszystkim tańszy samochód, właśnie dzięki koncentracji i automatyzacji produkcji. Konsument kierujący się rachunkiem ekonomicznym na pewno wybierze samochód sprawdzonej marki po niższej cenie.

Obecny etap rozwoju kapitalizmu nosi nazwę kapitalizmu monopolistycznego i nazwany jest tak właśnie z powodu występujących w tym systemie monopoli – zgrupowań przedsiębiorstw kontrolujących daną branżę i nie dopuszczających konkurencji z zewnątrz. Ma on niewiele wspólnego z kapitalizmem wolnokonkurencyjnym, w którym przedsiębiorstwa są na tyle małe, że nie są w stanie wpływać na cały rynek.

Etap „wolnego rynku” zasadniczo zakończył się w krajach rozwiniętych pod koniec XIX wieku. Wyjąwszy przypadki powstawania nieistniejących wcześniej branż np. informatyczna kiedy na rynki wkraczały zupełnie nowe firmy (co też doprowadziło do rychłej ich monopolizacji), można powiedzieć, że światowe rynki nie są w większości przypadków „wolne” od przeszło stu lat. Nawet gdyby „powrót do wolnej konkurencji” był możliwy, oznaczałby on gwałtowny wzrost kosztów produkcji, a przede wszystkim spadek zysków dla przedsiębiorców. To właśnie dlatego żaden współwłaściciel współczesnej megakorporacji nie wpadł nigdy na pomysł żeby „poszatkować ją na drobne, konkurujące ze sobą części”. Kapitaliści kierują się w swoim postępowaniu maksymalizowaniem zysków a nie wiarą w szczytne ideały i to bynajmniej nie „wolność gospodarcza” charakteryzuje kapitalizm jako system społeczno-gospodaczy.

Obecny kryzys wykazał, że na tym etapie rozwoju systemu, osławiony „wolny rynek” przestaje działać. By ratować globalną gospodarkę przed zagładą, „niewidzialną rękę rynku” musiała zastąpić widzialna ręka państwa. Politycy przyznali - prywatne banki stały się zbyt duże, by można było pozwolić im upaść, dlatego trzeba pompować bilony dolarów z pieniędzy podatników by je ratować. Okazuje się, że niedostatek planowania gospodarczego doprowadził do sytuacji w której systemy bankowe najwyżej rozwiniętych państw, a w ślad za nimi całe gospodarki znalazły się o krok od unicestwienia. Tylko planowa akcja rządów, zapobiegła niewyobrażalnej katastrofie.

Koszty ratowania banków w USA: Czerwona linia przedstawia wydatki na przeznaczone na ratowanie upadających banków. Wartości w miliardach dolarów

Tak więc mamy już kapitalistyczna gospodarkę planową. Za podjętą przez rządy akcję ratowania banków płacić będą jeszcze następne pokolenia podatników – tak duży był rozmiar interwencji dokonanej publicznymi pieniędzmi.
I tu pojawia się jak najbardziej oczywisty wniosek – skoro to całe społeczeństwa płacą i płacić będą za planową akcję ratowania banków, to niech przynajmniej te banki staną się własnością społeczeństwa.

Jest jeszcze jeden, niepodważalny dowód na zanik wolnego rynku w kapitalizmie. Osiemdziesiąt lat temu, po krachu na Wall Street, który zapoczątkował Wielką Depresję, zrozpaczeni bankierzy skakali z okien swoich wieżowców. Teraz nie dość, że nie skaczą, to jeszcze wypłacają sobie premie z publicznych pieniędzy pomocowych. Pora z tym skończyć - niech skaczą!
PRL a IIIRP w liczbach
c................0 • 2013-11-23, 16:30
Tekst ze strony
mm.mpolska24.pl/4797/prl-a-iiirp-w-liczbach1

W Polsce pokutuje pewien mit, mit roku 1989, kiedy to odzyskaliśmy niepodległość. Według prawideł tego mitu wszystko, co działo się od II wojny światowej do roku 1989 jest be, w 1989 odzyskaliśmy wolność i jest wszystko dobrze, jak mówią jedni, lub w drugiej wersji miało być dobrze, ale postkomuna w ramach układu stworzyła PRL bis. Odrzućmy na chwilę stereotypy i przyjrzyjmy się na chłodno, bez emocji, jak Polska rozwijała się w tych okresach. Nie będziemy tych okresów nazywać socjalizmem i kapitalizmem, bo co do PRLu większość krzyknie, że to był socjalizm, natomiast liberałowie ustrój IIIRP będą nazywać socjalizmem, a lewicowcy kapitalizmem. Porozumienia nie będzie. Oba te terminy są mało diagnostyczne, dlatego nie będę ich używał. Posłużymy się statystykami. W tym miejscu większość badaczy bierze na warsztat współczynnik PKB. Mnie jednak takie podejście nie zadowala. Mierzenie wzrostu współczynnikiem PKB, to trochę jak mierzenie odległości gumą od majtek. Poza tym jest to charakterystyczne dla jednostronnych teorii rozwoju, w tym przypadku ekonomizmu. Postarajmy się zbadać sprawę systemowo, przeanalizujmy ten okres wielopłaszczyznowo, biorąc pod uwagę wiele czynników.

Na początek przeanalizujmy demografię PRL oraz IIIRP. Dla mnie jest to sprawa najważniejsza. Przypominam, tu wzór Mazura na moc układu autonomicznego P=vac, gdzie c stanowi ilość, v wydajność, a jakość. Spójrzmy na przyrost naturalny w tych dwóch okresach. PRL startował z 24 milionami Polaków, skończył po 45 latach z 38 milionami. IIIRP z 38 milionami Polaków, obecnie po 24 latach teoretycznie jest dalej 38 milionów, ale trzeba odliczyć emigrację, która jest szacowana na około 2 miliony, czyli zostaje nam 36 milionów. Za 45lat PRL przybyło 14 milionów Polaków, za 24lata IIIRP nic nie przybyło, albo nawet ubyło 2 miliony. Gdyby IIIRP miała zachować średni wzrost PRL, to za 24 lata powinno nas przybyć 12 milionów. Jeśli ten trend się zachowa, to za 100lat rozpłyniemy się do reszty w Europie i śladu po nas nie będzie. Nie łudźmy się, jeśli my nie zaludnimy naszych ziem, to zrobi to ktoś inny. Niemców na 350tys. km2 jest 82 miliony, Polaków na 312tys. 38 milionów i mocno ubywa.

Plik:Poland-demography_1946-2008.png



Na wykresie wyraźnie widać w wypłaszczenie od lat 90tych, w IIIRP nie przybywa Polaków.

Współczynnik reprodukcji netto

Wyraża stosunek liczebności dwóch kolejnych pokoleń (dokładnie kobiet, chociaż współczynniki te reprezentują reprodukcję całego społeczeństwa) przy określonej, niezmiennej umieralności i płodności. Innymi słowy wyraża stopień zastępowania pokoleń matek przez córki i oznacza liczbę córek przypadających na kobietę, przy założeniu, że kobieta będąc w wieku rozrodczym (15-49 lat) rodzić będzie z częstotliwością jaką charakteryzują się wszystkie kobiety rodzące w roku, dla którego oblicza się współczynnik reprodukcji (niezmienne współczynniki płodności) z wyeliminowaniem córek, które - jak wynika z aktualnych tablic trwania życia nie dożyją do wieku swoich matek.

stat.gov.pl/gus/definicje_PLK_HTML.htm?id=POJ-1736.htm



Cybernetyka Społeczna J. Kossecki wyd. 1981, str. 134.

Widać wyraźny boom powojenny, i przerwanie wzrostu po wprowadzeniu ustawy zezwalającej na aborcję w 1956.

Współczynnik płodności kobiet określa średnią liczbę dzieci rodzonych przez jedną kobietę w danym społeczeństwie. Wykres dostępny od lat 60.



google.com/publicdata/

Współczynnik płodności za PRL był zawsze powyżej 2.1, wtedy jest prosta zastępowalność pokoleń (nie przybywa, nie ubywa), za IIIRP spadł poniżej 2.1, znaczy się wymieramy. Widać wyraźnie, że PRLowskie władze w latach 70tych odwróciły trend spadkowy i dopiero dojście do władzy ekipy Jaruzelskiego i wprowadzenie drastycznych podwyżek cen żywności w 1982 zapoczątkowało trend spadkowy. W 1989 przekroczył on granicę 2.1 i od tego czasu naród polski zaczął wymierać.

Na koniec jeszcze obecna piramida demograficzna.


Widać, że najwięcej jest 25-40 latków. Podstawa bardzo słaba (mało dzieci). Za 30 lat, gdy roczniki wyżu demograficznego będą przechodzić na emeryturę nastąpi załamanie gospodarcze. Liberałów, których rozwiązanie, to sprowadzić chińczyków, arabów, murzynów, kogokolwiek informuję, że ludzie Ci mają inny kod społeczno-kulturowy (pochodzą z innej cywilizacji. Mieszanie ludzi o różnym kodzie społeczno-kulturowym będzie rodziło konflikty społeczne, vide ostatnie wypadki w Szwecji, czy wcześniej we Francji. Obecnie jesteśmy najbardziej jednorodnym etnicznie narodem w Europie, co nam pozostawił w spadku PRL. Trendy w IIIRP są takie, aby to zmienić w myśl wolnomularsko-liberalnej ideologii multi-kulti.

Oddziaływanie kulturowe

Jeśli ktoś nie rozumie, jak ważny to aspekt życia narodu, to wskazuję, że Berlin pochodzi od słowiańskiego Bralina. 1000 lat temu Słowianie sięgali po Łabę, ale przez 900 lat zostali zgermanizowani. Z drugiej strony niegdysiejsza elita litewska mieszka obecnie w północno-zachodniej Polsce. Również wiele kresowych rodów szlacheckich i magnackich wywodzi się z tamtejszej ludności. Za PRL polska kultura była całkiem silna. Polska szkoła filmowa jest marką na świecie. Thelma Shoonmaker (operatorka filmowa, trzykrotna laureatka Oscara) opowiedziała podczas festiwalu Camerimage w Łodzi w 2009 roku, że Martin Scorsese polecił Leonardo DiCaprio, by przed przystąpieniem do zdjęć do "Infiltracji" obejrzał "Popiół i diament" i zwrócił uwagę na postać Maćka Chełmickiego (w tej roli Zbigniew Cybulski). Polskie filmy były bardzo popularne w całym bloku wschodnim, np. po „Seksmisji” Olgierd Łukaszewicz został symbolem seksu w ZSRR. Polskie bajki dla dzieci także, np. „Bolek i Lolek” został przetłumaczony na wiele języków i był grany na wszystkich kontynentach, „Reksio” był emitowany między innymi w ZSRR i Wielkiej Brytanii. Bajek dla dzieci było więcej, dziwnym trafem serie zostały przerwane na początku lat 90tych, kiedy to „uzyskaliśmy” upragnioną wolność. Nic nie wiem, żeby dzisiaj produkowano takie bajki. Jeśli chodzi o liczby, to spójrzmy na youtube i piosenki z innej produkcji dla dzieci „Akademia Pana Kleksa”. „ Kaczka Dziwaczka” 13mln wyświetleń, „Dzik jest dziki” prawie 5mlnów.Były również zespoły grające muzykę dla dzieci „Fasolki-Mydło lubi zabawę” 13mln wyświetleń. W IIIRP muzyki dla dzieci się nie opłaca robić w myśl wolnomularsko-liberalnej zasady, że liczy się zysk. Te, które powstają są dużo słabsze, np. „A gugu” zespołu Arka Noego 2mln wyświetleń. W PRL powstało wiele filmów krzewiących patriotyzm np. „Krzyżacy”, „Westerplatte”, „Potop”, „Hubal” itd. Dobry artykuł na ten temat pod linkiem prawica.net/32842. Jak to się ma do twierdzenia, że byliśmy całkowicie podporządkowani ZSRR? Polskie zespoły rockowe były znane w całym bloku wschodnim. Wystarczy porozmawiać z naszymi sąsiadami z zagranicy. Polska muzyka rockowa była tam bardzo popularna w latach 80tych. Co prawda teraz zespół Weekend bije rekordy popularności ze swoim przebojem, ale to pojedyńczy przypadek. Jakby poszukać dobrze, znalazłyby się dobre zespoły, ale nie są grane w komercyjnych stacjach. Dziś zostaliśmy zmacdonaldyzowani i zcocacolowani. Poziom tekstów piosenek PRLowskich był znacznie wyższy, pisali je profesjonalni tekściarze, wystarczy porównać z dzisiejszymi. Obecnie w radio puszczana jest angloamerykańska papka, która nijak ma się do muzyki PRL. Polska kultura, jak i wszystko jest w defensywie.

Rozrost biurokracji, czyli wzrost mocy jałowej generowanej przez państwo. Spójrzmy na wykresy:



Wzrost liczby urzędników od czasów PRL trzykrotny. Najwyższa liczba urzędników za PRL była w 1955r.i wynosiła 362,4tys. osób, czyli o 80tys mniej niż obecnie, a był to szczyt stalinizmu. W IIIRP urzędnicy to ogromna rzesza ludzi utrzymywanych z naszych podatków, którzy na dodatek szkodzą wprowadzając masę przepisów i utrudniając swobodną działalność gospodarczą i każdą inną. Spójrzmy na ilość aktów prawnych uchwalanych od 1946.


isap.sejm.gov.pl/VolumeServlet?type=wdu

Nie analizowałem dokładnie dziennika ustaw. Na wykresie przedstawiłem tylko ilość numerów w dzienniku ustaw i ilość pozycji. Wyraźnie widać, że po 1989 roku nastąpił ogromny wzrost aktywności posłów. Pierwszy wzrost aktywności nastąpił od 1987r., można wnioskować, że przygotowywano się do zmiany systemu, drugi, dużo większy wzrost aktywności miał miejsce zaraz przed wstąpieniem Polski do bizantyńskiej UE. Widać, że w IIIRP nastąpiła ogromna bizantynizacja państwa. W społeczeństwie polskim dominują normy etyczne i witalne. Rozrost prawa będzie prowadził tylko do coraz większego jego lekceważenia i omijania przez społeczeństwo.

Wojsko polskie

Za PRL obowiązywał powszechny obowiązek służby wojskowej, zniesiony za IIIRP. Obecnie liczba żołnierzy jest stale zmniejszana. Wojsko Polskie jest wykorzystywane jako policja kolonialna i do tego celu szkolone, za PRL, czegoś takiego nie było. Co prawda wzięliśmy udział w interwencji w Czechosłowacji w 1968 (zresztą Gomółka twierdził, że w naszym interesie), ale za Gierka WP nie brało udziału w operacjach ZSRR w Afganistanie, dziś bierze i to za frajer. Wojsko Polskie powinno służyć do obrony granic RP, a nie brać udział w międzynarodowych awanturach. Należy dodać, że LWP było drugą Armią w Układzie Warszawskim. Poniżej wykres, na którym widać jak wojsko w Polsce jest likwidowane:

Częścią wojska jest wywiad wojskowy. W IIIRP został zlikwidowany przez Macierewicza (rzecz niespotykana w skali światowej, kim zatem jest Macierewicz?), pośrednie skutki tego posunięcia można było oglądać 10 kwietnia 2010 roku. Porównajmy tę postawę z postawą Gierka

E. Gierek starał się też o uniezależnienie Polski od ZSRR w sferze najbardziej newralgicznej - w sferze wywiadu. Stwierdził on na ten temat:

(...) Pewnego razu (...), przybył do mnie ze specjalną prośbą Andropowa

Kowalczyk (ówczesny minister spraw wewnętrznych PRL - przyp. J. K.), (...). Prosił

mnie o wyrażenie zgody na ujawnienie wywiadowi radzieckiemu naszych agentów w

krajach trzecich, chodziło głównie o Zachód. Zbeształem wtedy Kowalczyka za to, że

od razu kategorycznie nie powiedział «nie», a następnie zabroniłem mu nie tylko

wyrazić na to zgody, lecz także prowadzić jakiekolwiek na ten temat dalsze rozmowy.

Bo (...) po latach dochowaliśmy się własnego wywiadu, i to bardzo dobrego wywiadu.

Był on nie tylko obrońcą naszych interesów, lecz także strażnikiem naszej

Suwerenności. (WPŁYW TOTALNEJ WOJNY INFORMACYJNEJ NA DZIEJE PRL J. Kossecki).

Polski przemysł i rolnictwo

Nie będę pisał jak to zniszczono, rozkradziono, bądź sprzedano za paciorki polski przemysł, wrzucę tylko kilka wykresów z realnymi wskaźnikami z gospodarki.















Opracowane na podstawie roczników statystycznych GUS(naturalnie nie pasujących do wizji PRL prawicowych oszołomów wiec wiadomo ze sfałszowane)

Tabelki jasno pokazują, jaki nastąpił upadek po 1989 roku. Wszystkie ważne dla przemysłu wskaźniki po 1989 spadły, albo uległy stagnacji. Za PRL mamy stały rozwój, za IIIRP w najlepszym wypadku stagnację. Swoją drogą, proszę spojrzeć jak wzrastała liczba kilometrów dróg w PRL, podobno teraz tyle się tego buduje…
A tutaj film o polskim budownictwie PRL

Za PRL my budowaliśmy u Niemców, dziś oni budują u nas, a teraz to właściwie nawet nie Niemcy tylko Hiszpanie.

Służba zdrowia





o jak to, współczynnik PKB idzie do góry, a nie stać nas na łóżka w szpitalach i lekarzy? W PRL wzrost, a w IIIRP spadek, zgodnie z liberalno-wolnomularską zasadą zysku (nie dla narodu oczywiście) oraz z zaleceniami dra Wetzla i dra Heckta z planu Himmlera.

Nauka i edukacja

Co prawda klika Bermana zmieniła algorytmy nauczania IIRP, ale były próby odbudowy nauki. Generalnie w PRL poziom wiedzy w społeczeństwa był wyższy, Wystarczy porównać zadania maturalne z PRL i te z IIIRP oraz trendy. W IIIRP jest trend aby obniżać jakość nauki, do czego nawołują różne autorytety moralne.
Druga sprawa, to polskie ośrodki badawcze. W PRL próbowano zbudować polską bombę atomową pod kierownictwem prof. Kaliskiego w IIIRP nikt nawet o tym nie pomyśli. Było mnóstwo projektów samochodów, wszystkie Syreny (tak było ich więcej), Ogary, Warsy, Beskidy, niestety zostały one zniszczone (czyżby działania agentury wpływu?). W IIIRP produkuje się polskie samochody (Ferdynand, Alimera), ale są one głównie składane z elementów wyprodukowanych za granicą, a nie tworzone w Polskich ośrodkach badawczych, poza tym to raczej modele kolekcjonerskie. Próba budowy polskiego internetu już w latach 70tych (http://www.rp.pl/artykul/300223.html), Polski komputer osobisty Jacka Karpińskiego 10 lat przed IBM. Jeśli chodzi lotnictwo, to projekty polskich samolotów zlikwidowano na początku lat 90tych. Np. Iryda samolotypolskie.blogspot.com/2012/12/wzlot-i-upadek-irydy.htmlmore. Skorpiona uwalony tez w IIIRP (http://pl.wikipedia.org/wiki/PZL-230_Skorpion). Później konstruktorzy ludzie zostali powyciągani do zagranicznych firm. Tak się rozwala polskie ośrodki naukowe. Teraz latamy sobie na Efach szesnastych.

Widać, że w PRL był wysoki potencjał, inna sprawa, że dużo projektów zaprzepaszczono, badź to z inicjacji ZSRR, bądź przez naszych biurokratów, a także działanie państw zachodnich. W IIIRP najzdolniejsi polscy inżynierowie pracują w zagranicznych firmach, co obecne elity reklamują, jako sukces. Obecnie też mamy dużo zdolnych naukowców (choćby grafen), tyle że metody niszczenia polskiej nauki są bardziej wysublimowane. Polskich naukowców albo się wyciąga za granicę, gdzie dla polski już nie pracują. W Polsce stwarza się takie warunki, żeby się nie chciało pracować. System szkolnictwa został zmieniony, tak żeby wiedza Polaków była jak najsłabsza, wtedy nie będziemy zagrożeniem dla innych państw.

PKB i dług

Pod koniec okresu rządów Gomułki Polska była praktycznie bez długów, w1971 r. zadłużenie PRL osiągnęło wysokość 966 mln dol., w 1972 r. wynosiło 1245 mln dol., w 1973 r. 2625 mln dol., w 1974 r. 5244 mln dol., zaś w 1975 r. 8388 mln dol. W 1978 18mld dol. w 1981 25.5mld dol. W 1988 39.2 mld dol. IIIRP



Różnica jest taka, że za PRL zadłużenie było o wiele niższe, a Gierek budował za dewizy konkretne rzeczy polskimi firmami, których resztka obecnie jest jeszcze wyprzedawana. W IIIRP za dewizy budują firmy zagraniczne i to z marnym skutkiem. Ale spójrzmy też na współczynnik PKB.


Wykres pokazuje, że całego PRL nie można wrzucać do jednego wora. Krzywa z czasu Gierka jest bardziej stroma niż w latach 90 i póżniej, czyli za Gierka PKB rósł szybciej niż obecnie, przy wysokim rozwoju demograficznym i przy polskim przemyśle.

Niezależność państwa

PRL zaczynał od całkowitej podległości wobec ZSRR i stopniowo odzyskiwał niepodległość. Pierwsza dekomunizacja nastąpiła w 1956 (na stalinowców zapadły wtedy wyższe wyroki niż w IIIRP). Kolejnym etapem walki był rok 1968 i wywalenie stalinowców z Polski, co jest obecnie reklamowane jako polski antysemityzm (vide sprawa prof. Baumana). Gierek brał już niezależnie od ZSRR pożyczki od zachodu. Polskie skrzydło w PZPR rosło coraz bardziej, aż pod koniec PRL musiano PZPR zlikwidować, bo stawało się neoendecją, co stwierdziła Danuta Waniek w Polskim Radio. Również artyści, którzy wykazują się większą wrażliwością niż reszta społeczeństwa, wyczuwali coraz mocniejsze wpływy narodowe w PZPR i kpili sobie z tego.

W IIIRP od teoretycznie całkowitej niepodległości popadamy w coraz większą zależność od struktur unijnych. Unia miesza się nawet do takich spraw jak budowa drogi krajowej (za PRL nie do pomyślenia). Podpisany został traktat lizboński, właściwie znoszący naszą niepodległość, a Barosso ostatnio ujawnił, że unia stanie się federacją, czy chcemy tego, czy nie (http://wpolityce.pl/wydarzenia/53059-europa-za-kilka-lat-bedzie-federacja-przewodniczacy-ke-jose-manuel-barosso-zdradza-niepokojace-plany ). Co prawda byli towarzysze w PZPR, którzy mieli plan, aby Polska została 17 republiką ZSRR, ale nigdy do tego nie doszło. Teraz jesteśmy jedną z republik UE.

Media

W IIIRP nie są polskie. Onet niemiecki, Interia niemiecka, WP amerykańsko-francuska. Gazety w ok. 85% niemieckie. To są kanały informacyjne, które są kontrolowane przez obce kraje. Obcy kapitał kontroluje, jakie informacje będą do nas docierały i jak zostaną nam podane. To jest główna rola mediów, manipulacja społeczeństwem, nie doraźne zyski ze sprzedaży.

Poziom moralny społeczeństwa

Za PRL o wiele wyższy bez dwóch zdań. Po upadku komunizmu poziom moralny coraz bardziej spada. Indoktrynacja zaczyna się już w młodym wieku przez różne pisemka typu Bravo, Popcorn, czy stacje jak MTV, promujące rozpasanie seksualne, konsumpcjonizm i nihilizm. Z poziomem moralnym wiąże się pozycja Kościoła jako głównego ośrodka wpływającego na normy etyczne. Za PRL była bardzo wysoka. Wg badań 75% członków PZPR uczęszczało do Kościoła, nie mówiąc o reszcie Narodu. W IIIRP pozycja Kościoła bardzo spadła, do czego zresztą również rękę przyłożyli sami duchowni również. Wg ostatnich badań do Kościoła uczęszcza regularnie tylko 40% Polaków. Za to w IIIRP zostały zalegalizowane loże masońskie, główny przeciwnik KK. W 1938roku prezydent Mościcki zdelegalizował loże masońskie w IIRP, w IIIRP je zalegalizowano. Np. Lech Kaczyński uroczyście otwierał paraloże B’nai B’rith.

Wolność

Można powiedzieć, że obecnie mamy wolność i jest to prawdą. Obecnie możemy wyjeżdżać z Polski na zachód Europy bez przeszkód, ale do Stanów Zjednoczonych już nie, nadal trzeba mieć wizy. Młodzież wyjeżdża do Europy Zachodniej i tam zostaje. Ci ludzie byli kształceni w Polsce z naszych podatków, a będą budować potęgę innych państw. Wyjeżdżają, duża część z nich zostaje za granicą, tam rodzą dzieci, które w znakomitej większości Polakami już nie będą. O to właśnie chodzi naszym wrogom, o pozbawianie nas socjomasy, o osłabianie demograficzne Polski przy jednoczesnym wzmacnianiu swoich krajów. Bardzo wielu Polaków przez swoje kompleksy w stosunku do zachodu, traci swoją tożsamość. Jeśli chodzi o wolność słowa to ciekawe są spostrzeżenia Jerzego Urbana. Stwierdził on, w swoim artykule antysemityzm i owszem, że nie widzi różnicy w wolności słowa między PRL, a IIIRP. Wtedy nie można było krytykować socjalizmu i ZSRR, obecnie nie można krytykować Żydów, a on chce być antysystemowy i dlatego jest antysemitą. Można jeszcze dodać do tego, że nie wolno krytykować homoseksualistów, podważać zasadności naszej obecności w UE i Nato i całą masę politpoprawnych bzdet. Tak a propos wolności gospodarczej. Osoby samozatrudnione od 1980. Obecnie mniej niż w 1980, tendencja spadkowa.


Podsumowanie

Propaganda od Michnika do Rydzyka idzie, że PRL to samo zło. Jak się spojrzy w dane, które przytoczyłem w tekście wychodzi na to, że w PRLu cały czas mieliśmy rozwój, podczas gdy teraz mamy zwój. To dlaczego propaganda kreuje PRL na stereotyp negatywny? W 1989r.zmieniliśmy sojusze. Sojusz z ZSRR został rozwiązany (wkrótce potem i sam ZSRR) i zaczęto nawiązywać sojusze z państwami zachodnimi. Wpływy w Polsce zaczęła tracić Rosja, a zaczęły uzyskiwać państwa zachodnie, a w szczególności Niemcy, które obecnie najbardziej korzystają na zmianach 1989 roku. Oni posiadają polskie media, większość supermarketów, przejęli lub zniszczyli przemysł, przejmują polską kolej itd. Wszystkie osiągnięcia PRL są podważane poniżane i ośmieszane. Sterowanie idzie w takim kierunku, aby podważyć naszą granicę na Odrze i Nysie, która również jest spadkiem po PRL. Niemiecki teren ekspansji, to kierunek wschodni, ponieważ historia pokazała, że ten kierunek jest najwydajniejszy. W 1945 ZSRR wypchnęło ich poza Odrę i Nysę i cofnęło granicę polsko-niemiecką o 1000lat. Obecnie Niemcy konsekwentnie odzyskują te tereny. Z drugiej strony radzieckie i rosyjskie metody wojny informacyjnej są dość prymitywne i Polacy są na nie odporni. Państwa Zachodnie z Niemcami na czele stosują o wiele bardziej wysublimowane metody, na które jak widać się nabieramy.

Inna rzecz to, że przez cały okres PRL toczyła się walka między obozem polskim, który dążył do odzyskiwania niepodległości i obozem internacjonalistów, którzy dążyli do zniszczenia Polski. Internacjonaliści nie dbają o Polskę, dla nich zawsze liczył się tylko ich interes i chętnie służyli wrogowie. Przepoczwarzali się w zależności od sytuacji, na początku służąc Stalinowi, potem walcząc o socjalizm z ludzką twarzą, by wreszcie przejść do „demokratycznej opozycji” i zakładać KORy i inne organizacje. To ci ludzie fanatycznie niszczyli nasz przemysł w latach 90tych. W latach 40tych i 50tych chcieli doprowadzić do tego, aby Polska została 16 republiką ZSRR, teraz wepchnęli nas do UE i oddają kawałek po kawałku naszą niezależność. W PRL wygrywać zaczął obóz polski, w IIIRP wygrywa obóz internacjonałów, który rządzi nieprzerwanie od 1989roku. Jakie są skutki, widać.

Socjalizm i Kapitalizm to hasła dla gawiedzi, pod którymi realizowane są interesy geopolityczne. Konia z rzędem temu, kto wskaże, kiedy zaczyna się socjalizm, a kończy kapitalizm. Po 1989 roku pod hasłem wprowadzania kapitalizmu i prywatyzacji został zniszczony polski przemysł, a polska własność, o którą w historii walczyły pokolenia, została oddana za paciorki i klepanie po plecach. Staliśmy się parobkami we własnym kraju. Obecnie mówi się, że w Polsce jest socjalizm, gdzie w takim razie moja osłona socjalna? Jeśli jednak w Polsce jest kapitalizm, to w wydaniu neokolonialnym, gdzie my jesteśmy murzynami (nie uwłaczając murzynom), których się eksploatuje.

Kłótnia o kapitalizmu, i socjalizm to kłótnia idealistów teoriopoznawczych, takich fanatyków, bo te byty, tak naprawdę istnieją tylko w ich głowach. Żadne poważne państwo nie podchodzi w ten sposób do zagadnienia, to tylko propaganda dla mas. Socjalizm i kapitalizm to terminy niediagnostyczne, takie podejście do problemu jest archaiczne. Naszym celem powinno być dbanie o polskie interesy, odwrócenie obecnych trendów demograficznych, walka o polską naukę, polską własność, polskie media, polskie banki, polski przemysł, czyli to wszystko, co zostało stracone w przeciągu ostatnich 23 lat. TO MY POLACY MUSIMY BYĆ W POLSCE GOSPODARZAMI. Przed nami stoi trudne zadanie.
Blef Kurwina
c................0 • 2013-11-23, 14:02
Od dawien dawna, ludzie bogaci chcieli więcej i więcej. Dla ludzkiej chciwości nie ma żadnych granic. Konkurencja w dawaniu łapówek politykom, walka między koncernami o jak najlepsze oszukiwanie ludzkich baranów by w amoku kupowały – to jest ciężki kawałek chleba. Najłatwiej jest zarobić na taniej sile roboczej – i każdy z tych na górze tego właśnie chce – żebyś był niewolnikiem. To najszybszy sposób uzyskania potężnych zysków, ponadto ludzie zagonieni do ciężkiej roboty nie fikają władzy – bo strata pracy w lansowanej przez Korwina Mikke utopii, to śmierć głodowa. Kto wtedy zaprotestuje? każdy czeka na wybawcę, który to za niego zrobi. A jeśli władzy nie patrzy się na ręce, to już tylko krok do absolutnego zniewolenia człowieka, początek nieludzkiej tyranii.

Przeklęty triumwirat

Od zawsze społeczeństwem rządził triumwirat; biznes, władza, religia. Władca miał ochotę na nowe terytoria, więc szykował się do wojny w imie pokoju i dobra, ale by nająć żołnierzy i kupić niosące demokrację armatnie kule, musiał mieć pieniądze. Te pożyczał mu biznesmen (najczęściej eskimos) licząc na sute zyski, wzięte z ograbianych i mordowanych ofiar co nigdy mu nie przeszkadzało. A by społeczeństwo poparło wojnę, by młodzi chcieli na nią iść, tracić kończyny i życie w imię cudzych interesików – faceci z organizacji religijnej ogłaszali że to Boża wojna – dodatkowo rzucali obietnicami o niebie dla każdego kto umrze, odpuszczeniu grzechów (które sami wymyślili) i innych gratisów. W zamian za to dostawali od zwycięskiego władcy nowych wiernych, ziemię i to czego im od zawsze było mało – grzeszne pieniądze.

Sprzedajne prostytutki

Bogaty daje łapówkę politykom, by ci ustalali prawa dobre dla niego – przysparzały mu pieniędzy. Sponsoruje wszystko co da mu większy majątek – a więc media, dziennikarzy, ludzi sztuki i filmu, a także takich ludzi jak Korwin Mikke, który przekonuje gimnazjalistów nie znających życiowych realiów, że jak da się wszystkie karty do ręki biznesmenowi, to on wtedy podzieli się uczciwie z pracownikiem. Jest to bujda na resorach, którą zresztą zweryfikowało samo życie. Po obniżeniu CIT do 19% (czyli jedna z najniższych stawek na świecie) biznesmeni kupowali sobie nowe auta, jachty, biżuterię dla kochanek – ale nikt podwyżki nie zobaczył. Wiem bo pracowałem wtedy w banku, gdzie żałosna pensja nawet nie drgnęła przez lata. Mityczne koszty pracy są usprawiedliwieniem każdego draństwa – a przecież wszyscy wiemy, że pracujący na czarno u naprawdę bogatych ludzi dostają nędzne grosze, cztery, pięć złotych za godzinę za ciężką pracę – a “pracodawca” nie odprowadza żadnych podatków, nie ma żadnych kosztów – i mimo to płaci nędzne grosze. Argument o ścięciu kosztów pracy jest dość zabawny – jakie by nie były, jeśli nie będzie wysokiej pensji minimalnej którą wymusi państwo – zawsze zarobisz nędzne ochłapy. Np. elektronika; na zachodzie tańsza, czasem sporo – koszty pracy wyższe, pensje – wielokrotnie wyższe i jakoś pracodawca może żyć, zarabiać, prosperować – ktoś w końcu kupuje te mercedesy i beemki z górnej półki. A u nas rzekomo się nie da, biznesmeni narzekają – mimo tego że elektronika jest droższa. To są fakty, żelazne i oczywiste – jak widać nie dla wszystkich.

Wrzask bogaczy

Stąd taki wrzask bogatych, polityków i młodych, naiwnych biedaków że wysoka pensja minimalna zniszczy gospodarkę. Nic nie zniszczy, po prostu zabierze część pieniądzy bogatym i zagranicznym koncernom, które mają w Polsce finansowe eldorado. A kto lubi jak mu zabierać pieniądze? nikt, a zwłaszcza ja. Jeśli mi je zabiorą, to mogę tylko sobie pokrzyczeć zanim mnie ktoś nie uciszy sztachetą. Jeśli zabrać bogatemu, ten opłaca dziennikarsko – aktorskie prostytutki, by wzbudzały u naiwnych współczucie dla katowanego podatkami biznesmena. To nie tylko sprawa pieniędzy. W dobie wielkiego bezrobocia, gdy ludziom bardzo zależy na pracy, pracownika można upadlać, upokarzać – co dla wielu męt z charakteru jest wspaniałą możliwością. Kto odejdzie z pracy, gdy czeka głód i nędza? zwiesza się więc głowę gdy padają wyzwiska krewkiego “biznesmena”, wiedzącego że może sobie na wiele pozwolić. Podkreślmy że w naszym nieszczęsnym kraju, wielu biznesmenów to ludzie złamani moralnie przez komunistyczny system, gdzie wszystko można było załatwić tylko łapówką – i w większości są to byli funkcjonariusze reżimu, zabijającego, okradającego Polaków. To jak taki człowiek ma być teraz uczciwy wobec ludzi, których kiedyś łamał i niszczył? zmiana systemu dokonała się w symbolice i nazewnictwie, ale podłość i okrucieństwo w ludziach pozostało.

Pensja minimalna (obecna w każdym bogatym kraju) zabiera biznesmenowi pieniądze i możliwość upokarzania ludzi – politykom większość łapówek za chronienie najbogatszych (biedacy są rozproszeni, nie mogą dać łapówki) – naiwnym biedakom marzenia że gdy już po gimnazjum będą milionerami, będą musieli płacić więcej roszczeniowym robolom – klerowi otumanionych, cierpiących, sfrustrowanych ludzi którzy w międzynarodowej korporacji religijnej, obiecującej za pieniądze sens życia – odnajdują ukojenie.

Manipulacja w skórze owcy

Korwinizm to triumf manipulacji. Wykorzystuje ludzką naiwność, pazerność, cwaniactwo, głupotę i najgorsze ludzkie cechy. Każdy z nas zna jakiegoś menela, nieroba który nie lubi i nie chce pracować. Jest zrozumiałe, że ciężko pracującego człowieka zalewa krew na samą myśl, że musiałby utrzymywać kogoś takiego. Z punktu widzenia jednostki taka reakcja buntu jest naturalna, ale z punktu widzenia całego państwa – bardzo szkodliwa. Jeśli mamy bardzo duże bezrobocie, a ludzie nie mają żadnego socjalu – to co się stanie gdy ludzie staną na krawędzi głodowej śmierci? większość umrze, ale reszta zrobi rewoltę. Co wtedy się dzieje, łatwo się domyślić. Kraj zostaje zniszczony, płoną sklepy, samochody, jatka na ulicach, do władzy dochodzą radykałowie, a inne państwa zacierają ręce widząc biegunkę państwowości. Z punktu widzenia jednostki danie zasiłku złośliwemu alkoholikowi jest złe, z punktu widzenia zbiorowości – dużo tańsze niż konsekwencje braku zasiłków. Korwiniści tego nie chcą zauważyć, że ekonomia której czują się wybitnymi znawcami, to coś więcej niż obrzydzenie do menela który chapie zasiłek z jego podatków. Więc pytam, co z ludźmi którzy stoją przed faktem głodu? co z nimi, pozabijać ich, pozamykać w obozach? pracy nie ma, socjalu także, jeść trzeba – ubrać i ogrzać dom w zimę także. Skąd wziąć na to pieniądze? bo w bogatych krajach takim ludziom pozwala się godnie żyć, a w liberalnych wizjach to milionerzy ryzykujący więzieniem za kilka groszy, mają wspomagać chorych i biednych pieniędzmi – jak bardzo trzeba odlecieć od rzeczywistości, by wierzyć że ktoś kto kradł pieniądze, teraz je rozda “roszczeniowcom” i bezrobotnym? płacił pięć złotych za godzinę, nie interesowało go (czy ją) że ktoś nie ma na kurtkę w zimę i ledwo starcza na obrzydliwe żarcie z tesco, a według korwinistów – taki człowiek będzie pomagał biednym i chorym. Śmieszne i straszne zarazem, nigdy nie wiedziałem jak zareagować na takie “argumenty”.

Oburzenie gimnazjalisty

To jak z oświetleniem ulic, taki przykład. Liberal w nocy śpi, więc denerwuje się z jego podatków idzie kasa na zmarnowane oświetlenie. I gdy je wyłączyć, oszczędzi się kilkaset złotych, ale wypadki, napady wyniosą co najmniej kilka milionów. Dla dociekliwych rehabilitacja ofiar, zniszczone auta, kilkanaście lat w więzieniu dla przestępców – grubo ponad kilka milionów. To jest właśnie korwinizm, absolutna wybiórczość w spoglądaniu na kwestię finansów.

Policja daje równowagę – przestępcy mają możliwość zaskoczenia ofiary, bezwzględność charakteru, posiadają broń, są w grupie – i zwykły człowiek nie ma z nimi szans. Więc przeciwwagą dla nich jest zbrojna formacja i system prawny – który raz lepiej raz gorzej – ale równoważy te kwestie. To chyba logiczne, prawda? ale gdy biznesmen kontra pracownik jest dokładnie w takiej sytuacji jak bandyta z bronią wobec uczciwego człowieka – liberałowie jakby tracili rozum. Człowiek nie ma żadnych szans wobec bogatego pracodawcy, koncernu – dlatego powstają związki zawodowe które przywracają tę równowagę. Facet nie dostaje pensji, a czekanie na sprawę sądową gdzie wygra, może trwać lata – a za co ma żyć? pracodawca ma za co, więc jaka to równość? to sytuacja gdzie pracownik jest z góry skazany na porażkę. To może niech ludzie się zjadają, silniejszy ma prawo zjeść słabszego? przecież to prawie to samo. Już nie jednostka, a silna grupa rozmawia z koncernem. I o ile korwinowcy rozumieją fakt istnienia policji, to już to samo w odniesieniu do związków zawodowych – wzbudza ich oburzenie. Zwykły człowiek wobec koncernu jest nikim, śmieciem – kobiety będące w ciąży, pracując w biedronce dźwigały ciężary, były tragedie – i zdaniem korwinowców niewidzialna ręka rynku powinna to załatwić – ale nie załatwiła. Kobiety bały się zwolnić, ponieważ trzy miesiące zasiłku (wtedy chyba dwieście złotych, czyli jeden obiad w restauracji na miesiąc) doprowadziłyby je do głodu, bruku i nędzy. Pracy nie było, socjalu też nie, pozostało powolne konanie w ciężkiej harówce u zadowolonego pracodawcy. I gdy to nagłośniono, zaatakowano biedronkę, dopiero wtedy się polepszyło. To nie niewidzialna ręka rynku, a atak na biednego pracodawcę przyniósł tym ludziom wyzwolenie od choroby i późniejszych tragedii. Presja w pracy – siada zdrowie i psychika – trzeba się tymi ludźmi zajmować, leczyć ich. To są gigantyczne koszty, o których znowu korwinowcy nie chcą myśleć. Bogaci dadzą kasę, pomogą, tylko dajcie im wszystko – to jedyna odpowiedź i recepta na logiczne pytania o życiowy problem.

Satanistyczny socjal

Znienawidzony przez korwinistów socjal ma także inne korzyści. Przede wszystkim ludzie mają znacznie niższy poziom lęku. Wyrzucenie z pracy nie oznacza już tragedii życiowej, a tylko obniżenie standardu życia. Można jednak przeżyć, ogrzać mieszkanie, wykupić leki, jedzenie, pójść do dentysty. Gdy nie ma panicznego lęku przed utratą pracy, szef musi być milszy, musi się także starać bo straci ludzi. To wpływa na atmosferę w pracy – zdrowie ludzi – mniejsze koszty leczenia stresu, a także mniejszą frustrację i agresję ludzi. Zmniejsza się ilość kłótni w domu, w pracy, poziom agresji na ulicach – mniej wypadków, tragedii rozwodów, bitych dzieci (tak się niestety wyładowują dorośli). To są realne oszczędności, których jednak korwiniści nie chcą widzieć. Ludzie na socjalu także kupują, i to znacznie więcej niż bogacz który zje tyle samo co człowiek na socjalu, ale resztę pieniędzy lokuje w produktach finansowych. Ludzie na socjalu kupują więcej – dają pracę – gospodarka się kręci; i to od lat, co widać na przykładzie potęg socjalnych w Europie. Jak na złość nie chcą rozpadać, kiedy Korwin wieszczy od dziesięcioleci ich upadek.

Autodestrukcja chciwości

Socjal nie dopuszcza do nieludzkiego eksploatowania ludzi, gdyż ci mogą po prostu odejść. I to się nie podoba pracodawcom, których zachłanność pcha do autodestrukcji. Bo przecież na czystą logikę – jeśli ludzie nie mają pieniędzy ponieważ zarabiają ochłapy, nie kupują. Biznes pada, zaczyna się zwalnianie ludzi – i w ten sposób chciwość rujnuje skąpca w ciągu kilku lat. Zostaje tylko grupka multimiliarderów, która przejmuje wszystko – reszta jest niewolnikami. Dlatego też państwo musi to regulować, i dbać o równy podział dóbr. Jak wiemy w krajach mocno socjalnych, takich jak Szwecja, pracodawcy istnieją, żyją, nie umierają z głodu – i mimo gigantycznych kosztów pracy (wielokrotnie większych niż w Polsce) jakoś funkcjonują. Jak to możliwe?

Korwinizm ma wiele elementów sekty – niedopuszczanie do siebie faktów, przekonanie o własnej nieomylności, posiadaniu tajemnej wiedzy która wszystko załatwi, niezwykła pewność że wszyscy są idiotami nie umiejącymi korzystać z logiki. Jest mesjasz – Korwin Mikke, a także duch święty czyli niewidzialna ręka rynku. Bóg ojciec to rynek który pracowitych nagradza majątkiem, a nierobów i roszczeniowców karze biedą. Jest i Szatan (socjalizm) i jego piekielne hordy (lewaki, banda czworga).
Korwinizm to przekonanie ludzi biednych, że bieda jest dla nich korzystna. Jest to idea stworzona po to by bogaci mieli więcej, a biedni mniej. Jest zaprzeczeniem harmonijnego rozwoju społeczeństwa, jest uwstecznieniem, regresem cywilizacyjnym, cofnięciem się w duchowym i psychicznym rozwoju człowieka. Korwinizm to związanie energii młodych ludzi, którzy mogliby uderzyć w chory system który ich rujnuje. Jak PO dała ludziom wrażenie że głosując na nich są światowcami, tak korwinizm daje ludziom etykietkę geniusza ekonomii. Korwin Mikke (zdaniem wielu Ozjasz Goldberg) to człowiek bogaty, więc dba o swoje. I ok, jego prawo – natomiast jego biedni zwolennicy na utrzymaniu rodziców, zamiast dbać o swoje dbają o niego i jego mocodawców pieniądze. I to jest w tym wszystkim najzabawniejsze.

Dużo prawdy, trochę kłamstwa

Uważam jako były korwinowiec, że przez tę sektę jak przez świnkę, trzeba przejść. Później gdy człowiek dorasta i dojrzewa, szybko wyparowują mu z głowy sprytnie spreparowane bujdy. A że Korwin dobrze w większości gada? a co za problem mówić miłe rzeczy? np. ja pragnę pokoju na świecie i chcę go zaprowadzić – co mi szkodzi powiedzieć coś takiego? i tak tego nie zrobię. Ale miłe wrażenie zostaje… i ludzie młodzi, naiwni, chcący być mądrzejszymi niż są – kojarzą oczywiste fakty (mniej urzędników, uprościć papierkologię, zalegalizować trawę i prostytucję) z czymś destrukcyjnym co biorą za dobre “skoro mówi tyle fajnych i mądrych rzeczy, to musi być wszystko ok” – ale nie, absolutnie nie jest. Tak działają życiowe drapieżniki, manipulanci – najpierw Cię pogłaskają, a później zagryzą. To jest właśnie manipulacja. 99% prawdy której i tak się nigdy nie zrobi, a jeden procent kłamstwa który paraliżuje chęć zmian młodzieży – a raczej marnuje tę energię nie na to co trzeba. Dlaczego Korwin nie wygrywa wyborów? czy to przypadek, że tak inteligentny facet przed każdymi głosowaniami zawsze coś palnie? nie, on ma takie zadanie – nie wygrać, bo wtedy ludzie by zauważyli że fajne rzeczy które głosi nie mogą być wprowadzone. Korwin ma specjalne zadanie, i wywiązał się z tego znakomicie. Oszukać ludzi, narobić szkód w ich głowie, a dzięki temu bogaci mają więcej, biedni mniej, i wszystko się ładnie kręci. Ot i cały korwinizm. Dlatego pamiętaj – podwyżka ceny minimalnej nie zniszczy gospodarki i nie sprawi że ceny wzrosną, ponieważ można ciąć własne koszty. Założyć gaz do auta, zmienić windowsa na linuksa, poszukać tańszej księgowej – i wielu innych rzeczy. A jeśli “biznesmen” zbankrutuje bo musi dopłacić kilka stów do dziadowskiej pensji, to zapraszam do łopaty za kilka zł/godz. świątek piątek, zimno czy upał. Uważam osobiście, że na dzisiejsze czasy pensja minimalna powinna wynosić dwa tysiące złotych na rękę – a nie brutto, bo to jak podawanie długości penisa wraz z kręgosłupem. I niech drą mordy”

....i kilka grafik przedsatwijacych logikę kurwina miki :